Rok 2018 był dla mnie momentem, w
którym po cichu i spokojnie postanowiłem zaktualizować listę kupowanych przez
siebie komiksów z DC Odrodzenie. No dobra… może lepszym słowem byłoby raczej
”skrócić”, bo tak na dobrą sprawę tak to właśnie wyglądało. Po początkowym
zajaraniu się tematem, którego efektem była decyzja o rozpoczęciu zbierania aż
ośmiu serii od Egmontu, w rok 2019 wejdę mając na koncie już tylko 3. Ostatnią
niewiadomą byli NASTOLETNI TYTANI, których druga odsłona przygód po nieco ponad
roku wreszcie pojawiła się na sklepowych pólkach. Pierwszy tom nie podbił
mojego serca i sprawa była bardzo prosta – jeśli dwójka nie poprawi tej
kiepskiej opinii, po trójkę już sięgać nie będę. No i niestety, tak właśnie się
stanie. Uwaga: w dalszej części posta
pojawia się drobny spoiler!
Zanim zasiądę do lektury danego
komiksu, z reguły czytam wszelkie rzeczy umieszczone na okładkach czy we
wstępniakach. Rzuciło mi się w oczy, że tomik ten nie zawiera ósmego zeszytu
oryginalnej serii i jak dowiedziałem się (czy też raczej mi o tym przypomniano)
z tekstu umieszczonego przed lekturą właściwą, wynika to z faktu włączenia tej
serii do crossoveru THE LAZARUS CONTRACT, który na naszym rynku swojej premiery
się nie doczeka. Dochodzi tam do pewnej sytuacji, która w efekcie sprawia, iż
jeden z członków grupy Damiana Wayne’a zostaje z niej wyrzucony. Dobrze, że
Egmont zdecydował się na umieszczenie tego tekstu w tomie, szkoda tylko, że nie
w jego środku, przez co już na dzień dobry dostajemy w twarz pewnym spoilerem.
Niestety taki jest urok większości serii wydawanych przez DC i Marvela –
większość z nich prędzej czy później i tak wejdzie w skład kolejnego
super-duper ważnego wydarzenia, które potem zostanie wydane jako osobny tom, a
osoby czytające tylko główną serię dostaną w nagrodę za brak zainteresowania
eventem trejdy odrobinę pokiereszowane. Tak właśnie jest w przypadku WEJŚCIA
AQUALADA i nie wiem dlaczego od dłuższego czasu przyjmuję to do wiadomości jako
coś normalnego.
Fabularnie historia totalnie
odzwierciedla to, co jest podane w tytule. Gdy działalność Nastoletnich Tytanów
wychodzi na światło dzienne, a Beast Boy stara się zrobić co może, by ich
jeszcze mocniej rozreklamować, Jackson Hyde postanawia dołączyć do ich
szeregów. Chłopak posiada moce kontrolowania wody i tworzenia z niej
konstruktów, a także jest w trudnym okresie swojego życia i sądzi, iż
dołączenie do grupy Robina może mu znacznie pomóc. Okazję na wykazanie się
dostaje bardzo szybko, ponieważ młodzi herosi muszą zmierzyć się z King
Sharkiem. Gdy Aqualad również stanie na świeczniku, zainteresuje się nim sam
Black Manta.
Benjamin Percy to scenarzysta, który
w DC Odrodzenie prowadzi także solowe przygody Green Arrowa i tamta seria jest
moim totalnym guilty pleasure. Nie jest to dobry komiks, ale moje uwielbienie
do występujących w niej postaci wygrywa z rozsądkiem i cały czas akceptuję
wszelkie głupotki, jakie tam się pojawiają. W przypadku NASTOLETNICH TYTANÓW
taryfy ulgowej już nie ma, a niestety tej pozycji również daleko do bycia w
jakikolwiek sposób dobrą. Percy kolejny raz pokazuje, że nie ma odpowiedniej
ręki do prowadzonych przez siebie postaci i jeśli w danej scenie nie dominuje
Damian Wayne, to zwyczajnie nie ma czym tu się ekscytować. WEJSCIE AQUALADA to
solidna porcja czerstwych dialogów (tytułowy bohater musi co moment rzucać
jakimiś tekstami o pływaniu lub wodzie), słabiutko napisanych interakcji między
herosami (zwłaszcza te z udziałem Kid Flasha i Raven) oraz ich motywacji, a
także wcale nie lepiej prowadzonych złoczyńców. Black Manta co prawda nie
prezentuje się tak kuriozalnie jak Ra’s Al Ghul w pierwszym tomie, lecz mimo to
i tak dziwnie się patrzy, gdy totalnie niedoświadczony Aqualad po krótkiej
gadce motywacyjnej koniec końców wyciera nim podłogę (ups… spoiler).
Wprowadzenie Jacksona Hyde do fabuły
sprawiło, że i tak niedostatecznie zaprezentowani wcześniej członkowie grupy
schodzą na jeszcze dalszy plan i dostają raptem po parę kadrów. Bardzo nie
podoba mi się, że te nieliczne przebitki ich indywidualnych charakterów są do
przesady spłycone, a Percy to kolejny scenarzysta, który przedstawia Beast Boya
niemal tylko i wyłącznie jako kompletnego durnia. Twórca ten nie ukrywa, że
bardzo lubi Damiana Wayne’a i faktycznie całkiem nieźle go czuje, lecz jedna
jaskółka wiosny nie czyni i nie sprawia, że WEJŚCIE AQUALADA jest znacząco lepszą
opowieścią. Ten komiks to typowa, superbohaterska łupanina, powielająca
oklepane schematy bez żadnej dozy oryginalności i podążająca do określonego
finału niczym po nitce do kłębka.
Kilka plusów należy jednak zaliczyć
warstwie graficznej drugiego tomu NASTOLETNICH TYTANÓW. Przede wszystkim
odpowiada za nią Khoi Pham i chociaż brak mu czegoś, co solidnie wyróżniłoby go
na tle konkurencji, to jednak nie można odmówić mu sporej dozy talentu. Na
czterech raptem stronach wspomaga go Pop Mhan, zaś układ kadrów w całości rozplanował
Phil Hester. Tak, w USA są ludzie i od tego ;)
Zdecydowanie spodziewałem się czegoś
więcej po tej serii. Ma ona parę dobrych momentów, lecz niestety tak w pierwszym
jak i drugim tomie przykryte są one przez masę większych lub mniejszych bzdur. Właśnie
w taki sposób seria ta zostanie przeze mnie zapamiętana, a zapowiedziany luźno
na 2019 rok tom trzeci już w moje ręce (prawdopodobnie) nie trafi.
Krzysztof Tymczyński
--------------------------------------------------------------------------
Opisywane wydanie zawiera numery #6-7 oraz #9-11 serii TEEN TITANS.
NASTOLETNI TYTANI TOM 2: WEJŚCIE AQUALADA du kupienia w sklepie Egmontu oraz ATOM Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz