środa, 9 października 2024

ABSOLUTE BATMAN #1

Komiks, którego nikt się nie domagał, a który gdy tylko został zapowiedziany, z miejsca stał się najbardziej wyczekiwaną pozycją od DC tej jesieni, czy nawet roku. ABSOLUTE BATMAN #1 Scotta Snydera oraz Nicka Dragotty ujrzał właśnie światło dzienne, będąc pierwszą serią rozpoczętą w ramach Absolute Universe, czyli nowego, alternatywnego świata napędzanego energią Darkseida. Dobra reklama, liczne wywiady, przykładowe plansze oraz publikowane mniejsze lub większe spoilery zrobiły swoje, podkręcając emocje wśród fanów i zachęcając do sięgnięcia po ten zeszyt. Czy rzeczywiście było warto czekać, czy może zachwyty twórców były zbyt przesadzone?

Gotham City terroryzowane jest w brutalny sposób przez Czarną Maskę oraz jego Party Animals. Do miasta przysłany zostaje agent Alfred Pennyworth z MI6, aby rozeznać się w sytuacji. Zadanie utrudnia mu nowy gracz, który ubrany w kostium nietoperza zamierza na własną rękę rozprawić się z gangiem Black Maska i przywrócić porządek. Konfrontacja Alfreda i Batmana jest nieunikniona.

Nowy start, od zera, bez znajomości innych serii, one-shotów, czy kryzysów. Omawiany komiks ma wszystko to, co powinna zawierać "jedynka", i co powinno pozostawić u czytelnika chęć sięgnięcia po kontynuację. Jest akcja, są zainicjowane ciekawe wątki, rozmieszczone na planszy pierwsze postacie, zaskakujące zwroty akcji oraz rozbudzający apetyt cliffhanger. A przede wszystkim sporo znaków zapytania pozostawionych po to, aby większość osób zajrzała do serii pisanej przez Scotta Snydera także za miesiąc. Tego samego Snydera, który po kilku latach powraca do DC i postaci Batmana, jaka jest mu wyjątkowo bliska, i jaką przedstawiał nam już w przeszłości w różnych wersjach. Nie każdy przepadał za jego pomysłami odnośnie gacka. W ramach DC All In został pozbawiony wszelkich hamulców, przez co udało mu się stworzyć coś innego, co odbiega od tego wszystkiego, co widzieliśmy np. podczas New 52, czy w bardziej odjechanych "bat-metalowych" projektach.

Całość obserwujemy z dosyć nietypowej perspektywy, gdyż narratorem jest tutaj obserwujący z ukrycia Alfred, którego zawsze miło widzieć w świecie żywych. To właśnie razem z nim zapoznajemy się z sytuacją rozgrywającą się w tym alternatywnym Gotham, i z którym odkrywamy sekrety dotyczące życia Bruce'a Wayne'a, jego dzieciństwa, drogi przebytej do momentu zostania zamaskowanym pogromcą zła. I trzeba przyznać, że jak na pierwszy zeszyt dostajemy potężną dawkę informacji pomagającą rozeznać się w problemach mieszkańców, a także w sposobie działania nowego Batmana. Ten ostatni jest młody, nie ma jaskini, batmobilu czy też pomocnego lokaja, ale jest inteligentnym osobnikiem, który m.in. własnymi rękoma buduje swoje miasto i wymyśla strój nietoperza nafaszerowany wieloma nietypowymi gadżetami. Ogólny trzon pozostał, czyli mamy gościa po przejściach, który zakłada charakterystyczny kostium i podejmuje samotną walkę ze złem, ale poza tym wszystko jest nowe, inne. Takiego Mrocznego Rycerza jeszcze nie widzieliśmy, bardziej brutalnego (choć nadal nie zabija) i nieprzewidywalnego, jeśli chodzi o sposób walki, a do tego potężnie umięśnionego, aby jeszcze bardziej budzić strach w przeciwnikach. Z jednej strony może to wyglądać dziwnie, czy momentami komicznie, ale mocno doceniam pomysłowość i oryginalność twórców. 

Dragotta odwalił dobrą robotę tworząc przyjemną w odbiorze szatę graficzną, do której łatwo się przyzwyczaić, i która na dłużej pozostaje w pamięci. Oczywiście największe wrażenie robi jego wersja samego Batmana, którego potężna sylwetka oraz twarz skrywane są w większości w cieniu. Widowiskowe sceny akcji z udziałem nowego Batmana i sposób, w jaki wykorzystuje swoje nowe gadżety to te fragmenty, które miały i rzeczywiście stanowią o sile warstwy wizualnej. Artysta zarzuca nas dużą ilością mniejszych szczegółowych kadrów, co ma swój urok i okazuje się trafionym rozwiązaniem, pozwalając pokazać jeszcze więcej w tym i tak powiększonym już objętościowo zeszycie. Na plus zaliczę również nieoczywistą kolorystykę, design Czarnej Maski oraz Alfreda i oczywiście czekam na to, jak wprowadzeni zostaną w następnych numerach kolejni znani bywalcy Gotham City.

Wiele na temat zawartości ABSOLUTE BATMAN #1 można było dowiedzieć się czytając liczne newsy i spoilery z ostatnich dni oraz tygodni, jakich w sieci wypłynęło przecież całe mnóstwo. Ale nawet mając przed lekturą w głowie dużo danych na jego temat, komiks ten podczas czytania i oglądania dostarcza sporą dawkę frajdy, potrafi zaskoczyć oraz szybko wciąga, a nawet uzależnia. Różne czytałem na przestrzeni lat alternatywne przygody Bruce'a Wayne'a/Batmana i eksperymenty związane z jego originem, zarówno lepsze, jak i gorsze. ABSOLUTE BATMAN już po pierwszym zeszycie pokazuje, że ta konkretna wizja zasługuje na danie jej szansy. Jest to dobry, lekki i przejrzysty punkt startowy oraz idealne otwarcie zarówno dla tych mniej, jak i dla tych bardziej obeznanych ze światem Mrocznego Rycerza czytelników. Szybka, satysfakcjonująca lektura pozostawiająca czytelnika w punkcie, gdzie pragnie jak najszybciej poznać dalszy rozwój wydarzeń. Wszelkie moje oczekiwania wobec tego tytułu zostały spełnione, a zatem twórcy dostają ode mnie kredyt zaufania i na pewno będę tę serię dalej śledził. Wam też polecam.

Komiks kupicie w różnych wersjach okładkowych do wyboru na ATOM Comics.

Autor: Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz