wtorek, 17 grudnia 2019

AIR vol. 1: LETTERS FROM LOST COUNTRIES


Na ATOM Comics trwa właśnie świąteczna promocja, w ramach której można nabyć w absurdalnie/nieziemsko/skandalicznie ultraniskich cenach, sporo różnych wydań zbiorczych. Wśród nich znajdziecie m.in. AIR z imprintu Vertigo za niecałe 20 złociszy za tom (W momencie pisania tego wstępu widzę, że ostały się woluminy 2-4). Uznałem, że to dobra okazja, aby wygrzebać z archiwum i przypomnieć napisaną przeze mnie bodajże w 2011 roku, jeszcze na DC Multiverse, krótką recenzję pierwszego tomu tej serii. Po latach nadal uważam, że to wartościowa seria, choć przez wielu niedoceniana.

Panie i panowie proszę o uwagę! Prosimy rozsiąść się wygodnie w swoich fotelach i zapiąć pasy. Czeka państwa niewiarygodna, podniebna podróż, która na zawsze zmieni państwa zdanie na temat latania. G. Willow Wilson oraz M.K. Perker zapraszają nas do stworzonego przez siebie niezwykłego świata, w którym pewne granice ludzkich możliwości zostają całkowicie zatarte i otwierają się przed nami zupełnie nowe horyzonty. Dosłownie i w przenośni.

Nowa seria autorstwa stawiającej swoje pierwsze kroki w świecie komiksu pisarki, na której styl wpłynął znacząco pobyt w Egipcie oraz przejście na islam, zapoczątkowana została w roku 2008. Ukazała się ona w ramach imprintu Vertigo i zatytułowana została po prostu, niezbyt skomplikowanie -  AIR. Pierwszych pięć zeszytów zostało zebranych w tomie opatrzonym tytułem LETTERS FROM LOST COUNTRIES. Jak można się domyślać, główną bohaterką opowieści jest kobieta, ale to chyba nikogo nie dziwi patrząc na grafikę zdobiącą okładkę. Młoda scenarzystka G. Willow Wilson zadebiutowała u boku pochodzącego z Turcji M.K. Perkera w roku 2007, kiedy to oboje popełnili wspólnie piękną powieść CAIRO. Okazała się ona sporym sukcesem i szybko zdobyła uznanie krytyków, czego dowodem kilka wyróżnień dla tego komiksu. Wymienieni twórcy ponownie połączyli swoje siły rok później i trzeba przyznać, że znów zaskoczyli swoim wykonaniem czytelników na całym świecie. Na potwierdzenie tych słów należy podkreślić fakt, iż AIR było nominowane do Eisnerów w kategorii najlepsza nowa seria komiksowa w roku 2009.

Muszę się przyznać, że po komiks AIR sięgnąłem nie tyle ze względu na nazwisko znanych z CAIRO autorów, ale bardziej z powodu ciekawej, intrygującej okładki #1, na której przerażona kobieta spada w dół z dużej wysokości. Tą kobietą jest Blythe, stewardessa linii lotniczych o nazwie Clearfleet Airlines. Stewardessa, która... ma lęk przed lataniem! Jej spokojne do tej pory życie staje się aż nazbyt ciekawe, gdy wpada ona wbrew własnej woli w niesamowity wir wydarzeń. Jednego dnia jest zwykłą, szarą pracownicą linii lotniczych, zaś drugiego rozpoczyna największą przygodę swojego życia. Etesian Front – tajemnicza organizacja terrorystyczna na czele z Benjaminem Lancasterem, Zayn/Javad – przystojny, ale bardzo zagadkowy młody mężczyzna, Narimar – państwo, które tak naprawdę nie istnieje oraz latający obiekt napędzany niezwykłym silnikiem. Jak dodamy do tego wszystkiego dziwnego stwora przypominającego wyglądem połączenie węża i ptaka, to otrzymujemy mieszankę wybuchową, która nie tylko główną bohaterkę potrafi przyprawić o ból głowy. Mieszanka na tyle ciekawa, że ani przez chwilę nie można się nudzić podczas lektury.

Każda z kolejnych odsłon LETTERS FROM LOST COUNTRIES przynosi ze sobą nowe znaki zapytania, ale jednocześnie odkryte zostają następne elementy układanki. Najciekawiej jest w samej końcówce, gdzie poznajemy załogę niezwykłego, Latającego Pałacu i dowiadujemy się, dlaczego tak bardzo inni zabiegają o zdobycie niezwykłej technologii, jaką skrzętnie skrywa szefowa Clearfleet Airlines. Technologii wymyślonej dawno temu i opartej w dużej mierze na symbolice, która podobnie jak metafizyka odgrywa w tej opowieści ważną rolę. Technologii pozwalającej spojrzeć na proces latania w inny, bardzo oryginalny sposób.

W komiksie pojawia się także znana zapewne miłośnikom szybownictwa i pilotażu Amelia Earhart. Była ona pierwszą kobietą, która samotnie przeleciała nad Atlantykiem w roku 1932, a która podczas próby okrążenia globu pięć lat później zaginęła bez śladu. Jakbyście się zastanawiali, co tak naprawdę się jej przytrafiło (oczywiście według twórców tego komiksu), i jaką rolę odegra w życiu Blythe, to musicie koniecznie sięgnąć po kolejne tomy AIR. Zresztą, jeśli pierwszy zbiór przypadnie Wam do gustu, to i tak sami zapragniecie przeczytać historię Blythe do samego końca. Jeśli natomiast już na początku uznacie, że to nie Wasze klimaty, to nie ma co się dalej łudzić, że opinia ta się zmieni. Chociaż później akcja się rozkręca i według mnie poziom komiksu idzie w górę, w porównaniu do inauguracyjnej odsłony. W tym komiksie poruszane są specyficzne tematy oraz góruje charakterystyczny klimat, który albo szybko wciąga, albo też odpycha. Kwestia gustu.

Ilustraje są z gatunku tych dobrych, ale według mnie nie jakichś rewelacyjnych. Wystarczająco szczegółowe z fajnym odwzorowaniem wszelkich pejzaży i drugiego planu. Przyjemnie się na nie patrzy, taki vertigowski standard w tamtym okresie.

AIR VOL. 1: LETTERS FROM LOST COUNTRIES to niezwykła, oryginalna i poruszająca opowieść. Komiks pokazujący, jak magiczne i ciekawe może być podróżowanie w przestworzach. Komiks będący połączeniem fantasy, romansu, powietrznej przygody oraz wątku związanego z terroryzmem. Zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję zwłaszcza, że jest dostępna w atrakcyjnej cenie (okładkowa to 9,99$) wszystkim tym, którzy lubują się w historiach odbiegających w każdym praktycznie elemencie od tego, z czym mamy do czynienia w komiksach na co dzień. Całość serii składa się z 24 zeszytów oraz czterech wydań zbiorczych.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów AIR #1 - 5

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz