Na ATOM Comics trwa właśnie
świąteczna promocja, w ramach której można nabyć w
absurdalnie/nieziemsko/skandalicznie ultraniskich cenach, sporo różnych wydań
zbiorczych. Wśród nich znajdziecie m.in. AIR z imprintu Vertigo za niecałe 20
złociszy za tom (W momencie pisania tego wstępu widzę, że ostały się woluminy
2-4). Uznałem, że to dobra okazja, aby wygrzebać z archiwum i przypomnieć
napisaną przeze mnie bodajże w 2011 roku, jeszcze na DC Multiverse, krótką
recenzję pierwszego tomu tej serii. Po latach nadal uważam, że to wartościowa
seria, choć przez wielu niedoceniana.
Panie i panowie proszę o uwagę!
Prosimy rozsiąść się wygodnie w swoich fotelach i zapiąć pasy. Czeka państwa
niewiarygodna, podniebna podróż, która na zawsze zmieni państwa zdanie na temat
latania. G. Willow Wilson oraz M.K. Perker zapraszają nas do stworzonego przez
siebie niezwykłego świata, w którym pewne granice ludzkich możliwości zostają
całkowicie zatarte i otwierają się przed nami zupełnie nowe horyzonty.
Dosłownie i w przenośni.
Nowa seria autorstwa stawiającej
swoje pierwsze kroki w świecie komiksu pisarki, na której styl wpłynął znacząco
pobyt w Egipcie oraz przejście na islam, zapoczątkowana została w roku 2008.
Ukazała się ona w ramach imprintu Vertigo i zatytułowana została po prostu,
niezbyt skomplikowanie - AIR. Pierwszych
pięć zeszytów zostało zebranych w tomie opatrzonym tytułem LETTERS FROM LOST
COUNTRIES. Jak można się domyślać, główną bohaterką opowieści jest kobieta, ale
to chyba nikogo nie dziwi patrząc na grafikę zdobiącą okładkę. Młoda
scenarzystka G. Willow Wilson zadebiutowała u boku pochodzącego z Turcji M.K.
Perkera w roku 2007, kiedy to oboje popełnili wspólnie piękną powieść CAIRO. Okazała
się ona sporym sukcesem i szybko zdobyła uznanie krytyków, czego dowodem kilka
wyróżnień dla tego komiksu. Wymienieni twórcy ponownie połączyli swoje siły rok
później i trzeba przyznać, że znów zaskoczyli swoim wykonaniem czytelników na
całym świecie. Na potwierdzenie tych słów należy podkreślić fakt, iż AIR było
nominowane do Eisnerów w kategorii najlepsza nowa seria komiksowa w roku 2009.
Muszę się przyznać, że po komiks
AIR sięgnąłem nie tyle ze względu na nazwisko znanych z CAIRO autorów, ale
bardziej z powodu ciekawej, intrygującej okładki #1, na której przerażona
kobieta spada w dół z dużej wysokości. Tą kobietą jest Blythe, stewardessa
linii lotniczych o nazwie Clearfleet Airlines. Stewardessa, która... ma lęk
przed lataniem! Jej spokojne do tej pory życie staje się aż nazbyt ciekawe, gdy
wpada ona wbrew własnej woli w niesamowity wir wydarzeń. Jednego dnia jest zwykłą,
szarą pracownicą linii lotniczych, zaś drugiego rozpoczyna największą przygodę
swojego życia. Etesian Front – tajemnicza organizacja terrorystyczna na czele z
Benjaminem Lancasterem, Zayn/Javad – przystojny, ale bardzo zagadkowy młody
mężczyzna, Narimar – państwo, które tak naprawdę nie istnieje oraz latający
obiekt napędzany niezwykłym silnikiem. Jak dodamy do tego wszystkiego dziwnego
stwora przypominającego wyglądem połączenie węża i ptaka, to otrzymujemy
mieszankę wybuchową, która nie tylko główną bohaterkę potrafi przyprawić o ból
głowy. Mieszanka na tyle ciekawa, że ani przez chwilę nie można się nudzić
podczas lektury.
Każda z kolejnych odsłon LETTERS
FROM LOST COUNTRIES przynosi ze sobą nowe znaki zapytania, ale jednocześnie
odkryte zostają następne elementy układanki. Najciekawiej jest w samej
końcówce, gdzie poznajemy załogę niezwykłego, Latającego Pałacu i dowiadujemy
się, dlaczego tak bardzo inni zabiegają o zdobycie niezwykłej technologii, jaką
skrzętnie skrywa szefowa Clearfleet Airlines. Technologii wymyślonej dawno temu
i opartej w dużej mierze na symbolice, która podobnie jak metafizyka odgrywa w
tej opowieści ważną rolę. Technologii pozwalającej spojrzeć na proces latania w
inny, bardzo oryginalny sposób.
W komiksie pojawia się także znana
zapewne miłośnikom szybownictwa i pilotażu Amelia Earhart. Była ona pierwszą
kobietą, która samotnie przeleciała nad Atlantykiem w roku 1932, a która
podczas próby okrążenia globu pięć lat później zaginęła bez śladu. Jakbyście
się zastanawiali, co tak naprawdę się jej przytrafiło (oczywiście według
twórców tego komiksu), i jaką rolę odegra w życiu Blythe, to musicie koniecznie
sięgnąć po kolejne tomy AIR. Zresztą, jeśli pierwszy zbiór przypadnie Wam do
gustu, to i tak sami zapragniecie przeczytać historię Blythe do samego końca.
Jeśli natomiast już na początku uznacie, że to nie Wasze klimaty, to nie ma co
się dalej łudzić, że opinia ta się zmieni. Chociaż później akcja się rozkręca i
według mnie poziom komiksu idzie w górę, w porównaniu do inauguracyjnej odsłony.
W tym komiksie poruszane są specyficzne tematy oraz góruje charakterystyczny
klimat, który albo szybko wciąga, albo też odpycha. Kwestia gustu.
Ilustraje są z gatunku tych
dobrych, ale według mnie nie jakichś rewelacyjnych. Wystarczająco szczegółowe z
fajnym odwzorowaniem wszelkich pejzaży i drugiego planu. Przyjemnie się na nie
patrzy, taki vertigowski standard w tamtym okresie.
AIR VOL. 1: LETTERS FROM LOST
COUNTRIES to niezwykła, oryginalna i poruszająca opowieść. Komiks pokazujący,
jak magiczne i ciekawe może być podróżowanie w przestworzach. Komiks będący
połączeniem fantasy, romansu, powietrznej przygody oraz wątku związanego z
terroryzmem. Zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję zwłaszcza, że jest dostępna w
atrakcyjnej cenie (okładkowa to 9,99$) wszystkim tym, którzy lubują się w
historiach odbiegających w każdym praktycznie elemencie od tego, z czym mamy do
czynienia w komiksach na co dzień. Całość serii składa się z 24 zeszytów oraz
czterech wydań zbiorczych.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów AIR #1 - 5
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz