Jeszcze przed startem
inicjatywy znanej jako New 52, za sprawą scenarzysty J.M. Straczyńskiego
pojawiły się informacje o innowacyjnym projekcie o nazwie "Samaritan
X". Miał to być specjalny szpital, czy też klinika dla superbohaterów DCU,
umiejscowiona w Gotham City, służąca leczeniu zarówno tych fizycznych, jak i
psychicznych ran odniesionych przez Batmana, Supermana i spółkę. Z różnych
względów ten wyczekiwany przeze mnie z zaciekawieniem projekt nigdy nie został
zrealizowany, a przynajmniej nie przez jego pierwotnego pomysłodawcę. W 2018
roku, bazując na tamtym temacie, jeden z głównych obecnie architektów
komiksowego świata DC - Tom King, zainicjował nowy kryzys, w którego centrum
umieścił właśnie taką superbohaterską klinikę. Zaprosił swoich czytelników do
Sanktuarium, w którym wizyta wielu herosom pomogła, część z nich niestety
pozbawiła życia, a jednego doprowadziła wręcz do upadku.
Sanktuarium to nierzucający
się w oczy, utworzony na uboczu przez wielką trójcę ośrodek, w którym jak się
okazuje bardzo wielu bohaterów, w tym sami jego twórcy, zaliczyło już (jedną
lub więcej) sesję terapeutyczną. Przy pomocy sztucznej inteligencji,
nowoczesnej technologii oraz specjalnych hologramów, herosi mogą dojść do
siebie po różnych urazach, jakie powstały na ich psychice w wyniku nieustannej
walki ze złem tego świata. To tutaj, w sekrecie przed opinią publiczną,
bohaterowie zmagają się ze swoimi chwilami słabości, dochodząc się do siebie po różnych ciężkich
wydarzeniach i nabierają sił do dalszego działania. Cały ten mechanizm i
opracowany szczegółowo schemat wydaje się pozbawiony wad i w stu procentach
sprawdzalny, do momentu, aż w Sanktuarium dochodzi tragedii. Superman odkrywa
na miejscu zwłoki wielu pacjentów - w większości kompletnie nieznanych - co inicjuje natychmiast śledztwo przy
współpracy z Batmanem oraz Wonder Woman. Głównymi podejrzanymi stają się
Booster Gold oraz Harley Quinn.
O ile run Kinga w BATMANIE
można traktować jako pewną wariację na temat KNIGHTFALLU, o tyle wydarzenia
kręcące się wokół Sanktuarium przywołują pewne skojarzenia z KRYZYSEM
TOŻSAMOŚCI. Scenarzysta sięga tutaj po jeden z jego ulubionych tematów, czyli
zespół stresu pourazowego, pojawiający się w mniejszym lub większym stopniu w
innych jego komiksach. Jeśli oczekujecie zatem typowego, dynamicznego akcyjniaka, gdzie ci dobrzy ścigają tego
złego, a nie interesuje Was zaglądanie do głowy poszczególnych superbohaterów
(nie takie dosłowne oczywiście, jak z użyciem pewnego klucza w L&K), to radzę
poszukać sobie czegoś innego do przeczytania. Wpływ na częste i gęste
nawiązywanie do PTSD, ma oczywiście czas spędzony przed byłego agenta CIA w
Iraku i traumatyczne przeżycia, jakie doświadczają ludzie podczas tego typu
służby. Skoro dotyka do żołnierzy, to równie dobrze i odzianych w kolorowe
trykoty herosów, którzy wykonują równie trudną i ważną misję, co owocuje
zarówno fizycznymi, jak i psychicznymi ranami.
Żonglowanie osobistymi rozterkami i analizowanie zdrowia psychicznego
głównego bohatera, sprawdziło się chociażby na przykładzie Scotta Free, ale już
niekoniecznie w przypadku znacznie większej grupy herosów, i nie przy użyciu
takich, a nie innych metod terapii. Dlaczego?
Sposób, w jaki twórca
zdecydował się leczyć traumatyczne przeżycia pacjentów Sanktuarium obnaża jego
brak wiedzy pana Kinga w temacie, co akurat w jego przypadku bardzo dziwi.
Konsultacja z jakimś fachowcem z tej dziedziny byłaby wielce wskazana. Zamiast
wyszkolonego personelu mamy sztuczną inteligencję, a wielokrotne odtwarzanie
poprzez system hologramów bolesnych zdarzeń/sytuacji, prowadzić powinno raczej
do pogłębienia problemu, a nie do jego wyleczenia. Nie dziwi mnie zatem
kompletnie fakt, że jedna z osób nie wytrzymała, załamała się jeszcze bardziej
i wyładowała swoją frustrację oraz ból na innych. Inna sprawa, że udając się
dobrowolnie do takiej placówki, tak na logikę, każdy powinien pozbyć się
wszelkiego rodzaju broni, a także dobrowolnie założyć jakiś ogranicznik na
swoje moce, skoro wokół tyle innych bohaterów niestabilnych emocjonalnie. Dodając
do tego zaniedbanie systemów bezpieczeństwa placówki (wpuszczone zostają bez
problemu chociażby takie "superbohaterki", jak Harley oraz Ivy) aż
dziw, że wcześniej nikt nie zginął. Perfekcyjny odnośnie każdego detalu Batman
na to pozwolił? Nie wiem, jestem laikiem
w tym temacie, ale takie rzeczy automatycznie przyszły mi do głowy, widząc
zasady panujące w Sanktuarium i to, do czego taka sielanka doprowadziła.
HEROES IN CRISIS nie jest
prowadzony według sprawdzonego schematu, gdzie dochodzi na początku do zbrodni,
a w kolejnych zeszytach, wraz z grupą detektywów, czytelnik powoli łączy ze
sobą poszczególne wskazówki i próbuje odgadnąć, kto jest winny. Już pierwszy
zeszyt, zamiast specjalnie szokować, generuje mieszane uczucia i nie obiecuje
czegoś niesamowitego, nie zachęca szczególnie mocno do dalszego śledzenia.
Kolejne rozdziały wnoszą niewiele, śledztwo jakby stało w miejscu, historia
wydaje się zbyt przeciągana, a zamiast dziewięciu zeszytów wystarczyłoby
maksymalnie 5-6, a i tak nic byśmy nie stracili. Dowody nie są jednoznaczne,
przedstawione wersje całego zdarzenia dosyć sprzeczne, a w głowie czytelnika
pojawia się co raz większa obawa o to, że wszystko to jest nieważne, bo ten w
większości nudny i przeciągnięty komiks nie może zakończyć się w jakiś sensowny
i konwencjonalny sposób. Te obawy się potwierdzają w ostatnich dwóch zeszytach.
Zniesmaczenie, rozczarowanie i najzwyczajniej złość na Toma Kinga, że
zdecydował się tak wyjaśnić morderstwo z pierwszego rozdziału. Lubiany bohater
zostaje złamany i zniszczony. Żałuję strasznie, że dobrnąłem do końca i to
przeczytałem licząc, że finał wynagrodzi wszelkie wcześniejsze niedociągnięcia
i rozczarowania.
HEROES IN CRISIS to twór
niskiej jakości pozbawiony większych emocji, ale oprócz przyjemnej warstwy
graficznej ma również kilka innych pozytywów. Wśród nich kilka scen z udziałem
duetu Blue & Gold, który wlewa trochę humoru w ten ponury i szary klimat,
jaki dominuje w tej historii. Warto przy tej okazji dodać, że Batman, Superman
i Wonder Woman stanowią jedynie dalszy plan, a główny, nietypowy zespół śledczy
tworzą Booster, Beetle, Harley oraz Batgirl. Do plusów zaliczę również wyznania
nagrane przez niektórych pacjentów Sanktuarium, gdzie plansza podzielona
zostaje na 9 paneli. Jednym przychodzi to łatwiej, innym trudniej przyznać się
do swoich słabości i problemów, a takie przeplatanie głównych wydarzeń tego
typu przerywnikami uważam za fajny zabieg zastosowany przez twórców.
Kiedy spojrzymy na listę
artystów odpowiedzialnych za ten komiks, to zobaczymy tam same znane nazwiska,
które łączy jedna rzecz. Wszyscy oni współpracowali już z Kingiem na łamach
jego BATMANA, a zatem są to sprawdzeni fachowcy, na których można polegać.
Pierwsze skrzypce gra tutaj Clay Mann, którego prace jak zwykle stoją na
wysokim poziomie. Cechuje je przejrzysta i szczegółowa kreska, dobrze oddane
emocje przez poszczególnych bohaterów, czy też dbałość o detale zarówno na
pierwszym planie, jak i w tle. Ewidentnie lubi podkreślać muskulaturę, rzeźbę
bohaterów, a także krągłości niektórych postaci kobiecych. W przypadku Batgirl
niestety taki zabieg wypada aż nazbyt przesadzony, co jest dla mnie jednym z
niewielu minusów, jakie zauważyłem w pracach Manna. W różnym stopniu (czasem
prawie cały zeszyt, a czasem zaledwie kilka stron) wspomagają go Mitch Gerads,
Lee Weeks, Travis Moore oraz Jorge Fornes, ale ich obecność w żadnym stopniu
nie zaburza ciągłości historii, a nawet w fajny sposób ją ubogaca. Warstwa
graficzna jest naprawdę przyjemna dla oka, ale nie oszukujmy się, nie są to na
tyle powalające nazwiska, aby tylko i wyłącznie dla nich kupić HEROES IN
CRISIS. W przeciwieństwie chociażby do takiego BATMAN: PRZEKLĘTY, gdzie
przymknąłem oko na przeciętny scenariusz, i który zakupiłem wyłącznie dla
genialnych ilustracji Lee Bermejo.
Każdy ceniony twórca zalicza
zarówno wzloty, jak i upadki. Tutaj mamy przykład tego drugiego. O ile
zaplanowany na początek przyszłego roku MISTER MIRACLE polecam każdemu z
czystym sumieniem, o tyle zakupu HEROES IN CRISIS będę z uporem maniaka odradzał.
Nawiązując trochę do zakończenia tego komiksu, chciałbym móc cofnąć się w
czasie i zapobiec temu, aby Tom King kiedykolwiek rozpoczął prace nad HiC. Wychodząc
z dobrych pobudek i mając do dyspozycji ciekawy temat, tym razem twórca ten
ewidentnie nie stanął na wysokości zadania. Szybka, a nawet bardzo szybka
lektura, o której w miarę pochłaniania kolejnych rozdziałów, równie szybko chce
się zapomnieć. Wiem, że wiele osób i tak nie zważa na negatywne recenzje i
widząc nazwisko Kinga na okładce, sięgnie z ciekawości po ten słabiutki i
rozczarowujący event, gdy ukaże się w Polsce (i może nawet niektórym się
spodoba), ale jakby co ostrzegałem zawczasu.
p.s.
Na potrzeby tej recenzji po
raz drugi już przeczytałem od początku do końca cały ten event. Targany z tego
powodu myślami samobójczymi stwierdziłem, że sam potrzebuję pomocy psychologa i
wizyty w takim DCManiakowym Sanktuarium (oczywiście żart). W każdym razie muszę dojść psychicznie do siebie po
kontakcie z takim komiksowym niewypałem, jaki zaserwował mi pan Tom King. Możliwy przebieg spowiedzi z takiego ośrodka, wzorowany na HiC:
Początek nagrania.
Panel 1 - <Wpatruję się bez
słów w kamerę>
Panel 2 - "Nazywam się
Dawid"
Panel 3 - "Lubię czytać
komiksy"
Panel 4 - "Piszę recenzje
tych komiksów. Nie wszystkie są fajne"
Panel 5 - "Ostatnio
przeczytałem HEROES IN CRISIS"
Panel 5 - <Przerażenie rysuje
się na mojej twarzy> "...i próbowałem go zrozumieć"
Panel 6 - <Opuszczona głowa
i twarz skryta w dłoniach>
Panel 7 - "Popełniłem
błąd, to niemożliwe. Moje życie już nie będzie takie samo"
Panel 8 - <krzyk przez
łzy> "Pomocy!"
Panel 9 - <Wpatruję się bez
słów w kamerę>
Koniec nagrania.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów HEROES IN CRISIS #1 - 9
Komiks będący przedmiotem powyższej recenzji, znajdziecie oczywiście w
sklepie ATOM Comics.
Źródło użytych grafik.
Źródło użytych grafik.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz