czwartek, 5 grudnia 2019

DOM SZEPTÓW tom 1: MOC PODZIELONA


W Śnieniu znalazło się miejsce na jeszcze jeden dom, który znacznie różni się od tych, nad jakimi pieczę sprawują Kain oraz Abel.

Spośród czterech nowych serii ze świata Sandmana, do których wstępy mogliśmy przeczytać na łamach SANDMAN UNIWERSUM, najmniej emocji i zaciekawienia wzbudziła we mnie ta zatytułowana DOM SZEPTÓW. Niczego szczególnego sobie po tym tytule nie obiecywałem, na co z pewnością duży wpływ ma fakt, iż wszelkie klimaty związane z wudu najzwyczajniej nie należą do moich ulubionych. Po komiksy oparte na tej tematyce sięgam zatem rzadko. Kilka stron prologu autorstwa Nalo Hopkinson i Dominike Stanton to jednak za mało, aby od razu wyrobić sobie jakąś opinię i przewidzieć kierunek, w jakim podąży DOM SZEPTÓW, stąd oczywiście dałem szansę twórcom, aby na łamach pierwszych sześciu zeszytów przekonali mnie do swojej wizji. Czy wymieszanie elementów wudu ze światem snów to dobry pomysł, który przypadnie mi do gustu?

W trakcie niepozornej zabawy i czytania wersetów pewnej książki, cztery dziewczyny uwalniają nieświadomie jedno z bóstw wudu o imieniu Szankpanna. Bożek ten znany jest z rozprzestrzeniania wszelkich epidemii, zaraz i innych infekcji, a jedną z nich natychmiast sprowadza na znany nam świat. Infekcja rozszerza się poprzez bezpośredni kontakt, zamieniając ludzkie ciała w puste skorupy oczekujące śmierci. Ich dusze natomiast błąkają się zagubione w Śnieniu, które przeżywa kryzys po odejściu swojego władcy. Do krainy snów przeniesiona zostaje także niespodziewanie bogini Erzulie i jej specyficzny dom w kształcie łodzi. Erzulie musi odzyskać opuszczające ją z każdą chwilą siły, znaleźć drogę powrotną oraz naprawić szkody wyrządzone przez Szankpannę.

Tak naprawdę jakaś większa wiedza na temat wydarzeń z serii SANDMAN, czy też innych jej spin-offów nie jest tutaj szczególnie wymagana, aby lepiej zrozumieć wydarzenia, jakie rozgrywają się w pierwszym rozdziale. Bardziej pożądane wydaje się w tym miejscu orientowanie czytelnika w tematyce wudu, gdyż na każdym kroku pojawiają się jakieś mało przystępne nazwy, imiona, czy zwroty, które utrudniają płynne poruszanie się pomiędzy poszczególnymi stronami. Do tego sporo francuskich zwrotów, które nie są przetłumaczone, co razem ze wszystkim co dotyczy Loa, siłą rzeczy zmusza czytelnika do robienia sobie przerw i posiłkowania się wujkiem google. A przynajmniej ja tak robiłem, aby niczego istotnego nie ominąć, a także mieć lepszy pogląd na to, co chcą mi przekazać twórcy. Akcja komiksu rozgrywa się dwutorowo, co jeszcze dodatkowo miesza w głowie i utrudnia połapanie się w tym, co takiego właściwie się dzieje. Nie wiem, jak będzie w kolejnych odsłonach, ale MOC PODZIELONA zdecydowanie nie należy do komiksów lekkich, łatwych i przyjemnych. Tak naprawdę nadal nie potrafię zrozumieć pewnych rzeczy, które się na jego łamach rozegrały (kto? skąd? jak? i dlaczego?).

Krótko wspomnę jeszcze o rysunkach. Te wykonał artysta, o którym nigdy wcześniej nie słyszałem. Jego styl jakoś specjalnie nie zachwyca, ale też nie rozczarowuje. Nie moja bajka, nie mój gust i tyle. Po prostu solidnie wykonane ilustracje, które w sumie całkiem nieźle oddają szaleństwo i poplątanie, jakie panują na kartach tego komiksu. Jakimś wielkim fanem "DOMO" z pewnością nie zostanę, i wcale nie przejmę się, że mogę być w tym wypadku w mniejszości. Podobają mi się natomiast, i to nawet bardzo, okładki poszczególnych zeszytów wykonane przez Seana Andrew Murraya.

Pod koniec, w ramach dodatków, podziwiać można jedną i tylko jedną okładkę alternatywną Billa Sienkiewicza (po prostu więcej wariantów okładkowych nie powstało), a także siedem stron szkicownika, gdzie w większości widzimy poszczególnych bohaterów tej serii.

Pierwszy tom ŚNIENIA Simona Spurriera spełnił swoją podstawową funkcję, czyli zainteresował mnie i wciągnął na tyle, że mam ochotę sięgnąć po więcej. Z DOMEM SZEPTÓW ten zabieg się nie udał. Pomimo pozytywnego nastawienia, z jakim podchodziłem do tej lektury, niestety potwierdziły się wszystkie moje obawy odnośnie tego komiksu. Pojawia się sporo nowych postaci, z którymi nie sposób było sympatyzować (wyjątek stanowi Wuj Poniedziałek), dużo niejasności, zagmatwania, nieprzystępnej terminologii i dwóch głównych, przeplatających się wątków, których rozwijanie ciężko się śledziło. Świat Erzulie Fredy Dahomey, w każdym jej wcieleniu, i jej fanatycznych wyznawców, zdecydowanie nie jest światem, który przypadnie do gustu każdemu miłośnikowi SANDMANA. Ogólnie czytając ten komiks bardzo się męczyłem i chciałem jak najszybciej dobrnąć do końca, a przecież nie o to w tej zabawie chodzi. Bardzo egzotyczny dodatek do mitologii stworzonej przez Neila Gaimana, który śmiało można sobie odpuścić. Być może miłośnicy mieszanki magii, wudu, duchów oraz fantastyki docenią i polubią ten komiks, a zatem jak najbardziej zachęcam ich, aby dali tej serii szansę. Ja już jednak na tym etapie podziękuję, czekając bardziej na KSIĘGI MAGII oraz LUCYFERA.

Swoją drogą jestem bardzo ciekaw, jak inni czytelnicy odbierają DOM SZEPTÓW, i czy jest dla nich bardziej przystępny oraz wciągający, niż dla mnie. Zachęcam do dzielenia się swoimi opiniami.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów HOUSE OF WHISPERS #1 - 6

Komiks ten znajdziecie m.in. w internetowym sklepie Egmontu, a także na ATOM Comics.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz