Po prologu i wstępie, jakim okazał się w rzeczywistości album THEIR DARK DESIGNS, stało się jasne, że to Joker od początku pociąga za sznurki, planując szczegółowo kolejną z cyklu niezapomnianych, szalonych i spektakularnych potyczek ze swoim odwiecznym wrogiem. Tym razem klaun postanowił rozpętać istne piekło oraz wprowadzić jeszcze większy chaos w i tak mocno pokiereszowanym ostatnimi wydarzeniami mieście Gotham, wykorzystując fortunę oraz zabawki odebrane podstępnie swojemu przeciwnikowi. Balonik oczekiwań został odpowiednio nadmuchany przez scenarzystę, a JOKER WAR miała być spektakularną pod każdym względem historią, po której, a jakże, nic już w relacjach Batman-Joker nie będzie takie samo. No właśnie - miała, bo w praktyce okazało się, że sfinalizowana na łamach jubileuszowego, setnego numeru BATMANA opowieść nie była tym, co czytelnikom w zapowiedziach obiecywano.
Szybko okazało się, że o ile Tynion dobrze sprawdził się w roli scenarzysty DETECTIVE COMICS, o tyle niekoniecznie musi się to przełożyć na podobny sukces w przypadku nieco bardziej prestiżowego tytułu, jakim jest BATMAN. Może i mniej wymagający odbiorca zadowoli się tego typu superbohaterską rozrywką, ale duża część osób, w tym ja, odczuwa spory niedosyt. JOKER WAR skupia się na wielu postaciach i od pierwszych stron rzuca nas w wir różnych problemów, które za sprawą Jokera spadły na Gotham. Tytuł całego story arcu i tego albumu ma za zadanie głównie przyciągnąć uwagę i nakręcić sprzedaż, gdyż w rzeczywistości porachunki na linii klaun-Bruce są jedną z kilku kwestii, jakie porusza James Tynion IV. Trochę wygląda to tak, jakby twórca dopiero pod koniec przypomniał sobie o czym miała być ta historia i zaserwował nam, nie mogło być inaczej, trochę krwawej oraz brutalnej wymiany ciosów.
Tak, jak jeszcze przed New 52 Tony Daniel miał dziwną manię wprowadzania do BATMANA "egzotycznych", dziecięcych sidekicków (np. Catgirl), tak teraz James Tynion postanowił zarzucić nas nowymi postaciami, które mają ubogacić i tak już upchany do maksimum różnymi zbirami i samozwańczymi pogromcami zła Gotham City. Punchline w swoim debiucie nie zachwyciła niczym oryginalnym, podobnie podczas całej najnowszej, zaplanowanej przez Jokera intrygi, ale epilog z jej udziałem daje jakąś nadzieję na to, że w przyszłości postać ta rozwinie się w nieco innym, ciekawszym kierunku. Clownhunter z kolei dodany został niepotrzebnie i na siłę. Jeszcze jeden dzieciak, który bierze sprawy w swoje ręce i ubrany w cudaczny kostium wyżywa się na złoczyńcach. Już to gdzieś widziałem, już o czymś podobnym czytałem i nie widzę tu nic nowego, co warto ciągnąć w następnych zeszytach.
Najmocniejsze strony omawianego komiksu to według mnie występ Harley Quinn, a także sceny z udziałem Alfreda. Scenarzysta dosyć dobrze czuje postać HQ, pokazuje pewne rzeczy z jej perspektywy, tworzy ciekawe dialogi pomiędzy nią a Batmanem. Z kolei trochę kontrowersyjne sięgnięcie po zamordowanego przez Bane'a Pennywortha to szansa dla Bruce'a, aby po raz kolejny zmierzyć się z problemem straty swojego przybranego ojca, przyjaciela i towarzysza w boju. Początkowo wydawało mi się to trochę niesmaczne, ale w szerszej perspektywie taki zabieg uznaję za udaną zagrywkę.
Nie ma co się oszukiwać - od początku można było się spodziewać, jak w ogólnym zarysie cała ta opowieść ostanie sfinalizowana, stąd większego zaskoczenia po prostu być nie mogło. Pewne rzeczy muszą w DC pozostać niezmienione, a odwieczna walka pomiędzy Batmanem i Jokerem musi toczyć się dalej, bo przecież na tym ten komiksowy biznes między innymi polega. Jeśli ktoś łudził się, że tym razem będzie jakiś przełom w utartym od lat schemacie, to zapewne wynika to ze zbyt małego jeszcze doświadczenia, jeśli chodzi o ilość przeczytanych komiksów superhero. Po Tynionie przyjdzie inny twórca i w pewnym momencie sam postanowi napisać własną, "ostateczną potyczkę pomiędzy tymi dwoma postaciami, po której nic nie będzie już takie, jak wcześniej". Wyczuwalne jest także to, iż setny zeszyt miał być w pierwotnym zamierzeniu zwieńczeniem kilkunastoczęściowego runu dotychczasowego scenarzysty, ale jak wiadomo w między czasie zapadła decyzja o pozostawieniu go na tym stanowisku.
Duże pole do popisu dostaje odpowiadający za narysowanie tej historii artysta, który w pełni wykorzystuje otrzymaną szansę i pokazuje się z jak najlepszej strony. Tym razem nie mamy do czynienia z kilkoma twórcami i mieszanką stylów, tylko z jednolitą od początku do końca szatą graficzną, za którą odpowiada niezwykle utalentowany Jorge Jimenez. Zarówno te większe, jak i te mniejsze kadry są wystarczająco dopracowane, a niektóre naprawdę robią fenomenalne wrażenie. Hiszpan pokazał, że jest wręcz stworzony do rysowania komiksu superbohaterskiego, a zwłaszcza takiego, gdzie akcja toczy się w szybkim tempie, gdzie mamy do czynienia w licznymi wybuchami, pojedynkami, zniszczeniami itp. Gwarantuję, że miłośnicy twórczości Jimeneza z pewnością i tym razem się nie zawiodą. Chociażby dla jego ilustracji warto sięgnąć po JOKER WAR, które stanowią jeden z nielicznych atutów omawianego komiksu. Po głównej opowieści umieszczone zostały dwa krótsze epilogi, za które odpowiadają odpowiednio Carlo Pagulayan oraz Guillem March. Obaj znani z pierwszego tomu, obaj świetni i prace obu chętnie zobaczyłbym w kolejnych odsłonach.
Drugi tom BATMANA, za którego scenariusz odpowiada James Tynion IV cierpi na podobną przypadłość, co inauguracyjna historia autorstwa tego scenarzysty. Teoretycznie dzieje się dużo, ale w praktyce niewiele mamy ciekawych, zaskakujących i zachwycających czytelnika scen/wydarzeń/dialogów. Z pewnością w pamięci na dłużej zapadnie mi przyjemna dla oczu szata graficzna, ale już fabuła nie zalicza się do tych, do których będzie się za jakiś czas wracać. Tynion chciał pociągnąć jednocześnie kilka srok za ogon, skupiając się na wielu postaciach i skacząc z jednego wątku do drugiego, przez co niestety najmniej czasu antenowego poświęcił na kwestii samego Jokera. Finał raczej przewidywalny, a osoba Ghost Makera jakoś szczególnie nie zachęca do tego, aby sięgnąć po następne wydanie zbiorcze. Sprawdzę je ze zwykłej ciekawości, ale po przeciętnym THEIR DARK DESIGNS oraz rozczarowującym JOKER WAR, jakoś nie robię sobie już nadziei, iż aktualny scenarzysta BATMANA ma jakiś ciekawy i oryginalny pomysł na pisanie solowych przygód Mrocznego Rycerza.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN #95 - 100.
Omawiany komiks znajdziecie w ofercie sklepu ATOM Comics.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz