Chyba pierwszy raz mi się zdarzyło, że przed recenzją w ogóle nie wiedziałem, o czym będzie opisywane przeze mnie dzieło - jedną z zalet egzemplarzy recenzenckich jest jednak możliwość zapoznania się z komiksami, które w innym wypadku pozostawałyby przeze mnie zupełnie niezauważone. Teraz już mogę wyjaśnić innym laikom, że TOP 10 to dzieło Alana Moore'a opowiadające o perypetiach policjantów operujących w Neocity - mieście, którego każdy mieszkaniec posiada supermoce bądź jest zamaskowanym mścicielem. Jednocześnie, "vigilantyzm" jest tamże zakazany, a prawo do używania swoich mocy do walki z przestępczością mają wyłącznie funkcjonariusze policji. Główną, 12-częściową miniserię Egmont wydał w 2017 roku, w opisywanym tomie znajdziemy za to spin-offy tejże.
Tych spin-offów jest trzy: W ROKU 1949, SMAX i POZA NAJDALSZYM KOMISARIATEM. Bardziej obeznani zauważą więc, że brakuje DEADFELLAS - to trochę dziwne, że nie uwzględniono jej ani tutaj, ani w poprzednim tomie, przez co polscy czytelnicy nie mogą poznać wszystkich opowieści z tego uniwersum; nie ma co jednak ronić łez, zważywszy na fakt, że DEADFELLAS to jedynie króciutka opowiastka i zapewne da się bez niej obejść. Wracając do opisywanego zbioru, dwie z trzech historii są autorstwa Alana Moore'a - którego już na wstępie trzeba pochwalić za sam koncept Neocity - zaś trzecia wyszła spod pióra Paula Di Filippo. Każda z nich jest utrzymana w zupełnie innym klimacie, stąd każdemu trzeba poświecić osobny akapit, co też czynię niżej. Na początku wspomnę tylko, że wspólnym mianownikiem wszystkich opowieści jest olbrzymia liczba smaczków, easter eggów i mrugnięć oka do czytelnika - ci bardziej obeznani w komiksach znajdą tu odniesienia do wielu bohaterów i motywów znanych z klasycznego superhero, a każdy kadr warto oglądać dokładnie, żeby wypatrzeć wszystkie znane z popkultury postacie pojawiające się gdzieś w tle; dziwię się, że nie skończyło się pozwami (albo nic o tym nie wiem), aczkolwiek na przełomie wieków, kiedy powstawało TOP 10 nawet duże korporacje miały nieco luźniejsze podejście do praw autorskich.
W ROKU 1949 to swoisty prequel serii, pokazujący początku Neocity jako miasta, do którego trafili wojenni bohaterowie obdarzeni specyficznymi talentami, i to niezależnie od strony konfliktu; stąd mamy w metropolii zarówno dzielnych amerykańskich chłopców, jak i szalonych nazistowskich naukowców, którym USA udzieliło azylu - jeśli dodamy do tego roboty, do których "organiczni" czują wyłącznie pogardę oraz węgierskie wampiry tworzące strukturę mafijną, otrzymamy mieszankę wybuchową. I to może nawet zbyt wybuchową, gdyż tak duża liczba grup o sprzecznych interesach sprawia, że niektóre wątki są ledwie zarysowane (stosunki pomiędzy ludźmia a blaszakami), a inne rozwiązane stanowczo za szybko (pogłoski o szykowanym wojskowym puczu). Jednakże mimo iż wolałbym, by scenarzysta skupił się na jednym motywie i go odpowiednio pogłębił, czytało mi się to bardzo dobrze - nawet nie zauważyłem, kiedy pochłonąłem te 100 stron. Poza ciekawymi bohaterami dużą w tym role odgrywała warstwa graficzna autorstwa Gene'a Ha, nie tylko dobra technicznie, ale i perfekcyjnie pasująca do klimatu opowieści - klimat noir aż się z niej wylewa.
SMAX to opowieść poświęcona przede wszystkim tytułowemu Smaxowi i stanowi jego origin story - wraz z niebieskim półogrem i jego partnerką Robyn przenosimy się do świata, z którego ten pierwszy pochodzi - a jest to świat będący światem typowo baśniowym, z elfami, krasnoludami i całą resztą. Całość jest tutaj przede wszystkim parodią historii fantasy, i to parodią naprawdę śmieszną. Niejeden raz wybuchałem gromkim śmiechem, czy to podczas wizyty w urzędzie w celu rejestracji wyprawy, czy też np. kiedy pojawiająca się na niebie postać kobiety z wężowym ogonem i trzema głowami, przez Robyn odczytana jako omen, jest przez Smaxa określona normalnym zjawiskem pogodowym. Ponownie, klimat historii idealnie odzwierciedlają tutaj kreskówkowe rysunki wykonane przez Zandera Cannona - kiedy przeglądałem tom przed czytaniem, spoglądałem na nie z niechęcią, ale już kilka stron lektury wystarczyło, bym się do nich przekonał. Niestety, w SMAX Moore postanowił zawrzeć także wątek kazirodczy i nawet mimo że początkowo próbuje w nim uderzać w komediowe tony, to i tak jest to obrzydliwe; tym bardziej, że konkulzją jest coś w rodzaju "spoko, nie ma problemu, nie powiemy innym, że jesteście spokrewnieni, więc luz". Jestem ciekawy, co czuli fani oryginalnej serii dowiadując się, że jeden z głównych bohaterów przybył do Neopolis głównie dlatego, że nie potrafił opanować chuci w stronę swojej własnej siostry.
POZA NAJDALSZYM KOMISARIATEM to najsłabsza historia w tomie - być może ze względu na innego autora, być może z uwagi na odcinanie kuponów od pierwszej serii - ale nie znaczy to, że jest słaba sama w sobie; po prostu w porównaniu z dwoma pozostałymi, oryginalnymi opowieściami jest ona bardzo zwyczajna, o ile zwyczajne mogą być losy drużyny, w której składzie znajdziemy psioludzką hybrydę, syrenę i tym podobne indywiduua. Czyta się to jednak całkiem nieźle, postacie są sympatyczne i czuć przyjaźń, która je łaczy, a i obecny tu i tam humor nie przeszkadza; w sumie, całość przywodziła mi na myśl bardzo lubiany przeze mnie serial BROOKLYN 99. Rysunki tym razem trzymają raczej standardowy poziom i ani nie przeszkadzają, ani nie pomagają w odbiorze - Jerry Ordway wykazał się tu solidną, rzemieślniczą pracą, za to zdecydowanie najczęściej sięgał po wizualne easter egggi, o których pisałem na początku.
Podsumowując, SMAX I INNE OPOWIEŚCI to z całą pewnością komiks warty polecenia - jeśli lubisz superhero, ale chciałbyś bardziej oryginalnego podejścia, na pewno się nie zawiedziesz. Ciekawy scenariusz, sympatyczni bohaterowie i dużo humoru przy jednym sporym zgrzycie - całość w skali szkolenj zasługuje na 4+/6.
Andrzej Radziejewski
Opisywany album możecie kupić w sklepie wydawcy lub na ATOM Comics.pl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz