Kilkanaście dni temu na naszym rynku zadebiutowały komiksy MŁODZI TYTANI: RAVEN oraz CATWOMAN: W BLASKU KSIĘŻYCA, które zapoczątkowały w Polsce Egmontowską linię wydawniczą ”DC Powieść Graficzna 13+”. Ponadto również niedawno pojawiły się majowe zapowiedzi tego wydawnictwa, wśród których znalazło się miejsce dla KOD ORACLE oraz WONDER WOMAN: ZWIASTUNKA WOJNY. O dwóch pierwszych nie będę może zbyt wiele pisać, ponieważ pierwsze recenzje i opinie znajdziecie już w sieci, a i u nas będą się sukcesywnie pojawiać, to jednak w dalszej części tekstu w paru zdaniach przybliżę całe ”DC Young Adults”, opowiem o majowych tytułach i pospekuluję nieco nad tym, co jeszcze może nam zaserwować w tej kategorii wydawnictwo Egmont. Zapraszam.
Aaaale o co chodzi?
DC Ink pod tą nazwą przetrwało tylko do końca 2019 roku. Wraz z nastaniem kolejnego, nazwa została zmieniona na tą, którą wspomniałem powyżej. To samo spotkało DC Zoom i oczywiście dzięki temu mamy mały chaos stylistyczny, ponieważ zdążyło ukazać się parę pozycji komiksowych, mających na grzbiecie logotyp Ink/Zoom. Z czasem oczywiście zmieniły się też ogólne założenia, ponieważ DC stwierdziło, że oprócz całkowicie nowych powieści graficznych dorzuci także sporadycznie do oferty rzeczy, które wcześniej wychodziły w zeszytach i/lub są adaptacjami.
2019, czyli jeszcze jako Ink
Pierwszy komiks spod szyldu DC Ink opublikowany został 2 lutego 2019 roku i bohaterką tego komiksu wcale nie była Wonder Woman czy któraś z największych ikon DC. Komiksem tym było MERA: TIDEBREAKER (Daniele Page/Stephen Byrne). Jego bohaterką była nastoletnia wówczas córka Xebel, dawnej części Atlantydy. Całe jej życie polega na nauce, lecz nie takiej, jakiej by oczekiwała. Mera jest uczona, by być dobrą i przykładną żoną dla przyszłego króla tej krainy. Ta jednak chce sama decydować o swoim losie, więc wpada na złowieszczy pomysł – by udowodnić swoją wartość, zabije ona samego Aquamana. Nic nie idzie tak jak powinno, ponieważ Mera i Arthur zakochują się w sobie, co może stać się przyczyną wielkiej, podwodnej wojny. Komiks skupia się na rozdarciu, co zresztą często będzie powtarzane w kolejnych komiksach, pomiędzy tym, czego bohater/bohaterka chce, a co ”powinien/powinna” i chyba trudno o bardziej uniwersalny problem dotyczący dzisiejszej młodzieży. Zewsząd jesteśmy atakowani przymusami należenia do odpowiedniego wzorca (należy to, nie powinno się tego, MUSISZ tak, bo nie wypada inaczej), przez co konsekwentnie tracimy własną indywidualność, a skala tego zjawiska jest tak ogromna i silna, że często nawet nie zdajemy sobie z tego sprawę. Tytuł o Merze skupił się właśnie na tym oraz na buncie przeciwko oczekiwaniom i mnie kompletnie przekonał. To historia mądra oraz ciekawa, wysuwająca na pierwszy plan Merę (Arthur jest tu jednak raczej drugoplanowy) oraz mówiąca językiem na tyle uniwersalnym, by dotrzeć do osób niekoniecznie z grona ”young adults”. To ciepła historia o wolności, obowiązku, miłości i odwadze. DC Ink objawiło ludziom swoje oblicze i jakoś trudno było nie spodziewać się tego, by kolejne publikacje były w pewnym sensie, klimatycznie bardzo podobne.
Kolejne dwa wydane przez Ink tytuły to właśnie te, które niedawno ukazały się nakładem wydawnictwa Egmont. Nie będę więc tu ich szczególnie mocno poruszał, ale dorzucę tylko, że przynajmniej ten tytuł o Raven warto polecić.
Niedługo potem DC opublikowało BATMAN: NIGHTWALKER Stuarta Moore’a i Chrisa Wildgoose’a, które jest komiksową adaptacją opowieści pod tym samym tytułem, który napisała Marie Lu. Ten tytuł bez cienia wahania sobie odpuściłem. Warto jednak odnotować, że była ostatnia pozycja z logiem Ink na grzbiecie.
2020 i dalej, czyli już jako DC Graphic Novels for Young Adults
Równie niewiele mogę napisać o WONDER WOMAN: ZWIASTUNKA WOJNY (Louise Simonson/Kit Seaton), czyli kolejnej pozycji z tej linii, będącą adaptacją książki. Komiks sobie odpuściłem, ponieważ zapoznałem się z wydaną zresztą i w Polsce powieścią, która… no, nie zachwyciła. Piszę o tym TUTAJ.
KOD ORACLE (Marieke Nijkamp/Manuel Preitano) z kolei już jak polecam… przynajmniej częściowo. Jest to komiks w którym Barbara Gordon ulega wypadkowi, trafia na wózek inwalidzki i przechodzi rehabilitację w miejscu, w którym co rusz znikają w tajemniczych okolicznościach kolejni pacjenci. Fajne… nie, to złe słowo. Z odpowiednim wyczuciem jest tu przedstawiony proces oswajania się Babs z własną niepełnosprawnością oraz nowymi ograniczeniami własnego ciała, ale i chyba nic ponadto, ponieważ ten bardziej kryminalny wątek totalnie mnie nie porwał, a dodatkowo cierpiał na łopatologiczną dosłowność.
O kolejnych dwóch komiksach z linii young adults nie mogę za wiele napisać. GOTHAM HIGH (Melissa de la Cruz/Thomas Pitilli) nie przekonał mnie konceptem szkolnego, miłosnego trójkąta pomiędzy Seliną Kyle, Bruce’em Wayne’em i Jackiem Napierem, więc tytuł ten sobie odpuściłem. Podobnie zrobiłem z THE LOST CARNIVAL: A DICK GRAYSON GRAPHIC NOVEL (Michael Morecci/Sas Milledge), ponieważ, tak przyznaję się do tego, nie znoszę postaci Nightwinga. Na szczęście bodaj tego samego dnia ukazał się jeszcze kolejny mój pewniak do wydania w Polsce.
Miesiąc później (czerwiec 2020) w USA pojawiły się dwa kolejne komiksy dla młodszych odbiorców. WONDER WOMAN: TEMPEST TOSSED (Laurie Halse Anderson/Leila Del Duca) w mojej ocenie ucierpiało głównie na tym, że wydano ten tytuł niecałe pół roku po WONDER WOMAN: ZWIASTUNKA WOJNY, ponieważ w zasadzie są to komiksy o tym samym, tylko nieco inaczej zrealizowane. Kolejny raz mamy do czynienia z opowieścią o tym, jak młoda Diana trafia do świata ludzi, który jest zupełnie inny niż sądziła i próbuje się w nim jakoś odnaleźć. TEMPEST TOSSED na pewno wygrywa tym, że jest oryginalną fabułą oraz świetnymi rysunkami, ale jednak jakoś niczego mi nie urwało podczas lektury.
Co innego mogę napisać o YOU BROUGHT ME THE OCEAN (Alex Sanchez/Jul Maroh), którego wydania w Polsce nie spodziewam się zupełnie, bo siedziba Egmontu zostałaby spalona do gołej ziemi przez ”patryjotów”. Komiks skupia się na młodym Aqualadzie, który musi zmierzyć się naraz z wieloma problemami dorastania. Najpierw odkrywa on, że jest gejem i właśnie zakochuje się w koledze z klasy. Następnie, że jego najlepsza przyjaciółka skrycie się w nim podkochiwała. Ponadto te dziwne znamiona, które całe życie nosi, to dowód na pochodzenie z Atlantydy. No i co gorsze, uaktywniają się jego moce. To pierwszy tak mocno nakierowany na tematykę LGBT przedstawiciel tej linii i jego twórcy nie bawią się zbytnio w niedosłowność (choć, oczywiście, trzymają się granic wiekowych). Mamy tu więc nawet homoseksualną scenę seksu!!!1! Demoralizujo! Dobra, żarty żartami, a tymczasem mnie w YOU BROUGHT ME THE OCEAN ujęło najmocniej to, jak naturalnie twórcom udało się pokazać rozterki głównego bohatera, który po odkryciu kolejnych praw dotyczących samego siebie czuje się jak odmieniec, ktoś gorszy czy niewłaściwy. Komiks momentami jest autentycznie wzruszający i o ile warstwa graficzna nie powaliła mnie na kolana, to jednak z czystym sumieniem polecam ten tytuł.
Kolejne dwie pozycje, a więc MŁODZI TYTANI: BEAST BOY (tłumaczenie tytułu własne, jest to kontynuacja wydanego u nas komiksu o Raven) i SUPERGIRL: BEING SUPER (Mariko Tamaki/Joelle Jones) ominąłem, więc niewiele mogę o nich napisać. I tak oto dochodzimy do czterech ostatnich (chyba, że coś mnie ominęło?), dotychczas wydanych komiksów z linii young adults.
Strasznie… stereotypowo podchodziłem do VICTOR AND NORA: A GOTHAM LOVE STORY (Lauren Myracle/Isaac Goodhart, a więc ten sam duet co w przypadku wydanej w Polsce Catwoman), które z jednej strony okazało się dokładnie tym, co zapowiadał już sam tytuł, a z drugiej zaś tak przyjemnie prezentowało się na stronach przykładowych. W końcu się złamałem i kupiłem ten komiks, a decyzji swej nie żałuję. Tak, jest to historia miłosna i w sumie niewiele więcej, ale taka fajna, że nawet moje nieczułe serce drgnęło kilka razy. Victor to młody naukowiec, który ma przed sobą wielką karierę w kriogenice. Nora pełna życia nastolatka, która chce czerpać z niego pełnymi garściami, lecz z powodu rzadkiej choroby nie może. Młodzi poznają się i zakochują, a gdy Victor poznaje prawdę o swojej wybrance, nie zawaha się postawić na szali własnej kariery naukowej, by tylko wymyślić dla niej lekarstwo. Albo chociaż kupić więcej czasu. I znowu nie jest to może najlepsza opowieść spośród wszystkich dziś wspomnianych, to jednak bije z niej takie swoiste, gra słów niezamierzona, ciepło, że trudno jej się oprzeć. Dla mnie pozycja ciekawsza niż CATWOMAN: W BLASKU KSIĘŻYCA.
Z kolei HOUSE OF EL (Claudia Gray/Eric Zawadzki) przedstawia ciekawe spojrzenie na upadek Kryptonu. Obserwujemy tu przedstawicieli dwóch różnych klas społecznych planety, którzy stają ramię w ramię w obliczu wydarzeń, które mogą doprowadzić do zagłady. Autorzy serwują nam tu historię opozycji względem ustalonych tradycji napisaną na tyle dobrze, że przez dłuższy czas trudno orzec kto tu właściwie jest tym złym. Kolejny raz podnoszony jest wątek młodzieńczej odwagi i buntu, które jednak mogą momentami doprowadzać do nie do końca najlepszych decyzji. Cykl ten jednak jest planowany na trzy odsłony i chociaż pierwsza z nich zdecydowanie jest na plus, to jednak przed gorącym polecaniem jeszcze się wstrzymam. Kolejne odsłony mogą tu dużo napsuć.
Kilka dni temu ukazało się NUBIA: REAL ONE, lecz jeszcze do mnie nie dotarło, więc się na razie nie wypowiem.
Natomiast z rzeczy już zapowiedzianych w ciemno kupiłem w preorderze POISON IVY: THORNS oraz I AM NOT STARFIRE. Generalnie, jak widać po całym tym tekście, mocno kibicuję tej inicjatywie zarówno w USA jak i w Polsce. A jeśli chęci i siły pozwolą, to za jakiś czas w podobny sposób napiszę co nieco o DC Zoom/DC Graphic Novels for Kids. Tam też jest już kilka naprawdę udanych pozycji.
Krzysztof Tymczyński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz