środa, 31 marca 2021

THE LOW, LOW WOODS

W Polsce ukazały się do tej pory dwa komiksy z linii Hill House Comics, zaś w kolejce czekają pozostałe trzy serie (plus może kiedyś w formie zbiorczej zebrany zostanie także SEA DOGS). O ile na pierwsze odsłony KOSZ PEŁEN GŁÓW, czy też RODZINA Z DOMKU DLA LALEK, kiedy oba tytuły zostały po raz pierwszy zapowiedziane w USA, czekałem z dużym podekscytowaniem i równie wysokimi oczekiwaniami, o tyle nie mogę tego samego powiedzieć o innej recenzowanej dzisiaj mini serii. W przypadku THE LOW, LOW WOODS był to wynik kilku rzeczy, w tym nic nie mówiące nazwiska twórców, niezbyt okazała okładka, czy też średnio zachęcający, w porównaniu do chociażby wspomnianych wyżej tytułów, opis. Oczywiście plan był taki, że i tak przeczytam wszystko, co będzie miało na okładce nazwisko Joe Hilla, bo mocno nakręciłem się na ten nowy horrorowy imprint od DC, ale jakoś od początku nastawiałem się na to, że THE LOW, LOW WOODS może być dla mnie słabszym ogniwem całego projektu. A jak wyszło w praktyce?

Dwie przyjaciółki - El oraz Vee, poszukują odpowiedzi na pytania dotyczące ich miasteczka ulokowanego gdzieś w Pensylwanii. Miasteczka ogarniętego tajemniczą falą niepamięci, czego obie dziewczyny doświadczają na własnej skórze, kiedy budzą się pewnego razu w kinie i próbują odtworzyć bieg wydarzeń. Śledztwo prowadzi je do mrocznych sekretów przekazywanych z ust do ust, otwierających się w nietypowy sposób dziur w ziemi, pół-ludzi pół-jeleni, czy też całkowicie pozbawionych skóry mężczyzn. Kto i dlaczego ukrywa prawdę? Kto zdecyduje się tą prawdę poznać, a kto woli wymazać dotychczasowe wspomnienia?

Bardzo mnie cieszy, że tytuły z linii Hill House Comics charakteryzują się dużą różnorodnością. Dzięki temu każda mini seria jest klimatycznie totalnie inna, niż pozostałe, w każdej przeraża coś innego, w każdej skupiamy się na przeróżnej odmianie sił nadprzyrodzonych. Pomimo wielu zmiennych jest jedna stała, a mianowicie w prawie wszystkich historiach (poza PLUNGE), w głównych rolach obsadzone zostają postacie kobiece. Tak jest też w tym wypadku, gdzie na pierwszy plan wyłaniają się perypetie dwóch nastolatek. Obie nie są pozbawione wad oraz problemów, prowadzą normalne życie i próbują odnaleźć dla siebie miejsce w tym podupadłym, pozbawionym większych perspektyw na jakikolwiek rozwój miasteczku. Eldora oraz Octavia nie są jednak na tyle rozbudowanymi i wyróżniającymi się na tle swoich rówieśniczek postaciami, aby jakoś szczególnie mocno im kibicować, jak to miało miejsce chociażby w przypadku "topornej" June Branch.

Tempo prowadzenia historii pozostawia wiele do życzenia. Przez większą część czasu obserwujemy El i Vee podczas mało oryginalnych i nudnych zajęć szkolnych czy domowych, jeżdżące sobie na rowerze, czy też oddające się homoseksualnym przyjemnościom. Co jakiś czas ich drogi krzyżują się dla urozmaicenia z jakimś dziwadłem, ale ogólnie wieje raczej nudą. Dopiero zeszyt piąty okazuje się tym, na co od początku czekałem, gdzie wszystko zostaje wyjaśnione, chociaż nie dochodzi do tego w sposób, jakiego oczekiwałem i otrzymujemy wszystkie (może nie do końca satysfakcjonujące) odpowiedzi. Ten rozdział rzeczywiście daje radę i czyta się go z dużym zaciekawieniem, ale jednocześnie rodzi się pytanie, czy każdy będzie w stanie przebrnąć przez nijakie i usypiające poprzednie części, aby doczekać się tego nagłego przyspieszenia oraz wyjaśnienia.

Finał również można zaliczyć do w miarę udanych, chociaż nie wszystkie mniejsze wątki zostają zakończone i wyjaśnione, nie dowiadujemy się zatem jaki los spotkał poszczególne osoby tego dramatu. Scenarzystka wrzuciła w moim odczuciu zbyt wiele rzeczy i postaci do jednego wora, przez co najzwyczajniej zabrakło miejsca na lepsze ich wyeksponowanie i spuentowanie. Żałuję, że czytelnik nie miał tak naprawdę możliwości wydedukowania choć częściowo, o co w tej całej tajemnicy chodziło, bo całość bazowała bardziej na loteryjności, przypadku i braku spójności. Machado musiała na koniec sama uświadomić mnie, co tak naprawdę miałem przyjemność/nieprzyjemność właśnie przeczytać. Dziwaczne stwory, wiedźmy, elementy greckiej mitologii, czy świecące grzybki wymieszane w jednym kotle, a gdy do tego dodamy przedstawicieli społeczności LGBT o innym kolorze skóry i wykorzystamy okazję, aby jako motyw przewodni przemycić do komiksu problem przemocy osób A w stosunku do osób B, to wychodzi z tego naprawdę przeładowany różnościami produkt, któremu stawiająca pierwsze kroki w świecie historii obrazkowych twórczyni nie była w stanie sprostać.

Ilustracje w tym komiksie różnią się znacznie od tego, z czym mamy do czynienia na co dzień w komiksach wydawanych przez DC. Styl prezentowany przez Dani wymyka się z ogólnie przyjętych ram i standardów, a kreska celowo wygląda na szorstką, niezgrabną, niedociągniętą i niezbyt obfitującą w szczegóły. Ma to swój specyficzny urok, ale czasami niestety przekaz jest mało czytelny, zbyt dużo abstrakcji i niejednokrotnie miałem problem ze zrozumieniem tego, co właśnie w danej scenie się stało/zostało ukazane. Intencje były zapewne dobre, ale wyszło nie do końca satysfakcjonująco i tylko poprawnie, a to co miało z założenia swoim wyglądem wprowadzać niepokój i jakąś namiastkę przerażenia (głównie chodzi o postacie bez skóry), niestety tego nie robiło. Jest kilka pokręconych i dziwacznych kadrów, które rzeczywiście zaskakują kompozycją, ale od komiksowego horroru wymagam czegoś więcej. Bardzo podoba mi się natomiast paleta barw zastosowana przez Tamrę Bonvillain, dzięki czemu w komiksie panuje cały czas mrok, utrzymana zostaje gęsta atmosfera, wyczuwalna jest wszechobecna niepewność i tajemniczość.

Większego zaskoczenia nie było i THE LOW, LOW WOODS nie mogę zaliczyć do ciekawych, trzymających w napięciu, dostarczających powodów do zachwytu (tych jest jak na lekarstwo), wciągających i dobrze rozpisanych/zaplanowanych historii. W komiksie tym dzieje się naprawdę niewiele, a potencjał związany z tajemnicami skrywanymi przez małe górnicze miasteczko nie został wykorzystany do tego, aby stworzyć na tej bazie interesujący horror. Rysunki również nie są tym, co mogłoby skłonić do ewentualnego zakupu omawianej pozycji. Historia duetu Machado/Dani po prostu rozczarowuje i prowadzona jest w taki sposób oraz w takim kierunku, które najzwyczajniej mi nie podeszły. Do przeczytania i błyskawicznego zapomnienia.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów THE LOW, LOW WOODS #1-6.

Powyższy komiks można nabyć w sklepie ATOM Comics.

Dawid Scheibe


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz