środa, 6 września 2023

JSA: ZŁOTA ERA

Bardzo lubię drużynowe komiksy superbohaterskie (zostało mi to jeszcze z czasów serialowej LIGII SPRAWIEDLIWYCH), ale jakoś tak nigdy nie udało mi się przeczytać niczego o Justice Society of America - zapewne dlatego, że swoją czytelniczą przygodę zacząłem od NEW 52, gdzie grupy tej po prostu nie było. Dlatego tez chętnie zgłosiłem się do recenzji ZŁOTEJ ERY i jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że to nie jest drużynowy komiks superbohaterski. Ale po kolei.

Akcja ZŁOTEJ ERY rozpoczyna się tuz po II wojnie światowej i obejmuje wydarzenia dziejące się w przeciągu kolejnych kilkunastu lat. Jest to czas, w którym Stany Zjednoczone wychodzą z wojennej traumy, jednocześnie mierząc się z rosnącym zagrożeniem ze strony Związku Sowieckiego. To także okres, gdy aktywni we wczesnych latach 40. suprbohaterowie odwieszają na kołki swoje peleryny - częściowo ze względu na osobiste problemy, częściowo z uwagi na kiepską prasę spowodowaną brakiem aktywnego uczestnictwa w starciach z nazistami. Jeden z nich jednak - wcześniej działający w konspiracji w szeregach wroga Americommando - zdobywa coraz większą popularność obietnicą walki z komunizmem i pracą na rzecz stworzenia nowego amerykańskiego herosa.

Niektórym z was ten opis fabuły mógł zapalić w głowie kilka lampek i skierować myśli ku STRAŻNIKOM - i będzie to zdecydowanie dobre skojarzenie, bo twór Robinsona znacznie przypomina dzieło Moore'a. Obie serie zdecydowanie należą do nurtu dekonstrukcyjnego w komiksie superhero, pokazując bohaterów jako przede wszystkim ludzi - łącznie z całym inwentarzem przywar i problemów (dość powiedzieć, że przedrostek JSA do tytułu dodano dopiero później, pierwotne wydanie było go pozbawione). I jest to z jednej strony największa wada, a z drugiej zaleta opisywanego tomu. Wada, bo ciężko jednak przebić ideał, którym są słynni WATCHMEN. Zaleta, bo mimo to ZŁOTEJ ERZE udało się przedstawić własną, ciekawę historię, która jest co prawda inspirowana poprzednikiem, ale zdecydowanie nie jest jego kopią. Trzeba także zwrócić uwagę, że scenariusz Robinsona, mimo dużej dozy pesymizmu, jest jednak w swojej wymowie bardziej słodki niż gorzki, a jego ostatnie strony obiecują, że koleje lata będą dla obywateli Ziemi-Trzydzieści-Trzy "świetlane i jasne jak czyste srebro".

Żadna recenzja komiksu nie może się obyć bez omówienia warstwy graficznej. Za rysunki w ZŁOTEJ ERZE odpowiada Paul Smith, który mówiąc szczerze był mi wcześniej zupełnie nieznany i nic dziwnego, bo nie rysował zbyt wiele dla DC Comics. Tutaj jednak sprawdził się wzorowo, głównie dlatego, że jego prace wyraźnie nawiązują do tytułowego okresu w historii komiksów, a jednocześnie są na tyle "nowoczesne", że ogląda się je z przyjemnością. Jedyne, co mogę mu zarzucić to to, że niewystarczająco zróżnicował trzy męskie postacie i konia z rzędem temu, kto na pierwszy rzut oka odróżni Jonathana Chambersa od Jonathana Lawa od Lance'a Gallanta.

Ostateczny werdykt jest jednak pozytywny i ZŁOTA ERA to zdecydowanie komiks warty polecenia, w której interesująca historia łączy się z ciekawą warstwą graficzną. Oczywiście polecam go przede wszystkim fanom JSA, ale wszyscy inni także powinni być zadowoleni.


Opisywany zbiór zawiera materiały pierwotnie opublikowane w zeszytach GOLDEN AGE #1-4. Ten i inne komiksy z linii UNIWERSUM DC możecie kupić w sklepie wydawcy lub na ATOM Comics.pl.

1 komentarz:

  1. Dzięki za recenzję! Złota era to jest jeden z moich ulubionych komiksów WKKDC. Fajne okreslenie gdzieś kiedyś przeczytałem,bardzo możliwe,że u Was,w jakiejś dawnej recenzji. Mniej więcej,że Złota Era i Nowa Granica to Watchmeni w wersji light;) coś w tym jest,ale wszystkie te 3 komiksy super👌Pzdr!

    OdpowiedzUsuń