niedziela, 24 września 2023

SUPERMAN: SPACE AGE

"Hero is someone who never things about how much they mean to the world... but realizes just how much world means to them".

Mark Russell to jeden z moich ulubionych scenarzystów, za którego projektami w ciemno podążam, nie ważne dla jakiego wydawnictwa pisze. W zdecydowanej większości komiksy tego twórcy okazują się bardzo dobre lub wręcz świetne, a jego unikalny styl pisarski jakoś wyjątkowo mi pasuje. Dla DC stworzył wcześniej takie perełki, jak THE FLINTSTONES, PREZ, EXIT STAGE LEFT: THE SNAGGLEPUSS CHRONICLES, czy ONE-STAR SQUADRON, które dostarczyły mi sporej dawki niezwykle przyjemnej rozrywki. Kiedy zapowiedziano na lipiec 2022 start mini serii SUPERMAN: SPACE AGE ze scenariuszem Russella i rysunkami takiego fachowca, jak Michael Allred, byłem wręcz wniebowzięty i nie mogłem doczekać się premiery. To się przecież nie mogło nie udać. To musiał być hit i takim właśnie się okazał.

Clark Kent to młody reporter, który pewnego dnia spotyka przybysza z kosmosu i dowiaduje się, że za około 20 lat ten świat przestanie istnieć (nadchodzi Antymonitor). I nic nie można na to poradzić. Po śmierci prezydenta USA Clark postanawia wyjść na przeciw oczekiwaniom rodziców i stać się pierwszym superbohaterem tzw. ery kosmicznej. W jego ślady idą kolejno inni herosi w kolorowych kostiumach, którzy wspólnie zakładają Ligę Sprawiedliwości. Mijają kolejne lata, pojawiają się nowe niebezpieczeństwa, a Superman za każdym razem zastanawia się, czy to właśnie to konkretne zagrożenie doprowadzi do śmierci jego, jego bliskich oraz pozostałych Ziemian. Jednocześnie Człowiek ze stali zauważa, że równie mocno jak on pragnie ocalić otaczający go świat, ten ostatni kroczy niebezpieczną ścieżką prowadzącą prosto do samozagłady.

Jonathan do Marthy: "He's got to find his own way. We can't protect him from the world anymore. And we can't protect the world from him".

Który to już raz spotykamy się z powrotem do korzeni Człowieka ze Stali, pochylania się nad jego originem i dorośnięciem do roli największego bohatera planety Ziemia? Oczywiście wiele razy i nic nie wskazuje na to, że za chwilę jakiś kolejny twórca dorzuci w tej kwestii coś od siebie, zaprezentuje własną unikalną wersję znanych wszystkim dobrze wydarzeń. Russell proponuje jedną z alternatywnych wizji, którą można zaliczyć do tzw. elseworldów, jak to dzisiaj powszechnie określa się wszystkie tego typu odcięte od kontinuum i żyjące swoim życiem historie. I trzeba przyznać, że jego pomysł okazał się świeżym i ciekawym podejściem do tematu, który porusza wiele istotnych i ważnych zagadnień dotyczących samego Supermana, jak i otaczającego go świata.

W SUPERMAN: SPACE AGE widzimy świat, w którym superbohaterowie zostali w dużej mierze zainspirowani działalnością prezydenta Kennedy'ego. Kiedy dochodzi do narodowej tragedii w listopadzie 1963 roku, Clark Kent czuje, że nadszedł dla niego właściwy moment, aby wyjść z cienia i wypełnić powstałą po JFK lukę. Staje się symbolem nadziei oraz gwarancją zachowania pewnych ludzkich standardów w tych trudnych czasach, gdzie ludzie mają prawo stracić nadzieję na lepsze jutro. Gdy zimna wojna nabiera rozpędu, syn Jonathana i Marthy Kentów przywdziewa kostium, poznaje własne dziedzictwo związane z Kryptonem, stopniowo doskonali swoje umiejętności i próbuje zainspirować swoimi poczynaniami ludzkość. Scenarzysta pokazuje, jak można nadal być Człowiekiem ze Stali, bronić świata przed kolejnymi niebezpieczeństwami - tymi małymi i tymi dużymi - wiedząc, że los planety oraz jej mieszkańców i tak jest z góry przesądzony. Nie jest łatwo tchnąć w ludzkość nadzieję, gdy wiesz, że to wszystko tylko w pewnym sensie kosmetyka, że to i tak nie wystarczy. Ten komiks to w dużej mierze podróż przez historię i kulturę USA odpowiadający m.in. na pytanie: jak zmieniłby się świat, gdyby ludzie postanowili zostać najlepszą wersją samych siebie? Russell w znanym sobie stylu przedstawia komentarz społeczny do aktualnych wydarzeń, zasypuje czytelnika sporą ilością ciekawych i mądrych dialogów, ważnych i trafnych przemyśleń, refleksji, spostrzeżeń. Podkreślone zostają bolączki i problemy Amerykanów, padają głośne hasła, sentencje, wykonywane są istotne gesty. Ogólnie pojawia się przeświadczenie, że to coś zdecydowanie więcej, niż zwykły komiks superbohaterski.

Clark do Lois: "Doing small things, meeting people where they live (...) it makes people feel like no matter who they are... no matter how great or small their problems are... somebody cares".

Superman siłą rzeczy wysuwa się na pierwszy plan, ale scenarzysta poświęca też sporo miejsca innym postaciom z DCU. Dostajemy chociażby nowy origin dostającego dużo czasu w tym komiksie Batmana, narodziny Green Lanterna, obserwujemy szalone poczynania Lexa Luthora, istotną rolę odgrywa także Lois Lane, która przeprowadza wiele wnoszące wywiady z eSem, jest nawiązanie do zniszczenia Coast City. Zaglądamy także do wojennej przeszłości Jonathana Kenta, aby pokazać, jak pewne wydarzenia z naszej przeszłości wpływają później na postawę prezentowaną w przyszłości. W tej podróży kończącej się w 1985 wraz z pojawieniem się Antymonitora dzieje się jednocześnie sporo na różnych płaszczyznach. Ci wielcy i ci mniej ważni przeżywają swoje problemy i dramaty, są fragmenty mocno pesymistyczne (niektórzy bohaterowie tracą życie), ale pojawiają się również te optymistyczne, czasem nawet humorystyczne. Sam finał jest słodko-gorzki, ale chyba jednak satysfakcjonujący i pokazujący, że z jednej strony coś się kończy, ale z drugiej coś innego się zaczyna. Russell zaskoczył mnie tym, co Kal-El postanowił zrobić w ostatnim rozdziale w celu uratowania mieszkańców Ziemi, ale jak najbardziej pasuje do tego bohatera i tylko podkreśla, co dla niego stanowi największą wartość.

Michael Allred okazał się idealnym wyborem, jeśli chodzi o autora warstwy graficznej. Tego pana chyba nie trzeba nikomu przedstawiać, a jego styl należy do tych mocno rozpoznawalnych i zarazem przyjemnych dla oka. Pomiędzy zeszytami 2 i 3 trzeba było czekać pięć długich miesięcy, ale zdecydowanie było warto, gdyż dzięki temu dostaliśmy historię w całości narysowaną przez jednego artystę. Retro kreska Allreda dobrze sprawdza się przy odwzorowaniu realiów z lat 60-80, czy to odnośnie wyglądu i ubioru/kostiumów poszczególnych postaci, czy pokazując stopień zaawansowania technologii, czy wreszcie prezentując Supermana podczas wielu rozmów oraz później mierzącego się z zagrożeniem w postaci Brainiaca. Wszystko podane jest w tym przyjemnym, lekkim i mocno oldskulowym klimacie. Laura Allred tradycyjnie zadbała o kolorystykę, która w jej przypadku jak zwykle jest bardzo żywa i niezwykle wyrazista, stanowiąc świetne uzupełnienie szkiców męża. Na końcu wydania zbiorczego umieszczono kilka stron z alternatywnymi okładkami oraz szkicami wykonanymi przez rysownika komiksu. Jeśli lubicie różne wcześniejsze prace Allreda, to i w tym konkretnym przypadku nie spotka Was rozczarowanie. Wręcz przeciwnie.

Clark do syna: "Everything that had a beginning will come to an end. The day comes for all of us, when you leave behind the things you love. Which is both death's tragedy... and it's promise".

Wydanie zbiorcze w twardej oprawie składa się z trzech rozdziałów po 80 stron każdy, a zatem jest co czytać i oglądać. Nie jest to komiks, którego lektura należy do tych błyskawicznych, gdzie można czasami popatrzeć na same ilustracje i niektóre sekwencje najzwyczajniej przekartkować. Warto bowiem delektować się tym pysznym daniem. Dokładnie skupić się na poruszonych tematach, prześledzić reakcje poszczególnych bohaterów, czy też przyswoić sobie wszelkie przemyślenia, jakie dostarcza nam autor w postaci dymków narracyjnych.

SUPERMAN: SPACE AGE to bez wątpienia jedna z najpiękniejszych historii z udziałem Kal-Ela, jakie kiedykolwiek powstały. Śmiało można ją postawić na półce obok ALL-STAR SUPERMAN. Russell świetnie wykorzystał tło polityczne oraz fakty historyczne związane ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki, aby podkreślić wielkość Supermana, wszystkie jego zalety jako człowieka, a nie tylko jako superbohatera. Ładnie zilustrowana, ponadczasowa, chwytająca za serce, momentami ponura i pesymistyczna, a momentami zabawna i optymistyczna, skłaniająca do wielu przemyśleń opowieść, do której chce się wracać. Komiks obowiązkowy dla fanów Supermana, ale powinien zadowolić również innych miłośników świata DC. Zdziwiłbym się mocno, gdyby Egmont nie sięgnął w przyszłym roku po ten komiks, najlepiej wydając go pod szyldem DC Deluxe.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów SUPERMAN: SPACE AGE #1- 3.

Powyższy komiks znajdziecie w ofercie sklepu ATOM Comics.

Dawid Scheibe

1 komentarz:

  1. Dzięki za recenzję! Zaciekawił mnie ten tytuł od czasu zapowiedzi u Was i widzę,że warto👌Muszę też nadrobić All Star Superman,bo widziałem tylko animacje:/. Pzdr!

    OdpowiedzUsuń