wtorek, 18 lutego 2025

BATMAN: ŁOWY


Gdy przed laty wróciłem do czytania komiksów, za punkt honoru postawiłem sobie nadrobienie najważniejszych historii z moim wówczas ulubionym superbohaterem: Batmanem, powstałych we Współczesnej Erze Komiksu. Żeby nie było za łatwo, chciałem zrobić to według chronologii wydarzeń świata przedstawionego, co w przypadku początków działalności Mrocznego Rycerza dawało niemałą ilość tytułów, rozgrywających się w stosunkowo krótkim okresie komiksowego czasu. Wśród tych opowieści znalazły się PREY oraz jego sequel TERROR, zebrane po polsku w jednym tomie jako ŁOWY. Nie ukrywam, że tego typu historie mają u mnie taryfę ulgową, bo naprawdę lubię Batmana, który nie jest jeszcze gadżecierzam pełną gębą, ani bat-bogiem, tylko popełniającym błędy człowiekiem, detektywem i obrońcą miasta, które nie staje kilka razy w miesiącu na krawędzi gargantuicznej zagłady. Obecnie, autorzy rzadziej zagłębiają się w pierwsze lata Batsa, w ostatnich latach (a właściwie dekadzie z okładem) Chip Zdarsky przybliżył trening Bruce’a Wayne’a w całkiem przyjemnym BATMAN: THE KNIGHT, a Scott Syder zaprezentował pierwszą dużą katastrofę w Gotham, w nielubianym przeze mnie ROKU ZEROWYM. Mnie jednak najbardziej interesują historie opublikowane po KRYZYSIE NA NIESKOŃCZONYCH ZIEMIACH, począwszy od kultowego ROKU PIERWSZEGO do nastania New 52, opowieści osadzone w ramach tzw. ery roku pierwszego.

Pierwszy rok trykociarskiej kariery panicza Wayne’a jest ciasno upchany i nie wszystko zgrywa się w stu procentach, ale można pokusić się, że akcja pierwszej serii z ŁOWÓW, ze znaczącą rolą Hugona Strange’a jest poniekąd kontynuacją jego pierwszego spotkania z Gackiem. To miało miejsce w historii BATMAN AND THE MONSTER MEN Matta Wagnera, wydanej u nas w zbiorze ŚWIT MROCZNEGO KSIĘŻYCA (odsyłam do mojego archiwalnego tekstu – klik). Przyjąć możemy zatem, że PREY dzieje się po wydarzeniach przedstawionym w tamtym wydaniu zbiorczym, a przed CZŁOWIEKIEM, KTÓRY SIĘ ŚMIEJE. PREY ukazało się na początku lat 90-tych XX wieku, TERROR dekadę później. Oba komiksy wydano w LEGENDS OF THE DARK KNIGHT, serii, którą powołano do życia po ogromnym sukcesie BATMANA (w reżyserii Tima Burtona) z 1989 roku. Historie tam publikowane miały skupiać się na wczesnych latach Mrocznego Rycerza i nie być osadzone w kontinuum, ale z czasem zostały do niego wciągnięte. LotDK miało naprawdę mocarny start, w pierwszym roku istnienia prezentując takie historie, jak SZAMAN Dennisa O’Neila (Egmont, musisz!), GOTYK Granta Morrisona i rzeczone PREY Douga Moencha. Choć samo w sobie dobre, to jednak najsłabsze z tej trójki i stanowi gorszy retelling poprzedniego pierwszego (tj., sprzed oryginalnego KRYZYSU; komiksy trykociarskie takie są...)  spotkania z Hugo Strangem w STRANGE APPARITIONS z końcówki lat 70-tych.

Rozpatrując jednak to dzieło samodzielnie, to Moench nie ma się czego wstydzić. Strange to wzięty psychiatra z własnymi, silnymi zaburzeniami. Z teleodbiorników ostrzega mieszkańców Gotham przed Batmanem, samemu mając na jego punkcie obsesję. Strange w równym stopniu go nienawidzi, jak i chciałby nim być. Do tego dochodzi jeszcze jego niezdrowe podejście do kobiet. Komiks czytany w bieżącym kluczu jasno sytuuje Strange’a jako incela, choć termin ten powstał kilka lat po ukazaniu się PREY w USA. Highlightem opowieści jest dla mnie niełatwa współpraca jeszcze nie w stopniu komisarza Jamesa Gordona z Batmanem. Jim jest rozdarty i zmuszony grać na dwa fronty. Chce działać zgodnie z prawem i zostaje wbrew woli odpowiedzialny za stworzenie oddziału, który ma pojmać Gacka. Jednocześnie zdaje sobie sprawę z korupcji w policji, wie, że choć Batman działa poza granicami prawa, to dzięki temu może zrobić więcej, a przede wszystkim ma u niego ogromny dług za utorowanie syna (vide ROK PIERWSZY).

Obie historie są ze sobą niemal spójne wizualnie. Pierwszą zilustrowali Paul Gulacy i Terry Austin, drugą sam Gulacy.  "Niemal" tyczy się jednak kolorów. Zmienił się kolorysta, a dodatkowo w TERROR wspomagany był przez firmę Digital Chameleon, z której to usług korzystano wielokrotnie, ale w tamtych czasach efektem ich pracy bywała dość płaska kolorystyka i wygląda to gorzej niż w młodszym PREY. TERROR nie jest już tak dobre, jest właściwie taką jednorazową historią, choć z ciekawym twistem, większą rolą Catwoman i Strachem na wróble jako centralnym antagonistą. Fani Jonathana Crane’a powinni być jednak usatysfakcjonowani.

Sumarycznie  ŁOWY wypadają przyzwoicie. Dostajecie jedną naprawdę dobrą historię i jedną ok, gdzie Wasza ocena może być trochę wyższa, jeśli sympatyzujecie z lubującym strach łotrem. Mamy tutaj zgrabną zabawę motywem drapieżnik-ofiara z parokrotnym odwracaniem ról. Jednak przede wszystkim, to okazja, by zobaczyć znacznie bardziej nieopierzonego Batmana w definiującym go okresie kariery, toczącego bitwy nie za tyle pomocą swego wytrenowanego do perfekcji ciała i wymyślnych gadżetów, a swego umysłu. Psychologiczni antagoniści potrafią wleźć Batsowi do głowy, Moench prezentuje, jak również z tych starć, choć niełatwych, Mroczny Rycerz wychodzi zwycięsko.


Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w amerykańskich zeszytach „Batman: Legends of the Dark Knight” #11–15 oraz #137–141, a zebranych później w albumach „Batman: Prey” i „Batman: Terror”.

Komiks otrzymałem do recenzji od wydawcy. Wydawca nie ma wpływu na moją opinię.


Damian Maksymowicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz