Spośród lutowych premier w naszym kraju tą najgłośniejszą, najważniejszą i najbardziej przeze mnie wyczekiwaną było wznowienie komiksu SUPERMAN NA WSZYSTKIE PORY ROKU. Po niemal dwóch dekadach znów w wersji od Egmontu, ponownie z bardziej adekwatnym dopiskiem 'NA WSZYSTKIE PORY ROKU' w tytule oraz w powiększonym formacie z pokaźną ilością niepublikowanego wcześniej materiału.
Można marudzić, że zbyt długo czekaliśmy na wznowienie tego tytułu od Egmontu i na tak fajne wydanie, na które ten komiks zdecydowanie zasługuje, ale lepiej późno, niż wcale. Moment publikacji wydaje się jak najbardziej zasadny, gdyż kiedy jak nie właśnie teraz wypuścić ten komiks, gdy zaledwie kilka miesięcy dzieli nas od wyczekiwanej premiery filmu Jamesa Gunna. Zdaję sobie sprawę, że duża część zniecierpliwionych fanów Człowieka ze Stali zdążyła zaopatrzyć się w bardziej budżetową wersję od Hachette z roku 2023. Niektórym taka forma oczywiście wystarczy, ale jeśli chcecie mieć całość w bardziej wypasionej wersji niemal w stu procentach bazującej na amerykańskim wydaniu Absolute i opakowanej w całą masę różnych bonusów, to właśnie pojawiła się alternatywa w postaci tego kolekcjonerskiego albumu.
Wznowienie z lutego 2025 roku posiada twardą oprawę o takiej samej teksturze, jak wcześniejsze deluksy, ale tym razem zamiast nudnej czerni z tłoczonymi literami dostajemy na całości kolorową grafikę. Na obwolucie widnieje natomiast nowa, klimatyczna ilustracja. Oba rysunki są oczywiście autorstwa Tima Sale'a i pochodzą ze wspomnianego wydania Absolute. Jeśli chodzi o kolorystykę, to nie ma tutaj większych różnic w stosunku do tego, co zaoferowało nam Hachette. Różnica jest natomiast w tłumaczeniu, gdzie wersja Macieja Drewnowskiego (wspomagany przez Tomasza Sidorkiewicza) jest w moim odczuciu znacznie lepsza, bardziej naturalna i mniej dosłowna, niż to, co otrzymaliśmy w ramach kolekcji DC Bohaterowie i Złoczyńcy.
Oprócz créme de la créme w postaci czteroczęściowej mini serii otrzymujemy również dobrze znane polskiemu czytelnikowi trzy bardzo krótkie historyjki z trzech różnych zeszytów, w tym jedną emocjonalną dla samego scenarzysty, nawiązującą do śmierci jego syna. O ile się nie mylę jest też jeden nowy fragment. Chodzi mi konkretnie o pięć stron wycinków z pamiętnika Marthy Kent umieszczone oryginalnie w SUPERMAN #226 z roku 2006, które (chyba) w Polsce nie były nigdzie przedrukowane. Dostajemy także około 130 stron dodatkowych materiałów. Składają się na nie krótkie wspomnienia przez czterech twórców swojego zmarłego przedwcześnie kolegi (1 strona), napisany przez Jepha Loeba piękny dwustronicowy wstęp z 2022 roku (gdzie m.in. zdradza tajniki powstawania tego komiksu), wywiad Richarda Starkingsa z Timem Sale'em sprzed dwóch dekad (3 strony), gdzie artysta wspomina m.in. o inspiracji obrazami Normana Rockwella, oryginalny scenariusz do SUPERMAN FOR ALL SEASONS #1, czy pokaźną ilość szkiców oraz okazjonalne i promocyjne grafiki. Dodatki te docenią zwłaszcza miłośnicy sposobu rysowania Sale'a oraz ci wszyscy, którzy lubią wiedzieć, jak od kuchni wygląda proces tworzenia komiksu oraz skąd twórcy czerpią swoje pomysły.
Poniżej kilka przykładowych fotek z wnętrza tego komiksu. W sieci zaczęły pojawiać się różne filmiki, dzięki którym można bardziej szczegółowo poznać zawartość tego albumu i być może łatwiej podjąć decyzję odnośnie ewentualnego zakupu.
-----------------------------------------------
"Są (...) decyzje, które każdy z nas podejmuje nie tylko po to, by czynić dobro, ale także, by zainspirować innych do czynienia dobra"
Wiele już powiedziano na temat SUPERMANA NA WSZYSTKIE PORY ROKU i absolutnie nie dziwi fakt, że są to w większości opinie pozytywne, wystawiające piękną laurkę twórcom tego komiksu. Uważam, że jak najbardziej zasłużenie. Po sukcesie BATMAN: DŁUGIE HALLOWEEN, scenarzysta Jeph Loeb oraz rysownik Tim Sale postanowili ponownie połączyć siły, tym razem biorąc w roku 1998 na swój warsztat innego flagowego bohatera DCU - Supermana. Objętościowo wyszło nieco krócej, gdyż zamiast kilkunastu rozdziałów powstały zaledwie cztery o powiększonej ilości stron. Nie znaczy to jednak wcale, że jakościowo mamy do czynienia z gorszym produktem. Udało im się stworzyć dzieło, które zaliczam do Top 3 moich ulubionych opowieści o Supermanie.
To jeden z wielu originów Supermana, a zatem mniej więcej wiadomo było jeszcze przed lekturą, czego się spodziewać. Sukces dobrego originu polega jednak na tym, jak zagrają pewne detale, szczegóły, na jaką formę zdecydują się twórcy, aby to właśnie ich wersja była jak najlepiej oddająca to, kim jest Clark Kent/Superman dla innych. Jeph Loeb zdecydował się na niezwykle emocjonalne podejście do tematu, obsadzając w roli narratorów cztery różne postacie z otoczenia eSa, z czego każdemu przypadł w udziale jeden z rozdziałów. We pierwszym rozdziale (wiosna) poznajemy odkrywającego swoje moce Clarka oczami swojego ojca Jonathana. W drugim (lato) obserwujemy nienawiść do Supermana oczami Lexa Luthora w Metropolis. W trzecim (jesień) swojego idola opisuje Lois Lane, zaś w czwartym (zima) powracamy do Smallville, gdzie Clark zostaje przekonany do obrania jedynej i słusznej drogi życiowej przez Lanę Lang. Cztery różne osoby i cztery różne punkty widzenia na życie i działalność tytułowego bohatera. Zbierając wszystkie części do kupy otrzymujemy jeden, kompletny i piękny obraz tego z jednej strony zwykłego chłopaka ze wsi o wielkim sercu, zaś z drugiej najpotężniejszego herosa stąpającego po naszej planecie. Bardzo piękny obraz i jakże trafiony w punkt.
Komiks czyta się bardzo szybko, pełno w nim nostalgii, głębokich życiowych przemyśleń, a główną rolę odgrywają uczucia i wypowiedziane słowa. Spektakularnej akcji nie ma tutaj zbyt wiele, takie niezbędne minimum, ale też nie jest ona w tym wypadku absolutnie potrzebna, gdyż efektowne wymiany ciosów nie pasowałaby do bardzo przyziemnego klimatu zaserwowanej nam opowieści. Scenarzysta nie starał się też na siłę wrzucać do historii nowych rzeczy/postaci/wątków, osiągając zamierzony efekt bazując w większości na znanych i sprawdzonych elementach z mitologii Supermana. Ładnie opakowana i podana z wyczuciem prostota w tym wypadku okazała się strzałem w dziesiątkę.
"Oprócz charakterystycznych światłocieni, które stały się jego znakiem rozpoznawczym, Tim kładł nacisk na przejrzystość i tempo narracji - cenił przede wszystkim uczucia. Jego plansze były jak żywe obrazy, pełne emocji i szczegółów, które odzwierciedlały prawdziwą naturę człowieka" - to cytat z wypowiedzi Jima Lee, z którym jak najbardziej się zgadzam.
Osobiście bardzo lubię prace Tima Sale'e, ale zdaję sobie sprawę, że jego specyficzny, niepowtarzalny i unikalny styl nie należy do tych wyjątkowo pięknych i trafiających do każdego miłośnika komiksów. Trzeba jednak przyznać, że w żadnym wypadku nie można przejść obok tych rysunków obojętnie. Ś.p. Tim Sale zadbał o to, aby wizualnie jak najlepiej oddać to, co pragnął pokazać Loeb i idealnie przedstawił postać Supermana, jako nienaturalnie wielkiego, celowo przerysowanego i wyróżniającego się posturą ponad innymi. Jako Superman pewny siebie i majestatyczny, a jako Clark w Smallville pośród bliskich mu osób bardziej jako zwykły człowiek, pełen wątpliwości i przeświadczenia, że daleko mu do doskonałości i wzoru do naśladowania.
Największe wrażenie, i chyba nie będę w tej kwestii oryginalny, robią sceny z Clarkiem w kostiumie, a także całostronicowe oraz rozlewające się na dwie strony kadry, których mamy tutaj całe mnóstwo. Nawet taka z pozoru prosta scena, gdzie Clark i Jonathan stoją w polu i spoglądają na krajobraz zawiera spory ładunek emocjonalny i robią genialną robotę. I do tego dobrze dobrane, stonowane kolory, które powstały za sprawą specjalizującego się w malowaniu akwarelami Bjarne Hansenowi. Wizualnie wypada to bardzo okazale. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że im większy format, tym prace Sale'a prezentują się jeszcze bardziej okazale.
SUPERMAN NA WSZYSTKIE PORY ROKU to jedna z najlepszych komiksowych rzeczy stworzona z Kal-Elem w roli głównej. Opowieść ponadczasowa, poruszająca, zachwycająca i skłaniająca do głębszych przemyśleń chyba równie mocno dziś, co w momencie jej publikacji te 27 lat temu. Loeb oraz Sale udanie, w bardzo przystępny i niezwykle przyjemny dla oka sposób podkreślili wielkość oraz majestat tytułowego bohatera, nadając mu jednocześnie psychologiczną głębię. Chętnie do tego komiksu co jakiś czas wracam, za każdym razem czując, że mam styczność z czymś niezwykłym, unikatowym, co zawiera w sobie ważne i pouczające przesłanie. Jeśli jeszcze nie znacie, to koniecznie sprawdźcie, a okazja jest wyborna, gdyż Egmont oddaje w ręce czytelników wydanie chyba najlepsze z możliwych.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksu SUPERMAN FOR ALL SEASONS #1 - 4, SUPERMAN/BATMAN: SECRET FILES 2003 #1, SOLO #1, SUPERMAN #226 oraz SUPERMAN/BATMAN #26.
Dawid Scheibe
Mam wersję od Hachette z Kolekcji i też mocno polecam. Naprawdę super komiks, który potrafi wzruszyć.
OdpowiedzUsuń