wtorek, 4 lutego 2025

DC COMICS/DARK HORSE COMICS CROSSOVER: BATMAN VS. PREDATOR

Dziś mały wspomnień czar, czyli krótka wycieczka w przeszłość, kiedy to w ramach międzywydawniczej współpracy najlepszy łowca we wszechświecie zawitał do Gotham City i stanął na drodze Człowieka Nietoperza. Lubię sobie co jakiś czas wracać do pierwszego spotkania obu postaci, a ostatnio robiąc porządki na półkach zrobiłem sobie przy okazji rereading całej trylogii z lat 90-tych, którą kiedyś w całości wydał u nas oczywiście TM-Semic. BATMAN VS PREDATOR to coś, co każdy miłośnik DC i Mrocznego Rycerza w takiej czy innej formie pewnie zna, a jeśli nie, to prędzej czy później poznać powinien.

Składający się z trzech luźno powiązanych ze sobą części cykl wystartował w roku 1991. Batman jak mało który bohater niemal od zawsze idealnie nadawał się (i nadal nadaje się) do wszelkiej maści komiksowych "krzyżówek", a zatem nie może dziwić, iż prędzej czy później zmierzył się także ze znanym z filmów Predatorem. Za trzyczęściową serię odpowiadali Dave Gibbons (scenariusz), bracia Kubert (rysunki) oraz Sherilyn van Valkenburgh (rysunki). Tajemniczy gość z kosmosu przybył zgodnie z tradycją na krwawe łowy na planetę Ziemia. Przestrzega okrutnego kodeksu walki oraz z góry narzuconych przez klan zasad. W Gotham spotyka wymagającego przeciwnika, który zaproszony do gry bierze w niej udział i zamierza wygrać. Trup ścieli się gęsto, Batman poważnie obrywa, ale ostatecznie przy znaczącym udziale Alfreda udaje mu się zneutralizować zagrożenie.

W przypadku Obcych czy Predatorów trudno o jakąś większą oryginalność, gdyż schemat działania jest wszystkim dobrze znany. Gibbons mimo wszystko doskonale wczuł się w obie postacie i potrafił z ich konfrontacji wycisnąć jak najwięcej, skutecznie utrzymując do samego końca zainteresowanie czytelnika. Fabuła nie jest jakaś przesadnie skomplikowana, w zasadzie dosyć prosta, gdyż czytelnik przede wszystkim oczekuje efektownych starć na linii Batman - Predator. I to oczywiście dostaje, w czym także spora zasługa Andy'ego oraz Adama Kubertów. Udaje się im wygenerować adekwatny do sytuacji ponury klimat. Jest mrocznie, przerażająco, krwawo, z dobrze wyważonym tempem oraz jakże pasującym i satysfakcjonującym zakończeniem. Fabularnie jest dobrze, a wizualnie wręcz bardzo dobrze. Nie dziwi zatem, że Adam Kubert dostał za nałożenie tuszu w tym komiksie otrzymał nagrodę Eisnera. Czas pokazał, że do napisania i narysowania BATMAN VS PREATOR zostali wybrani po prostu najlepsi możliwi twórcy. W moim rankingu wszelkich crossoverów pomiędzy DC i DH znajduje się on na pierwszy miejscu, a zaraz po nim konfrontacja Człowieka ze Stali z Ksenomorfami. To właśnie wydana w Polsce jako WYDANIE SPECJALNE 2/93 opowieść, a także późniejszy ALIENS VS PREDATOR przyczyniły się mocno do tego, że połknąłem bakcyla związanego z tymi dwoma kosmicznymi gatunkami.

Niewątpliwy sukces mini serii sprawił, że doczekała się ona sequela w roku 1994 (w Polsce jako WYDANIE SPECJALNE 2/96) oraz jeszcze jednej części w 1997 (w Polsce pod szyldem TOP KOMIKS 1/99). Oba komiksy nie potrafiły jednak odtworzyć atmosfery panującej w oryginale i nie zbliżyły się niestety do poziomu pierwowzoru, a pole do popisu było większe, gdyż obie historie były dłuższe. Bardziej można je określić jako odcinanie kuponów od tego, co przedstawili Gibbons wraz z synami Joe Kuberta.

BATMAN VS PREDATOR: BLOODMATCH to owoc pracy zespołu w składzie m.in. Doug Moench, Paul Gulacy, Terry Austin. Ci sami autorzy, jacy odpowiadali wcześniej za rewelacyjną historię "Prey" na łamach BATMAN: LEGENDS OF THE DARK KNIGHT (wydaną niedawno przez Hachette) tym razem spisali się jedynie poprawnie. Mroczny Rycerz współpracuje z Huntress, pojawia się wątek mafii narkotykowej, a za głowę Batmana zostaje wyznaczona nagroda, która skusiła i sprowadziła do Gotham największych płatnych zabójców z całego świata. Za dużo miejsca poświęcone jest nic nie znaczącym postaciom (które i tak mają stać się ofiarami dla łowcy), a za mało kwestii zafiksowanego na punkcie Batmana Predatora, bardziej agresywnego od swojego poprzednika. Czyta się szybko, ale lektura nie pozostawia większego wrażenia. Nie pomagają rysunki, które niekoniecznie pasują do tego rodzaju historii. Mimika twarzy oraz niektóre kwestie czy zachowania bardziej śmieszą, co skutecznie pozbawia całość odpowiedniego klimatu. Jest kilka fajnych momentów, ale ogólnie jest to przeciętna pozycja.

BATMAN VS PREDATOR: BLOOD TIES to z kolei jeszcze jedne odwiedziny Predatora w Gotham, a nawet dwóch, bo mamy tutaj ojca-łowcę i syna-łowcę. Chuck Dixon, podobnie jak inny obeznany w batmanowym zakątku DCU Doug Moench, nie miał zbyt ciekawego pomysłu na zaprezentowanie nam starcia Człowieka Nietoperza z kosmicznymi najeźdźcami. Akcja jest przewidywalna, mocno rozwleczona i najzwyczajniej nudna, a dialogi słabe. Na siłę dorzucony zostaje wątek Mr. Freeze'a, a także ukazanie na kilku kadrach Catwoman. Nie sprawdza się też głupio umotywowane odsunięcie Robina od sprawy przez Batmana. Dodajmy jeszcze słabe, mało szczegółowe (tylko czasami detali jest więcej) oraz po prostu nie pasujące ilustracje duetu Rodolfo Damaggio/Robert Campanella i mamy gotowy przepis na nikomu niepotrzebny komiks. Aż dziw bierze, że Dixon zaprezentował nam tak słabo rozpisanego Batmana. czyta się bardzo szybko ale głównie przez to, że nie ma dłużej nad czym tutaj się zatrzymać, czego analizować, czy podziwiać. O ile mając w rękach w 1996 roku BLOODMATCH w wersji od TM-Semic komiks ten początkowo przypadł mi nawet do gustu, to już taki BLOOD TIES od samego początku okazał się rozczarowaniem.

W 2017 roku ukazał się (widoczny na głównym zdjęciu tego postu) album w miękkiej oprawie zbierający po raz pierwszy w jednym miejscu wszystkie trzy konfrontacje Batmana z Predatorem. Stanowi on najlepszą możliwą formę zapoznania się z tymi historiami. Ja dzięki temu mogłem nie tylko odświeżyć sobie całą trylogię za stosunkowo niewygórowaną cenę, co prześledzić ją w o niebo lepszej jakości druku, niż to miało miejsce w przypadku komiksów wydrukowanych przez TM-Semic. Zbiór ten uzupełniony jest o wstęp (autorem Dave Gibbons) i dwa posłowia (autorami są redaktorzy Diana Schutz oraz Dennis O/Neil). Wszystkie pochodzą z roku 1992 i dotyczą pierwszej mini serii. Na końcu umieszczonych zostało kilkanaście czaderskich, całostronicowych okazjonalnych grafik wykonanych przez duże nazwiska znane w komiksowej branży, a także okładki oryginalnych wydań zbiorczych. Zdecydowanie jest na czym zawiesić oko i zastanowić się: co by było, gdyby któryś z tych panów zilustrował któryś z sequeli?

Aktualnie zbiór ten jest dostępny jedynie do kupienia z drugiej ręki. Przy odrobinie szczęścia i za jakieś chore pieniądze. A ponieważ Predator siedzi na dzień dzisiejszy w kieszeni Marvela, nie ma co liczyć na jakieś nowe wydanie.

DC COMICS/DARK HORSE COMICS CROSSOVERS: BATMAN VS PREDATOR to wydanie zbiorcze, które generuje masę wspomnień i oznacza dla mnie powrót do pięknych czasów dzieciństwa. Czasów, kiedy lektura każdego z tych trzech starć tytułowych postaci wiązała się z dużą ekscytacją, nie mniejszą jak poprzedzające ją polowanie na swój egzemplarz w kiosku. I nie ważne było, że w rzeczywistości obie kontynuacje stały jakościowo na słabym poziomie. Dla jednych warto mieć całą trylogię, dla innych niekoniecznie, bo przecież tylko oryginalna mini seria była dobra i jeśli mają stare polskie wydanie, to w zupełności im wystarczy. I pewnie mają rację. Ja natomiast należę do tych (być może dziwaków, ale who cares?), którzy głównie kierując się nostalgią posiadają całość i nie zamierzają się jej pozbyć.

A jak Wasze wspomnienia związane z cyklem BATMAN VS PREDATOR? Czy gdyby była taka możliwość chcielibyście, aby całość ukazała się kiedyś ponownie w Polsce, tym razem w postaci jednego ładnie wydanego albumu? A może tylko pierwsza mini seria?

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN VS PREDATOR #1 - 3, BATMAN VS PREDATOR II: BLOODMATCH #1 - 4 oraz BATMAN VS PREDATOR III: BLOOD TIES #1 - 4.

1 komentarz:

  1. Ja za dzieciaka zawsze marzyłem o tym komiksie (pierwsza historia B vs P z TM Semic), ale wtedy w stosunku do zwykłego zeszytu TM cena była wysoka i w końcu musiałem się obejść ze smakiem. Miałem szczęście,że któryś z kolegów miał więcej pieniędzy i to kupił 😜😉. Wtedy miałem okazję u niego przeczytać tą historię. Bardzo mi się spodobała + te wydanie specjalne TM zrobiło na mnie duże wrażenie. W sumie przeczytałbym jeszcze raz, pamiętam nawet,że parę lat temu szukałem po Olx,ale ceny 😱😱😱😜. W ostateczności pozostaje wersja online😬😉. Pzdr!

    OdpowiedzUsuń