środa, 27 kwietnia 2022

SUPERMAN 8/93 - DEMON I CAMELOT/MOON ROCKED

W naszej podróży w czasie dotarliśmy wspólnie z Supermanem do fazy VI i VII, czyli ostatnich etapów sagi „Time and time again”. Zostały one opublikowane w sierpniowym wydaniu „Supermana” z 1993 roku. Przypomnijmy krótko – w poprzednim numerze Kent dotarł do ery prehistorycznej, a następnie do plejstocenu. Tam odnalazł zaginione państwo A'R'Ven, dzięki któremu ponownie odbył podróż w czasie. Tym razem trafił do średniowiecza, w sam środek konfliktu między królem Arturem a wiedźmą Morgan Le Fay.

Opis może zawierać drobne spojlery, więc jeśli nie czytaliście komiksu i macie to w planach – omińcie tę relację. Pierwsze kadry „Supermana” 8/1993 pokazują nam oblężone zamczysko króla Pendragona. Szala przechyla się powoli na stronę atakującej armii czarownicy Morgany, po stronie której stoi tajemniczy czarny rycerz. Sprzymierzony z Arturem czarownik Merlin przywołuje na pomoc demona Etrigana, który pomaga obrońcom opanować sytuację. Okazuje się, że owym czarnym rycerzem jest zniewolony magią Superman. Dochodzi do starcia Człowieka ze Stali z demonem, na skutek którego Kentowi wraca świadomość. Nie mając w zasadzie innego wyjścia opowiada się po stronie „dobrych”, ale finał opowieści ponownie kończy się eksplozją...

... na skutek której Superman trafia do odległej przyszłości – ponownie w XXX wiek. Tam znowu spotyka Legion Superbohaterów, ale tym razem część jego członków jest już „na emeryturze”. W roku 2995 przyjdzie mu zmierzyć się z Dev-Em, kosmicznym łobuzem, który zamierza zdemolować skolonizowany przez ziemian księżyc. Jednocześnie trafi na radar Linear Mana, człowieka od którego zaczęła się nieszczęsna przygoda z podróżami w czasie. Finał starcia z adwersarzem okaże się dramatyczny. Tradycyjnie dojdzie do eksplozji, która - dzięki staraniom Linear Mana - tym razem przerzuci Supermana do właściwego czasu, czyli do roku 1991.

Omawiając poprzednie numery celowo pominąłem kilka wątków opowieści. Autorzy pokazywali nam bowiem co dzieje się podczas podróży w czasie z pozostałymi bohaterami historii. Podsumuję to krótko: Lois Lane zamartwia się o Clarka Kenta i nie radzi sobie z emocjami. Redaktor naczelny „Daily Planet” Perry White wraz z małżonką próbują dojść do siebie po stracie syna. Młody fotoreporter Jimmy Olsen dobiera się do w swoim domu do partnerki, ale randkę przerywa mu mama. Z kolei w Lexcorpie trwają analizy testamentu Lexa Luthora. Jak się okazuje dokumentu, który kryje wiele niespodzianek.

Tu kończy się saga „Time and time again”. Co nie znaczy, że kończy się historia. Jeśli sięgniemy do kolejnego numeru, okaże się, że po powrocie Supermana do właściwego czasu nie wszystko jest po staremu. Na przykład Lois jeździ na wózku inwalidzkim. - Naprawdę zapomniałeś jak zrujnowałeś mi życie? – rzuca w twarz zszokowanemu Supermanowi przy pierwszym spotkaniu. Ale tu już zaczyna się inna opowieść...

Na koniec dwa słowa subiektywnego podsumowania. Podróż w czasie Supermana należy do moich ulubionych historii z tym bohaterem. Choć kiedy czytam ją dziś, dostrzegam pewne rysy na szkle. Opowieść jest zdecydowanie za krótka. O ile w pewnych epokach dzieje się nawet całkiem sporo, to przez inne czasy główny bohater dosłownie się „prześlizguje”. Opowiadania w czasach arturiańskich, latach 40-tych XX w., czy prehistorii zdecydowanie dzieją się zbyt szybko. Można by tu dopisać kilka ciekawych wątków. Dziś widziałbym większy potencjał dla tych opowieści.  Natomiast zdecydowanym plusem jest cała warstwa graficzna. Komiks w ogóle się nie zestarzał – wygląda tak samo dobrze, jak w latach 90-tych. Czyli tak, jak go zapamiętało „pokolenie TM-Semic”.

Żeby tradycji stało się zadość, zajrzyjmy jeszcze na strony klubowe „Supermana” 8/1993. Redaktor „Arek ze stali nierdzewnej” donosi o szokujących wieściach zza Oceanu. Mianowicie, włodarze z DC zdecydowali się... uśmiercić Supermana. Dlaczego? Bo jego popularność malała z dnia na dzień. „Niestety dzisiejszy czytelnik domaga się od historii z udziałem superherosów więcej akcji, przemocy i bardziej negatywnie naładowanych postaci. Honorowy, miły i szlachetny Superman nie kwalifikował się do tych kategorii. Niektórzy nawet uznali go za nudnego bohatera” - pisał Wróblewski. Streścił pokrótce sagi „Doomsday” i „Funeral for a friend”. Dodał jednak, że po trzymiesięcznej przerwie w wydawaniu komiksów „eSa” bohater powrócił. Ale jak? Z tym pytaniem zostawia nas na kolejny miesiąc.

 

Wojtek

blogokomiksach.bogspot.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz