niedziela, 10 kwietnia 2022

DOM SZEPTÓW TOM 2: ANANSE

Zarzekałem się wcześniej, że po przeczytaniu MOCY PODZIELONEJ nie sięgnę już po dalsze tomy serii DOM SZEPTÓW, ale tak się złożyło, iż to mnie przyszło zrecenzować najnowszy tom. Minęło aż czternaście miesięcy od publikacji inauguracyjnej odsłony i część rzeczy odnośnie wcześniejszych wydarzeń siłą rzeczy wyleciała mi z głowy. Przeglądając w ramach odświeżenia pamięci tom pierwszy jeszcze raz uświadomiłem sobie, że ciężko było go doczytać do końca, na co duży wpływ miała dłużąca się, zbyt chaotyczna i mało wciągająca fabuła, a także jedynie poprawne rysunki. Przymierzając się zatem do czytania ANANSE miałem spore obawy, że będzie to dla mnie czas raczej zmarnowany, niż dobrze spożytkowany. A jak wyszło w praktyce?

Akcja tomu drugiego stanowi bezpośrednią kontynuację wydarzeń, jakie obserwowaliśmy w finale pierwszego wydania zbiorczego. Wszelkie problemy Erzulie nasilają się, a epidemia rozpętana przez bóstwo zwane Szankpanna sieje spustoszenie zarówno w zwykłym świecie, jak i w Śnieniu. Aby rozsupłać poplątane sieci pomiędzy światem żywych i światem snów, a także uwolnić swojego męża Agwe, zdesperowana bogini wudu będzie potrzebowała pomocy swoich siostrojaźni oraz niebezpiecznego Kwaku Ananse - pajęczego boga wszystkich opowieści. I zapłaci za to wysoką cenę.

Od początku tej serii tak naprawdę ciężko było przewidzieć, jaki pomysł na nią mają twórcy i dokąd całość podąża. Każdy rozdział przynosi jakieś zaskakujące rozwiązania i zwroty sytuacji, co czasem może prowadzić do namieszania w głowie czytelnika i zniechęcić go do dalszego śledzenia przygód głównych bohaterów. Taka sytuacja miała właśnie miejsce w tomie pierwszym. Tutaj również nie sposób odgadnąć zamierzeń scenarzystów, ale ku mojemu zaskoczeniu akcja wydaje się bardziej klarowna i czyta się to z pewną dozą przyjemności, a nie jakby za karę wyczekując finału. Duża w tym zasługa Ananse, którego obecność zdecydowanie jest wartością dodaną, a sama postać ogromnego pająka karmiącego się historiami kryje w sobie spory potencjał, jaki udało się w tej konkretnej sytuacji wykorzystać. Pojedynek na opowieści Kwaku i Erzulie to najlepsza część zbioru, będąca nawiązaniem do jakże lubianego przeze mnie motywu znanego m.in. z SANDMANA, czyli umieszczania mniejszych historii pośród większej. Nie podoba mi się natomiast fakt uznania Ananse za władcę wszystkich opowieści, bo wedle mojej wiedzy (może się mylę) za takiego do tej pory uznawany był Sen z Nieskończonych.

Tak, jak swój interes w całym zamieszaniu ma podstępny Ananse, tak i pojawiający się gościnnie Koryntczyk zamierza wykorzystać Erzulie do realizacji własnych planów. Obecność tego konkretnego koszmaru stworzonego przez Morfeusza zawsze cieszy i wprowadza jakże pozytywną niepewność oraz każe przypuszczać, iż postać ta prędzej czy później doprowadzi do ważnego twistu fabularnego. Wygląda na to, że nastąpi to w tomie trzecim i zarazem ostatnim, powiększonym objętościowo tomie. Dodam przy okazji, że w najbliższym tygodniu startuje solowa seria z udziałem Koryntczyka - NIGHTMARE COUNTRY, na którą jako fan postaci czekam z dużymi oczekiwaniami.

Po raz kolejny denerwują mnie częste i gęste francuskojęzyczne wstawki, ale rozumiem, że jest to element nieodłączny osadzonej w tych konkretnych realiach opowieści, pozwalający podkreślić klimat związany z wyznawcami wudu. Podoba mi się natomiast rozwinięcie kilku charakterów i uzasadnienie ich znaczenia dla głównego wątku, czego zabrakło mi w części pierwszej.

Zakończenie nie jest jednoznaczne, gdyż z jednej strony kończy się zwycięstwem, ale z drugiej stanowi spory cios dla Erzulie, która doświadczyła symbolicznego upadku i próbuje z powrotem poukładać Prowokuje to kilka pytań i otwiera sporo możliwości odnośnie kierunku, jaki teraz obierze seria, i który naprawdę jest ciężki do przewidzenia.

Pod względem ilustracji komiks prezentuje się wyjątkowo stabilnie, a wszystko dzięki temu, że jeden artysta odpowiada praktycznie za cały album. Pozwala to czytelnikowi na płynne śledzenie fabuły, a z czasem można się nawet przyzwyczaić do tej solidnej, ale nie oszukujmy się, nieobfitującej w jakieś fajerwerki kreski. Dominike "DOMO" Stanton w wielu miejscach stawia na proste i oszczędne rozwiązania, niekoniecznie dbając o szczegóły, ale ma to swój pewien urok i nawet pasuje do opowieści snutej przez duet Hopkinson/Watters. Najlepiej wypadają moim zdaniem sceny z udziałem pająka, a po raz kolejny zachwycają okładki wykonane przez Seana Andrew Murraya. Jeśli czytaliście tom pierwszy i warstwa wizualna Wam odpowiadała, to również w tym przypadku nie powinniście być rozczarowani. I na odwrót.

ANANSE to komiks pokazujący, że seria wypłynęła na właściwe wody obierając ciekawszy kurs, niż to obserwowaliśmy w inauguracyjnym tomie. Nadal jest sporo chaosu i pewne rozwiązania nie do końca przeciętny czytelnik zrozumie, ale ogólnie widać, że DOM SZEPTÓW zaczyna żyć własnym życiem, stabilizując i podkreślając swoje miejsce w Sandman Uniwersum. Napawa to optymizmem na przyszłość i o dziwo nawet zostałem pod koniec zachęcony, aby sięgnąć po ciąg dalszy. Przede wszystkim dla wątku związanego z Koryntczykiem.

Pomimo widocznych plusów i poprawy w stosunku do inauguracyjnego tomu, DOM SZEPTÓW to nadal jedno z najsłabszych ogniw całego cyklu zbudowanego wokół SANDMANA, ustępując wyraźnie takim tytułom, jak polecane na ostatnich kartach omawianego komiksu - LUCYFER oraz JOHN CONSTANTINE HELLBLAZER. Te dwa ostatnie oczywiście również i ja polecam, zaś dalsze perypetie Erzulie skierowane są do tej grupy czytelników, która nie zawiodła się wcześniej na MOCY PODZIELONEJ.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów HOUSE OF WHISPERS #7 - 12.

Komiks ten znajdziecie m.in. w internetowym sklepie Egmontu, a także na ATOM Comics.

Dawid Scheibe

1 komentarz:

  1. Nie czytałem tego typu komiksów. Ale myślę, że przeczytam w dalszej bądź bliższej przyszłości.

    OdpowiedzUsuń