Tom 34 przynosi ze sobą kolejną nowość na polskim rynku, co za każdym razem bardzo mnie cieszy, bo tylko takie pozycje w ramach tej kolekcji mnie interesują i tylko takie kupuję. Tym razem dostajemy fajne urozmaicenie i możliwość poznania przygód nieco mniej popularnych (wśród statystycznego czytelnika komiksów DC) bohaterek świata DC. Teoretycznie mamy tutaj do czynienia z pierwszą oficjalną kobiecą drużynówką, ale w praktyce jest to głównie duet Oracle/Black Canary z gościnnym udziałem Huntress oraz Catwoman, a wszystko pióra weterana komiksowego - Chucka Dixona.
Jakimś wielkim fanem różnych inkarnacji zespołu określanego jako Ptaki Nocy nie jestem i nigdy nie byłem. Doceniam jednak twórczość Chucka Dixona w batmanowym zakątku DCU oraz chętnie wracam do wszelkich historii napisanych w latach 90-tych, stąd zakup tego konkretnego albumu wydawał się w moim przypadku oczywisty. Nie jest to jedna zamknięta historia, tylko zlepek kilku różnych krótszych opowieści, jakie stanowiły pewien eksperyment i sondowanie rynku, zanim trafiła na niego wreszcie solowa seria BIRDS OF PREY. Te próby ostatecznie wypaliły, fani nakręcili się na nowe przygody Dinah i Barbary, a obie wspomniane kobiece postacie wreszcie mogły wyjść z drugiego szeregu i zadomowić się na dłużej w jakiejś serii ongoing.
Komiks czyta się naprawdę szybko, a scenarzyście udało się dobrze uchwycić balans pomiędzy dynamicznymi sekwencjami, a tymi znacznie bardziej spokojnymi. Nie da się jednak ukryć, że to właśnie te pierwsze przykuwają uwagę i w dużej mierze wpływają na atrakcyjność lektury. Akcji w tej niezbyt skomplikowanej fabule jest tutaj naprawdę sporo, mamy liczne pojedynki, pościgi, wybuchy, strzelaniny i wycieczki zagraniczne. Ot, typowe superhero dla swojej epoki, także jeśli lubicie tego typu klimaty, to świetnie trafiliście. Gościnnie pojawiają się w tym komiksie Lady Shiva, Lynx, czy nawet sam Batman, ale są to w większości występy symboliczne i mające według mnie na celu podkreślenie, czy przypomnienie, w jakich rejonach się poruszamy.
Po przeczytaniu tego komiksu nie można oprzeć się wrażeniu, że wszystkie ukazane tutaj żeńskie bohaterki nie do końca przypominają pod względem zachowania i charakteru Oracle, Black Canary, czy Huntress, jakie spotkać można w innych komiksach. Dixon pojechał sprawdzonym w tamtym okresie schematem i stworzył role, w jakich z łatwością można by obsadzić inne bohaterki, czy też bohaterów, a efekt byłby niemal ten sam. Patrząc pod tym kątem nie ma tutaj dużej oryginalności, ale skoro tak ukształtowany schemat i stereotypy się sprzedawały i odbiorca takich właśnie oczekiwał, to dlaczego tego nie kontynuować? Dialogi są mocno przeciętne, a niektóre kwestie mocno niesmaczne i out of character, w czym niestety bryluje Barbara Gordon.
Ilustracje są z kategorii tych, co to na nie spojrzymy i od razu możemy ocenić, w jakim okresie one powstały. Widać tutaj wyraźnie klimat drugiej połowy lat 90-tych, gdzie artyści skłonni byli do przesadzania z proporcjami i rysowania pozbawionego wad ludzkiego ciała. Dotyczy to zwłaszcza kobiet, które są często nienaturalnie 'wylaszczone', z wyeksponowanym za każdym razem idealnym biustem oraz pośladkami. Do tego bogata ekspresja twarzy bohaterek, które wyraźnie przeżywają zarówno sukcesy, jak i porażki, a także zdecydowane postawienie na dynamiczne sceny. Ma to oczywiście swój pewien urok i nie będę kłamał, że mi się nie podobało. Mamy tutaj do czynienia z pięcioma różnymi wizualnie rozdziałami, ale zmiany stylów nie są jakoś mocno odczuwalne. Nie mam swojego faworyta w gronie artystów, każdy spisał się dobrze, ale żaden wybitnie czy też godnie zapamiętania na dłużej. Wspomnę też, że Gary Frank z pierwszej części nie przypomina tego Gary'ego, jakiego podziwiać można aktualnie, bo też trochę inny miał wtedy styl plus swoje zrobił odpowiadający za tusz John Dell. Jeśli chodzi o minusy, to praca inkerów oraz kolorystów w niektórych częściach pozostawia wiele do życzenia, a do tego cały pierwszy rozdział oraz dwie strony w dalszej części zbioru wyglądają, jakby zostały gorzej wydrukowane. Albo jest to błąd drukarni, albo też użyto słabej jakości materiałów źródłowych. Podsumowując, wizualnie jest całkiem nieźle, ale mogło być lepiej.
Dodatki w postaci krótkiego wstępu oraz trochę dłuższego eseju na końcu, tradycyjnie już są warte przeczytania. Rzucają więcej światła na kulisy powstawania poszczególnych zeszytów, niepewność wydawnictwa odnośnie ewentualnego zainteresowania fanów świata DC perypetiami tego w stu procentach kobiecego teamu, czy też reakcji wyrażonej za pośrednictwem listów czytelników.
PTAKI NOCY: POLOWANIE to żaden wybitny fabularnie oraz wizualnie komiks, ale to nie znaczy, że jestem jakoś zawiedziony po przewróceniu ostatniej strony. Wręcz przeciwnie. Lektura okazała się całkiem przyjemna, lekka, szybka, obfitująca w dynamiczną i efektowną akcję, bez zbędnych dłużyzn i przestojów. Pięć historii, do których ze sporym prawdopodobieństwem już nie wrócę, ale razem tworzą dostarczający pozytywnych wrażeń zbiór, który wielu osobom powinien umilić wolny czas. Dobrze, że również takie mniej oczywiste tytuły trafiają w ręce polskiego czytelnika. Polecam sprawdzić.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BLACK CANARY/ORACLE: BIRDS OF PREY #1, BIRDS OF PREY: MANHUNT #1 - 4, BIRDS OF PREY REVOLUTION #1, BIRDS OF PREY: WOLVES #1 oraz BIRDS OF PREY: BATGIRL #1.
Dawid Scheibe
następne będzie Suicide Squad?
OdpowiedzUsuńDokładnie, pozycja warta zakupu :)
UsuńBędzie recenzja też? Thx
Usuń