piątek, 17 listopada 2017

WKKDC #33 - SUPERMAN: TAJNA GENEZA


Po chwilowej przerwie na przygody młodej, upartej i niezwykle ambitnej Barbary Gordon w roli Dziewczyny Nietoperza, wracamy do dwóch świetnie współpracujących ze sobą artystów, którzy odpowiedzialni byli za przyjemny pod wieloma względami produkt o nazwie SUPERMAN: BRAINIAC. Jeśli jesteście już po lekturze wspomnianej przed chwilą historii, to właściwie nie powinno Was dziwić, że Geoff Johns oraz Gary Frank znów krzyżują swoje ścieżki, aby raz jeszcze uczynić główną postacią swojej opowieści Człowieka ze Stali. Sukcesem okazała się ich poprzednia, niełatwa misja przedstawienia w nowym, wyszukanym świetle jednego z najbardziej znanych przeciwników Kal-Ela, czyli Brainiaca. TAJNA GENEZA to projekt jeszcze bardziej ambitny, a co za tym idzie trudniejszy do zrealizowania, gdyż jest to temat bardzo "oklepany", przywoływany w przeszłości przez różnych scenarzystów. Historia o początkach Supermana zawiera znacznie więcej stałych, nienaruszalnych wręcz elementów, niż tych fragmentów/kwestii, które można wedle własnego uznania, dowolnie interpretować i przebudowywać. Geoff Johns to jednak uznane nazwisko, które jak mało które w tej branży pozwalało przypuszczać, że i tym razem w nasze ręce trafi wartościowy komiks.

Jakby ktoś przegapił ostatnie odsłony WKKDC, to miło mi zakomunikować i uświadomić, iż trwa dobra passa i jest to już któryś z rzędu album (licząc od przeciętnej Wonder Woman), który moim zdaniem zasługuje na uwagę przeciętnego fana uniwersum DC. Omawiany dzisiaj tom to oczywiście żaden dubel, tylko debiutujący na polskim rynku origin Supermana pokazany oczami Johnsa oraz Franka. Zaraz, zaraz, przecież jakiś czas temu, a konkretnie w tomie 18 mieliśmy już ukazane początki Ostatniego Syna Planety Krypton na Ziemi nakreślone przez legendarnego Johna Byrne. Otóż w przypadku znanych postaci komiksowych nowe originy pojawiają się jak przysłowiowe grzyby po deszczu, najczęściej przy okazji różnych restartów uniwersum. Tylko na łamach WKKDC poznaliśmy już do tej pory trzy tego typu historie (licząc klasyczną opowieść Siegela oraz Shustera), a to jeszcze nie koniec, gdyż w przyszłym roku swoje pięć groszy do tego tematu dołoży jeszcze Mark Waid. Jak widać wątek ten bardzo chętnie poruszany jest przez mniej lub bardziej znanych twórców. Najnowszy origin, tym razem pokazany z bardzo oryginalnego punktu widzenia, serwuje Max Landis w swoim SUPERMAN: AMERICAN ALIEN. Wyszło coś pięknego, także jeśli dysponujecie nadmiarem dwudziestu dolarów, to korzystając z okazji zachęcam do zakupu tego cudeńka.

Johns postawił przede wszystkim na prostotę, stąd też zaproponowane przez niego rozwiązania są łatwo przystępne i wcale nie trzeba długo oraz głęboko siedzieć w świecie DC, aby się we wszystkim połapać. Dostajemy zupełnie nowe spojrzenie na znane i lubiane postacie, jak Lois, Jimmy, Luthor, a także Legion Superbohaterów, Parasite'a czy Metallo. Scenarzyście udało się wydobyć z trójki na początku wymienionych wszystko to, co w nich najlepsze, przez co właśnie te wersje dociekliwej dziennikarki, sympatycznego fotoreportera oraz dysponującego ogromnym intelektem oraz fortuną biznesmena wydają się tymi idealnymi, jedynymi prawdziwymi. Obecność Legionu może wydawać się na pierwszy rzut oka niepotrzebnym zajmowaniem miejsca, ale w rzeczywistości przyczyniają się oni do ukazania ogromnej legendy, jaką przez lata narosła wokół postaci Superboya/Supermana. Odnośnie dwójki złoczyńców - nowy image Metallo przypadł mi do gustu znacznie bardziej, niż nieco żartobliwe potraktowanie Parasite'a.

Najważniejszą sprawą jest jednak uczłowieczenie samego Supermana, który wydaje się bliższy obywatelom Metropolis, i który jak każdy nie ustrzega się wielu różnych błędów. Clark od początku jest postrzegany jako outsider, który za wszelką cenę chce być jednym z ludzi. Niestety ujawniające się stopniowo wraz z procesem dojrzewania nowe super moce w połączeniu z rewelacjami przekazanymi przez ziemskich rodziców nie ułatwiają sprawy. Ba, wręcz sprawiają, że młody chłopak brutalnie zderza się z dotyczącą go bezpośrednio rzeczywistością. Czytelnik od początku nie może pozostać obojętny wobec problemów Clarka i siłą rzeczy staje po jego stronie, zaczyna mu kibicować. Gdy akcja przenosi się do Metropolis Superman okazuje się długo wyczekiwanym wybawcą mieszkańców, nad którymi ciąży żelazna ręka inteligentnego, aroganckiego, sprawnego manipulatora i w dużej mierze tyrana w postaci dawnego znajomego Kenta ze Smallville. Nowy bohater w krótkim czasie zmienia mieszkańców na lepsze, tchnie w ich życie nową nadzieję, usuwa smutek oraz zniechęcenie, staje się bodźcem do czynienia dobra. Brzmi nierealnie i zbyt bajkowo, ale twórcom rzeczywiście udało się sprawić, że podczas lektury bije z każdej strony jakaś pozytywna, zaraźliwa energia. Warto poczuć ten dreszczyk na własnej skórze.

Oczywiście scenarzysta nie ustrzegł się kilku niedociągnięć (jak chociażby niczym nieudokumentowana wiedza Lexa na temat negatywnego wpływu kryptonitu na eSa), ale spokojnie można mu je wybaczyć i przymknąć na te niedoskonałości oko.

Nad niezwykłymi umiejętnościami oraz bajeczną kreską Gary'ego Franka rozpływałem się już przy okazji recenzji tomu SUPERMAN: BRAINIAC. Sytuacja w tej kwestii nie zmieniła się ani odrobinę. Także i tym razem ilustracje brytyjskiego artysty cieszą oczy oraz wypełniają scenariusz nakreślony przez Johnsa niezwykłą magią, cofają nas w przeszłość i sprawiając po części, jakby oglądało się filmową ekranizację Supermana z Christopherem Reeve w roli głównej. Zakładam oczywiście, że prace Franka nie trafią w gusta wszystkich miłośników Człowieka ze Stali, zawsze można mieć przecież jakieś inne oczekiwania oraz preferencje odnośnie sposobu wizualizacji Clarka, Lois, czy Jimmy'ego, ale ja cieszę się, że jestem akurat w tej drugiej grupie, która zawsze cieszy się na myśl o lekturze historii zobrazowanej przez Gary'ego Franka.

W dodatkowej historii Clark wspomina swoją przygodę na uniwersytecie, gdzie musiał tym razem wysilić własny umysł w konfrontacji z pewnym bardzo dociekliwym profesorem. Tym razem bonus ten okazał się nawet zjadliwy i nie tak ciężki do przetrawienia, jak większość tego typu back-upów z WKKDC. Podobnie jak w tomie 31 zabrakło galerii okładek poszczególnych zeszytów. Zapewne jest to zwykły przypadek, ale patrząc z boku można odnieść wrażenie, że osoby odpowiedzialne za publikację kolekcji mają jakiś dziwny uraz do, swoją drogą fenomenalnych, okładek tworzonych przez Gary'ego Franka.

TAJNA GENEZA to naprawdę wartościowy, bardzo przystępnie napisany i przepysznie zilustrowany komiks. Johnsowi udało się napisać świeży, dostosowany do nowszych czasów, definitywny origin Człowieka ze Stali. Opowieść ta jest uniwersalna i skierowana właściwie do każdego typu odbiorcy. Zarówno do osób dopiero stawiających pierwsze kroki w świecie komiksowego Supermana, jak i do starych wyjadaczy, którzy mają na swoim koncie przeczytane już całą masę historyjek obrazkowych z eSem w roli głównej. Generalnie mi się podobało i uważam, że warto wydać cztery dyszki uzupełniając swoją kolekcję o ten właśnie tom Wielkiej Kolekcji Komiksów DC.

Ocena: 5/6

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów SUPERMAN: SECRET ORIGIN #1 - 6 oraz SUPERMAN vol. 1 #125

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz