Opublikowany kilka tomów temu w ramach Wielkiej
Kolekcji Komiksów DC ROBIN: ROK PIERWSZY był dla mnie ogromnym i pozytywnym
zaskoczeniem. Tytuł ten zrealizował postawione przed nim zadanie i w
interesujący sposób przedstawił nam początki kariery Dicka Graysona. Całość
okraszona została ponadto bardzo przyjemnymi rysunkami. Gdy więc dotarło do
mnie, że niemal ten sam zespół twórców stoi za BATGIRL: ROK PIERWSZY, decyzja o
kupnie tego tomu stała się jak najbardziej oczywista. Dziś napiszę Wam w
kilkunastu zdaniach, czy była to dobra decyzja.
Wszelakie komiksy mające w tytule zwrot ”Rok
pierwszy”, ”Tajna geneza” czy coś podobnego, chociaż nierzadko są lekturą
bardzo dobrą i przynoszącą czytelnikowi masę frajdy, mają jednak narzucone
pewne ograniczenia. Charakterystyka tego typu historii wymusza niejako, by
scenarzysta poszedł dokładnie od punktu A do punktu B i w ramach tego odcinka
stworzył oryginalną historię, lecz nie wychodzącą po za ustalone ramy. Dlatego
też trudno oczekiwać, by komiks pokroju BATGIRL: ROK PIERWSZY kończył się kulą
w łbie głównej bohaterki czy też prezentował on sceny, w którym Babs niczym
rasowy zabijaka eliminuje swoich przeciwników przy użyciu karabinu maszynowego.
Komiksy prezentujące początki kariery danych bohaterów w mojej ocenie nierzadko
są znacznie trudniejsze do napisania, lecz cieszy fakt, iż Scott Beaty oraz
Chuck Dixon dali radę.
O fabule trudno napisać coś odkrywczego.
BATGIRL: ROK PIERWSZY prezentuje nam po prostu drogę Barbary Gordon do podjęcia
decyzji o zostaniu kolejną bohaterką działającą w Gotham, a także jej pierwsze
poważne wyzwanie w tej roli. Tutaj żadnego zaskoczenia nie ma, bo i o takim
mowy być nie może. Niemniej to, co dzieje się pomiędzy punktami A i B, o
których wspomniałem wcześniej, to lektura zajmująca i przynosząca masę frajdy.
Podczas lektury ROBIN: ROK PIERWSZY, czytelnik
kilkukrotnie miał pełne prawo zastanawiać się, czy to na pewno Dick Grayson
jest głównym bohaterem opowieści. Gwiazda Batmana bowiem świeciła tak samo
mocno, czasem nawet przyćmiewając jego młodego pomocnika. W BATGIRL: ROK
PIERWSZY tej wątpliwości już nie ma. Barbara Gordon od samego początku jest
największą gwiazdą komiksu, zaś charyzma tej postaci przedstawiona została na
tyle dobrze i jest jej taka masa, że można by nią spokojnie obdzielić kilka
innych postaci. Babs to uśmiechnięta, zabawna i niezwykle inteligentna
dziewczyna. Nad jej originem nie ciąży żadna osobista tragedia, a nieco inny
punkt widzenia na pewne sprawy stawia ją w zupełnie innym miejscu, niż wiecznie
zasępionego Batmana. Beaty i Dixon bardzo dobrze rozpisali także jej relacje z
ojcem, a także Dickiem Graysonem, Black Canary czy też pojawiającym się tu i
ówdzie funkcjonariuszem Bardem.
Także i dobór przeciwników dla Batgirl uważam za
idealny. Killer Moth to złoczyńca z jednej strony nieudolny i wyszydzany przez
resztę przestępców z Gotham. Zarazem jego determinacja, by uniknąć kolejnej
żenującej porażki jest na tyle duża, że dla zupełnie nieopierzonej heroiny
staje się pewnego rodzaju wyzwaniem. Tutaj muszę przyznać, że cieszę się, iż
Beaty i Dixon dali radę pokazać, że nawet ktoś taki jak nasza Zabójcza Ćma może
służyć nie tylko jako dostarczyciel lolcontentu. Swoją drogą, tłumaczący ten
tom Marek Starosta musiał mieć mnóstwo zabawy przy tworzeniu takich konstrukcji
słownych jak ”ćmokopter” czy ”ćmokonsoleta”, niemniej efekt końcowy jest
naprawdę bardzo sympatyczny.
Rysunki to dzieło Marcosa Martina i utrzymane są
w konwencji zbliżonej do wspominanego już wielokrotnie ROBIN: ROK PIERWSZY. Oznacza
to lekką, cienką kreskę w stylu przypominającym nieco dorobek Darwina Cooke’a.
Martin zilustrował cały recenzowany dzisiaj komiks, zaś z kolorami wspomagał go
Javier Rodriguez. Także i on spisał się bardzo dobrze, umiejętnie dobierając
stosowaną paletę barw.
Tom uzupełniony jest jak zwykle dodatkową,
znacznie starszą historią. Na jej łamach debiutuje pierwsza Bat-Girl i jest to
kolejna, typowa ramotka z tamtych czasów. Warto odnotować jednak fakt, że
autorem scenariusza do niej jest sam Bill Finger.
Niestety ponurą tradycją w przypadku WKKDC jest
doszukiwanie się błędów w danym wydaniu. Czasem są to żenujące literówki,
czasem mocne wpadki przy tłumaczeniu, tym razem zaś ktoś postanowił zepsuć
okładkę. Co prawda nie wiadomo, po czyjej stronie tym razem jest wina, ponieważ
zawinić mógł zarówno ktoś z Eaglemoss jak i z przygotowującej tomiki,
hiszpańskiej drukarni. Niemniej faktem jest i widzicie to także na powyższym skanie
okładki, że skądś pojawiły się paskudne, pionowe pasy na krańcach ilustracji.
Ciekawe kiedy doczekamy się ponownie odsłony WKKDC, która pozbawiona będzie
jakichkolwiek powodów do narzekania?
BATGIRL: ROK PIERWSZY to fajna, rozbudowana (tom
ma ponad 200 stron), zabawna ale i niewymagająca historia. W swoim prywatnym
rankingu stawiam ją nieco wyżej od ROBIN: ROK PIERWSZY i z pewnością nie żałuję
wydanych czterdziestu złotych. Jeśli jeszcze nie macie tego tomu w kolekcji,
zdecydowanie warto to zmienić.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATGIRL: YEAR ONE #1-9 oraz BATMAN #139
Mam, czytam, jest fajne.
OdpowiedzUsuńOdnośnie żenujących literówek, jako dyżurnego chemika w DCManiaku zabolało mnie pojawienie się w dodatkowej historii wyimaginowanego związku o nazwie OKTAN celulozy.
OdpowiedzUsuńOjej, ktoś NAPRAWDĘ nie miał pomysłu
Usuń