poniedziałek, 6 listopada 2017

WKKDC #32 - BATGIRL: ROK PIERWSZY


Opublikowany kilka tomów temu w ramach Wielkiej Kolekcji Komiksów DC ROBIN: ROK PIERWSZY był dla mnie ogromnym i pozytywnym zaskoczeniem. Tytuł ten zrealizował postawione przed nim zadanie i w interesujący sposób przedstawił nam początki kariery Dicka Graysona. Całość okraszona została ponadto bardzo przyjemnymi rysunkami. Gdy więc dotarło do mnie, że niemal ten sam zespół twórców stoi za BATGIRL: ROK PIERWSZY, decyzja o kupnie tego tomu stała się jak najbardziej oczywista. Dziś napiszę Wam w kilkunastu zdaniach, czy była to dobra decyzja.

Wszelakie komiksy mające w tytule zwrot ”Rok pierwszy”, ”Tajna geneza” czy coś podobnego, chociaż nierzadko są lekturą bardzo dobrą i przynoszącą czytelnikowi masę frajdy, mają jednak narzucone pewne ograniczenia. Charakterystyka tego typu historii wymusza niejako, by scenarzysta poszedł dokładnie od punktu A do punktu B i w ramach tego odcinka stworzył oryginalną historię, lecz nie wychodzącą po za ustalone ramy. Dlatego też trudno oczekiwać, by komiks pokroju BATGIRL: ROK PIERWSZY kończył się kulą w łbie głównej bohaterki czy też prezentował on sceny, w którym Babs niczym rasowy zabijaka eliminuje swoich przeciwników przy użyciu karabinu maszynowego. Komiksy prezentujące początki kariery danych bohaterów w mojej ocenie nierzadko są znacznie trudniejsze do napisania, lecz cieszy fakt, iż Scott Beaty oraz Chuck Dixon dali radę.

O fabule trudno napisać coś odkrywczego. BATGIRL: ROK PIERWSZY prezentuje nam po prostu drogę Barbary Gordon do podjęcia decyzji o zostaniu kolejną bohaterką działającą w Gotham, a także jej pierwsze poważne wyzwanie w tej roli. Tutaj żadnego zaskoczenia nie ma, bo i o takim mowy być nie może. Niemniej to, co dzieje się pomiędzy punktami A i B, o których wspomniałem wcześniej, to lektura zajmująca i przynosząca masę frajdy.

Podczas lektury ROBIN: ROK PIERWSZY, czytelnik kilkukrotnie miał pełne prawo zastanawiać się, czy to na pewno Dick Grayson jest głównym bohaterem opowieści. Gwiazda Batmana bowiem świeciła tak samo mocno, czasem nawet przyćmiewając jego młodego pomocnika. W BATGIRL: ROK PIERWSZY tej wątpliwości już nie ma. Barbara Gordon od samego początku jest największą gwiazdą komiksu, zaś charyzma tej postaci przedstawiona została na tyle dobrze i jest jej taka masa, że można by nią spokojnie obdzielić kilka innych postaci. Babs to uśmiechnięta, zabawna i niezwykle inteligentna dziewczyna. Nad jej originem nie ciąży żadna osobista tragedia, a nieco inny punkt widzenia na pewne sprawy stawia ją w zupełnie innym miejscu, niż wiecznie zasępionego Batmana. Beaty i Dixon bardzo dobrze rozpisali także jej relacje z ojcem, a także Dickiem Graysonem, Black Canary czy też pojawiającym się tu i ówdzie funkcjonariuszem Bardem.

Także i dobór przeciwników dla Batgirl uważam za idealny. Killer Moth to złoczyńca z jednej strony nieudolny i wyszydzany przez resztę przestępców z Gotham. Zarazem jego determinacja, by uniknąć kolejnej żenującej porażki jest na tyle duża, że dla zupełnie nieopierzonej heroiny staje się pewnego rodzaju wyzwaniem. Tutaj muszę przyznać, że cieszę się, iż Beaty i Dixon dali radę pokazać, że nawet ktoś taki jak nasza Zabójcza Ćma może służyć nie tylko jako dostarczyciel lolcontentu. Swoją drogą, tłumaczący ten tom Marek Starosta musiał mieć mnóstwo zabawy przy tworzeniu takich konstrukcji słownych jak ”ćmokopter” czy ”ćmokonsoleta”, niemniej efekt końcowy jest naprawdę bardzo sympatyczny.

Rysunki to dzieło Marcosa Martina i utrzymane są w konwencji zbliżonej do wspominanego już wielokrotnie ROBIN: ROK PIERWSZY. Oznacza to lekką, cienką kreskę w stylu przypominającym nieco dorobek Darwina Cooke’a. Martin zilustrował cały recenzowany dzisiaj komiks, zaś z kolorami wspomagał go Javier Rodriguez. Także i on spisał się bardzo dobrze, umiejętnie dobierając stosowaną paletę barw.

Tom uzupełniony jest jak zwykle dodatkową, znacznie starszą historią. Na jej łamach debiutuje pierwsza Bat-Girl i jest to kolejna, typowa ramotka z tamtych czasów. Warto odnotować jednak fakt, że autorem scenariusza do niej jest sam Bill Finger.

Niestety ponurą tradycją w przypadku WKKDC jest doszukiwanie się błędów w danym wydaniu. Czasem są to żenujące literówki, czasem mocne wpadki przy tłumaczeniu, tym razem zaś ktoś postanowił zepsuć okładkę. Co prawda nie wiadomo, po czyjej stronie tym razem jest wina, ponieważ zawinić mógł zarówno ktoś z Eaglemoss jak i z przygotowującej tomiki, hiszpańskiej drukarni. Niemniej faktem jest i widzicie to także na powyższym skanie okładki, że skądś pojawiły się paskudne, pionowe pasy na krańcach ilustracji. Ciekawe kiedy doczekamy się ponownie odsłony WKKDC, która pozbawiona będzie jakichkolwiek powodów do narzekania?

BATGIRL: ROK PIERWSZY to fajna, rozbudowana (tom ma ponad 200 stron), zabawna ale i niewymagająca historia. W swoim prywatnym rankingu stawiam ją nieco wyżej od ROBIN: ROK PIERWSZY i z pewnością nie żałuję wydanych czterdziestu złotych. Jeśli jeszcze nie macie tego tomu w kolekcji, zdecydowanie warto to zmienić.
       
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATGIRL: YEAR ONE #1-9 oraz BATMAN #139

3 komentarze:

  1. Odnośnie żenujących literówek, jako dyżurnego chemika w DCManiaku zabolało mnie pojawienie się w dodatkowej historii wyimaginowanego związku o nazwie OKTAN celulozy.

    OdpowiedzUsuń