niedziela, 29 grudnia 2019

LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI TOM 1: TOTALNOŚĆ

Liga Sprawiedliwości (aczkolwiek sam preferuję tłumaczenie Liga Sprawiedliwych z TASu) to jedna z najważniejszych, a może i najważniejsza drużyna superbohaterska w historii, a na pewno pierwsza, która pojawiła się w komiksowej nowoczesności (w roku 1960, o trzy lata wyprzedzając X-Manów, Avengerów i Doom Patrol, że wspomnę te najbardziej znane). Z tego względu wypadałoby, by seria opowiadająca o jej przygodach była jednym z najlepszych komiksów na rynku, prawdziwym motorem napędowym wydawnictwa DC Comics. W ostatnich latach sytuacja bywała jednak różna. Przed startem NEW 52, James Robinson próbował odmłodzić Ligę, moim zdaniem w przygotowaniu na emeryturę Wielkiej Trójcy czy nawet Siódemki, ale zespół wydawał się wówczas złożony z dublerów i postaci drugo-, a nawet trzecioplanowych, co nie zdobyło poklasku czytelników. W samym NEW 52 LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI była już mocnym punktem "czytelniczego krajobrazu", a niektóre zawarte w niej historie (m.in. POCZĄTEK, TRON ATLANTYDY czy WOJNA DARKSEIDA) na stałe weszły już do "kanonu" (swoje zrobiły też tytuły poboczne, jak bardzo niedocenione i niewydane w Polsce JUSTICE LEAGUE DARK i JUSTICE LEAGUE 3000/3001). Następnie nastał czas ODRODZENIA i tutaj było fatalnie - LIGĘ SPRAWIEDLIWOŚCI w wydaniu Briana Hitcha można śmiało zaliczyć do TOP3 najgorszych wydawanych wówczas serii - nie ma co się nad tym rozwodzić, wystarczy przeczytać "naszą" recenzję I tomu autorstwa Dawida; Christopher Priest poradził już sobie lepiej, ale nie udało mu się zmazać tej plamy na honorze. Teraz jednak, za sprawą METAL i BEZ SPRAWIEDLIWOŚCI, LIGA wraca z nową numeracją, nowym scenarzystą i uaktualnionym składem. I co to będzie: hit czy kit?
   
I nie ma co dalej tego ukrywać: LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI: TOTALNOŚĆ jest FE-NO-ME-NAL-NA. Za scenariusz odpowiada Scott Snyder, któremu opieka nad tak ważnym tytułem się po prostu należała jak psu buda - nie tylko za genialny METAL, ale i za wcześniejszą pracę nad Batmanem (BATMAN, WIECZNY BATMAN, WIECZNI BATMAN I ROBIN, ALL-STAR BATMAN), Potworem z Bagien (SWAMP THING) czy Supermanem (SUPERMAN WYZWOLONY). To jednak pierwszy z wymienionych tytułów jest najlepszą rekomendacją, głównie dlatego, że w LIDZE SPRAWIEDLIWYCH Amerykanin pokazuje bardzo podobny styl, łącznie z wylewającą się z każdego tekstu szczerą i prawdziwą miłością do komiksów. Każde zdarzenie, każdy fragment narracji, każdy dialog jest tutaj kopalnią smaczków, nawiązać lub nowych pomysłów. Za przykład niech posłuży Gmach Sprawiedliwości, który nie jest zbudowany z marmuru, a z kalcytu z Mgławicy Robak, dzięki czemu jaśnieje blaskim nawet w nocy. Sama tytułowa Totalność także jest czymś, co mógł wymyślić chyba tylko Snyder (ewentualnie Johnns albo Morrison, ale ich już za jakąś JUSTICE LEAGUE wychwalaliśmy, teraz piszemy laurkę dla Scotta) - fragment ściany źródła nadający kod będący prawdopodobnie kluczem do wyniesienia Multiwersum na nowy, nieznany poziom. O ten niezwykły artefakt walczą Liga Sprawiedliwości (w składzie Superman, Batman, Wonder Woman, Flash, Green Landern John Stewart, Aquaman, Martian Manhunter, Cyborg i Hawkgirl) i Legion Zagłady (a w nim Lex Luthor, Joker, Cheetah, Grodd, Sinestro i Czarna Manta), a w tle Vandal Savage, zniszczenie Księżyca, ukryte energie wszechświata i pewna wyjątkowa klamka. Mimo licznego grona bohaterów i złoczyńców, scenarzysta potrafił zadbać o to, by każdy (no, prawie każdy, ale to dopiero I tom, jeszcze nacieszymy się tymi, którzy tutaj dostali do roboty nieco mniej) z nich dostał swoje 5 minut, przy czym znakomicie wyszły nie tylko ich charaktery, ale przede wszystkim relacje pomiędzy nimi - kto nie rechotał pod nosem, kiedy członkowie Ligii konkurują o najlepszy głos Batmana, niech przemówi teraz bądź zamilknie na wieki. To także krok naprzód w stosunku do ODRODZENIA, kiedy to zwłaszcza Hitch miał irytujący zwyczaj rozdzielania zespołu na pojedynczych herosów - tutaj nawet wtedy, kiedy zespół ma do załatwienia więcej niż jedną sprawę na raz, w każde miejsce wybiera się dwóch-trzech jego członków.
    
Jeśli chodzi o rysowników, cztery zeszyty zobrazował Jorge Jiménez, dwa (pierwszy i ostatni) Jim Cheung, a jeden - poświęcony w całości Legionowi - Doug Mahnke. Wszystkie te nazwiska to już uznane marki, nie ma się co więc za bardzo rozpisywać - szata graficzna to świetna robota. Cieszy, że dwaj główni rysownicy tomu prezentują bardzo podobny styl, więc zmiana ilustratora nie wywołuje nieprzyjemnego dysonansu, a odmienny od nich styl Mahnkego użyty został w numerze, który powinien odróżniać się od pozostałych. Warto też pochylić czoła przed kolorystami (Alejandro Sanchez, Tomeu Morey, Wil Quintana), gdyż kilkukrotnie (mowa tu zwłaszcza o przedstawieniu ultrafioletowego światła) to właśnie od nich w dużym stopniu zależała jakość danego panelu i wyszli oni z tej próby zwycięsko.
    
Jeśli chodzi o polskie wydanie, to utrzymany został standard z BEZ SPRAWIEDLIWOŚCI, czyli komiks w języku polskim (oczywiście) plus galeria okładek. To, na co ostatnio nie zwróciłem większej uwagi to fakt, że kolejne zeszyty są tutaj od siebie wyraźnie oddzielone, co uważam za zaletę i ułatwienie w ogarnięciu fabuły. Co ważniejsze, jest to chyba pierwszy czytany przeze mnie w polskim przekładnie komiks, w którym nie mam się do czego przyczepić pod względem językowym - mam nadzieję, że to zasługa tłumaczy, a nie tego, jak bardzo pochłonęła mnie historia.
   
Podsumowując, wraz z przejściem LIGI SPRAWIEDLIWOŚCI pod batutę Scotta Snydera, seria - a przynajmniej jej pierwszy tom - jest wreszcie takiej jakości, jakiej oczekiwalibyśmy od flagowego tytułu. Dla wszystkich tych, którym podobał się METAL, jest to pozycja obowiązkowa, a i krytycy tegoż dzieła powinni doń sięgnąć - nie jest on przecież kopią tamtego eventu i może dla odmiany się spodobać, a jego wpływ na całe uniwersum jest nie do przecenienia. Nie wiem, do czego mógłbym się tutaj przyczepić, dlatego daję po raz pierwszy w karierze 6/6 i mam nadzieję, że będę mógł to powtórzyć.



Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie egzemplarza do recenzji. Opisywany zbiór zawiera materiały pierwotnie opublikowane w zeszytach JUSTICE LEAGUE vol.4 #1-7. Ten i inne komiksy z linii UNIWERSUM DC możecie kupić w sklepie wydawcy lub na ATOM Comics.pl.

1 komentarz:

  1. Fajna recka. Ja mam jeszcze dwa tomy ze starego runu do ogarnięcia, az by sie chcialo od razu ten sczytac (tez juz na polce) ;)

    OdpowiedzUsuń