Batman: "Liga Sprawiedliwości to oddział uderzeniowy. Stowarzyszenie Sprawiedliwości to rodzina".
Trochę czasu minęło od ostatniej recenzji jakiegoś tomu kolekcji DC Bohaterowie i Złoczyńcy, co wynika z przytaczanego już przeze mnie nie raz faktu, iż zbieram te komiksy tylko wybiórczo, a nie wszystko jak leci. Dziś słów kilka na temat albumu opatrzonego numerem 50 (ależ to szybko zleciało od startu kolekcji, prawda?), który po pewnych perturbacjach ostatecznie udało się zdobyć i przeczytać. A bohaterami tego jubileuszowego komiksu są członkowie Amerykańskiego Stowarzyszenia Sprawiedliwości, czyli drużyny mniej popularnej od Ligi Sprawiedliwości, ale nie znaczy to wcale, że mniej ciekawej i przeżywającej mało interesujące przygody. Zresztą, jeśli za scenariusz bierze się Geoff Johns będący blisko szczytu pisarskiej formy, to o jakość takiego projektu można być spokojnym.
Dotychczasowi członkowie JSA podejmują się zadania przebudowy i znacznego poszerzenia zespołu, rozpoczynając rekrutację na szeroką skalę pośród młodych meta ludzi. Wymiana pokoleniowa nie obejdzie się bez różnych zgrzytów i trudności, zwłaszcza że pewien złoczyńca postanowił zrobić wszystko, aby po kolei wymordować całe rodziny bohaterów ze Złotej Ery. Pierwszy boleśnie doświadcza tego Mister Ameryka.
Zacytowane na wstępie słowa Mrocznego Rycerza krótko, zwięźle, idealnie wręcz podkreślają najważniejszą różnicę pomiędzy JL i JSA. Grupa na czele z Alanem Scottem, Jayem Garrickiem oraz Tedem Grantem sprawia wrażenie bardziej ludzkiej, zwyczajniej, z którą łatwiej się utożsamić, która bazuje na niezwykłej więzi pomiędzy poszczególnymi członkami, gdzie dużą rolę odgrywa dziedzictwo i przekazywanie przysłowiowej pałeczki następnemu pokoleniu. Gdy jeden z bohaterów ginie, czy też przechodzi na emeryturę, bardzo szybko na scenie pojawia się jego/jej następca, najczęściej ktoś z jego/jej rodziny, kto zakłada kostium i kontynuuje przerwaną na pewnym etapie misję służenia ludzkości. Ma to swój specyficzny urok i klimat, który znajdziemy oczywiście również i w tym komiksie. W JSA jest jak w prawdziwej rodzinie, czyli z jednej strony nie obejdzie się bez kłótni, nieporozumień, krzyków, ale z drugiej strony jest też silne wzajemne wsparcie w trudnych sytuacjach, dużo okazywanego ciepła i zrozumienia, każdy może czuć się potrzebny, każdy jest wartościowym ogniwem tego wielkiego łańcucha. Widać to wyraźnie chociażby na przykładzie tego, co dzieje się z Damage'em. Johns dodał do składu sporo nowych twarzy, przez co mamy potężną mieszankę charakterów, indywidualności, ale o dziwo udaje się nad tym sprawnie zapanować. To właśnie specyficzne relacje w ramach Amerykańskiego Stowarzyszenia Sprawiedliwości stanowią dla mnie główną siłę napędową komiksu, bogactwo różnych emocji, wzajemny szacunek, w tym również do tradycji i dorobku swoich poprzedników/mentorów.
Klimat panujący w tym komiksie jest dosyć mroczny i poważny, nie brakuje przelanej krwi i licznych ofiar. Mamy tutaj bowiem znanego w świecie DC złoczyńcę, który razem z grupą obdarzonych super mocami nazistów (swoją drogą bardzo zabawnych pod względem zachowania i wygląda) uprzykrza życie naszym bohaterom. Na szczęście nie brakuje również miejsca na humorystyczne wstawki, jak chociażby kilka scen z udziałem Hourmana i Liberty Belle, czy niemal każda plansza z udziałem Starmana, którego chyba nie sposób nie polubić. Cyclone zresztą również szybko zyskała sobie moją sympatię, bo to niezwykle pozytywnie zakręcona (dosłownie i w przenośni) dziewczyna. Akcji obfitującej w liczne wymiany ciosów nie mogło w takim komiksie zabraknąć, ale wszystko to tak naprawdę schodzi gdzieś na dalszy plan. Na pierwszym rozgrywają się bowiem ciekawsze dla czytelnika rzeczy, jak dramaty przeżywane przez Hanka Heywooda i Damage'a, kwestia szalonych poczynań Thoma, rozpacz po stracie rodziny, czy też relacja ojca z poznanym właśnie synem.
Pięć z sześciu zeszytów zilustrował Dale Eaglesham, czyli artysta przez większość osób zapewne kojarzony, gdyż od wielu udziela się przy różnych projektach z logo DC na okładce. Ostatni rozdział przypadł natomiast w udziale Fernando Pasarinowi, również znanego z rysowania wielu serii, ostatnio jego prace można było spotkać we FLASHU pisanym przez Jeremy'ego Adamsa. Obaj panowie wywiązują się całkiem dobrze ze swojej roli, dostarczając wystarczająco szczegółowe, czyste, dokładne i chyba dla zdecydowanej większości czytelników przyjemne plansze, gdzie do jakości raczej nie można się przyczepić. Kawał solidnej roboty, typowo superbohaterskiej kreski, która może nie zapada jakoś szczególnie w pamięci i pozbawiona jest wizualnych fajerwerków, ale która dobrze sprawdza się w gęstych od postaci oraz efektownej akcji drużynowych seriach.
Dodatki prezentują się ciut skromniej, niż do tego przywykłem. Jest tradycyjny wstęp dający lepszy wgląd w to, co za chwilę przyjdzie odbiorcy przeczytać, a także dwie strony z krótkimi biosami poszczególnych bohaterów, dwie strony szkiców oraz coś jakby reklama/zapowiedź innego tomu z podtytułem PRZYJDŹ KRÓLESTWO TWOJE (który ze względu na ilość zeszytów podzielony zostanie zapewne na dwie części). We wstępie wspomniane jest również wydanie w przyszłości SAGI O BŁYSKAWICY - crossovera z serią JUSTICE LEAGUE OF AMERICA, w którego w skład wchodzą nieobecne w omawianym dzisiaj albumie JSA #5-6. To oczywiście same dobre informacje, gdyż dzięki temu polski czytelnik dostanie możliwość zapoznania się z prawie całym runem Johnsa w ramach serii JUSTICE SOCIETY OF AMERICA.
NASTĘPNA EPOKA to komiks jak najbardziej warty polecenia. O ile jeszcze na początku można czuć się nieco zagubionym, gdyż wrzuceni zostajemy w zupełnie nowe otoczenie, realia będące po części konsekwencją tego, co wydarzyło się wcześniej w świecie DC, to jednak bardzo łatwo można się wciągnąć w panujący tutaj klimat, czerpiąc frajdę z lektury i pragnąc jak najszybciej poznać więcej perypetii tego niezwykłego zespołu, będącego zlepkiem skrajnie różnych, interesujących charakterów. To dobry moment i miejsce, aby rozpocząć swoją przygodę z drużyną JSA i dołączyć do grona jej licznych fanów.
--------------------------------
19 lipca ukaże się tom 51, gdzie znajdziemy mix krótkich, oldskulowych historyjek z udziałem Korpusu Zielonych Latarni z lat 80-tych. Pozycja z cyklu tych, na które w ramach kolekcji czekam najbardziej, ale które nie są łatwe i zjadliwe dla statystycznego fana DC, zwłaszcza jeśli nie należy się do zagorzałych miłośników GLC. Z kolei tom 52 to już naprawdę zacna historia z udziałem Legionu Superbohaterów, Supermana oraz Superboya-Prime'a, cholernie zatłoczona postaciami, ale jakościowo z górnej półki.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów JUSTICE SOCIETY OF AMERICA #1 - 4 oraz #7 - 8.
Dawid Scheibe
Dzięki za recenzję 👌 Wahałem się z tym tomem,ale mnie przekonali się 😁. Ogólnie lubie JSA,ale gdzieś słyszałem,że to wycinek tylko serii i mnie to trochę zraziło. Ale z tego co czytam, ciąg dalszy też ma być w kolekcji więc spoko 😉. Czyli kolejne 2 tomy też godne uwagi rozumiem? Niedługo ma być też Killer Croc i Przyjdź Królestwo Twoje. Btw,to jest kontynuacją Kingdom Come? Pzdr!
OdpowiedzUsuńCześć :) Po pierwsze - tak, kolejne dwa tomy od hachette w mojej ocenie są jak najbardziej godne uwagi. Po drugie - Przyjdź Królestwo Twoje można traktować jako sequel Kingdom Come, ale też niekoniecznie, gdyż sami twórcy tej historii nie postrzegają jej w takich kategoriach.
UsuńDzięki za info. A jak wgle wypada Przyjdź Królestwo Twoje? Planujecie recenzje? Bo Kingdom Come mi się bardzo podobało. Pzdr
Usuń