poniedziałek, 24 lipca 2023

SANDMAN. SENNI ŁOWCY

Dawno, dawno temu (dziecięcem będąc) uwielbiałem przeglądać zbiory bajek, baśni i legend ze wschodu opracowywanych (głównie) przez zachodnich autorów. Towarzyszyły im często ni to cartoonowe, ni to inspirowane malarstwem wschodu ilustracje. Po latach często okazywało się, że wiele z nich było — przynajmniej — mocno przetworzonych na potrzeby zachodniego odbiorcy. Sięgając po raz pierwszy po komiksową adaptację SENNYCH ŁOWCÓW Neila Gaimana dokonaną przez P. Craiga Russella, od razu cofnąłem się do tamtych czasów. Czy jednak nostalgiczna podróż do dzieciństwa, to wszystko, co może zaoferować czytelnikom ten tytuł (spoiler: nie)?

Pewną małą, zapomnianą przez wszystkich buddyjską świątynię zamieszkiwał pewien młody mnich. Los chciał, że zakochała się w nim lisica zamieszkująca pobliski las, a jednocześnie pewien mag-egzorcysta z Kioto obrał go za cel swoich czarów. Czy taka sytuacja może się zakończyć szczęśliwie? Czy miłość niemożliwa jest w stanie pokonać nawet najgorsze przeciwności?

SANDMAN to seria, która od pierwszych zeszytów śmiało czerpie z dziedzictwa kulturowego całego świata. W końcu czyż opowieść o Panu Opowieści nie jest najlepszym miejscem do najbardziej szalonych, postmodernistycznych zabaw? W 1999 roku Neil Gaiman opublikował opowiadanie, które zilustrował niesamowity Yoshitaka Amano (VAMPIRE HUNTER D, seria gier FINAL FANTASY) dziejące się w uniwersum SANDMANA, ale gdzieś na jego uboczu. Sprzedawana na początku jako adaptacja legendy japońskiej (nigdy nieistniejącej oczywiście) historia nosiła tytuł SENNI ŁOWCY i zgarnęła fantastyczne recenzje oraz kilka ważnych nagród. Na przełomie 2008 i 2009 roku ukazała się zaś jej komiksowa adaptacja dokonana przez P. Craiga Russella. I to właśnie ją mam dziś okazję recenzować.

Tytuł ten jest świetny przykładem wirtuozji wszystkich osób w ten projekt zaplątanych. Prawdopodobnie w innych rękach mógłby się zmienić w najgorszy przykład orientalizowanego kiczu. Tak jednak nie jest. To prawdziwy hołd dla kultury Japonii i dla buddyjskich opowieści fantastycznych. Nietrudno byłoby sobie wyobrazić, że historia ta opowiadana jest w świetle świec podczas gry w Hyakumonogatari Kaidankai. Wszystkie elementy typowe dla świata SANDMANA zaadaptowano odpowiednio do konwencji, a komiks broni się jako dzieło autonomiczne, a także jako dodatkowy element tej bardzo bogatej układanki, jaką jest seria Neila Gaimana.

P. Craig Russell z dzisiejszej perspektywy jest dość stałym adaptatorem Neila Gaimana (narysował adaptacje KORALINY, AMERYKAŃSKICH BOGÓW czy MITOLOGII NORDYCKIEJ tego pisarza). W czasach pracy nad SENNYMI ŁOWCAMI Panowie jeszcze nie mieli za sobą tak bogatej historii współpracy. Jego ilustracje to miks jego unikalnego stylu z tradycją malarską z Kraju Kwitnącej Wiśni. Widać, że włożył sporo pracy w swój research i dzięki temu świat SENNYCH ŁÓWCÓW ożył w jego rękach. Pochwalić należy też stonowane, ale niezwykle pasujące kolory nałożone przez Loverna Kindzierskiego oraz cudne okładki Yuko Shimizu. Oba te elementy dopełniają opowieść. Pozwalają odbiorcy całkowicie jej ulec i wpaść w nią po same uszy.

Najnowsze polskie wydanie (z nową okładką Dave’a McKeana) jest oparte oczywiście na ciągle ukazującym się u nas wydaniu celebrującym 30-lecie serii SANDMAN. Poza komiksem zawiera w sobie też trzy posłowia oraz galerię okładek. Wizualnie idealnie pasuje do pozostałych tomów stojących na półce.

Niezależnie od tego czy jesteście zagorzałymi fanami SANDMANA, czy może chcielibyście po prostu sprawdzić, z czym to się je (bez rzucania się na głęboką wodę), to ten tom będzie dobrze prezentował się w waszej komiksowej kolekcji. Świetna lektura, pełna uroku i prawdziwej, komiksowej magii. Tytuł warty każdego polecenia.

 

Album zawiera zeszyty #1-4 serii THE SANDMAN: THE DREAM HUNTERS.

A tu możecie znaleźć recenzję oryginalnego opowiadania pióra Damexa -recenzja.

Komiks otrzymałem do recenzji od wydawcy. Wydawca nie ma wpływu na moją opinię.

Komiks do nabycia w sklepach Egmont oraz ATOM Comics.

1 komentarz:

  1. Dzięki! Nie znałem tego. Przeczytałem też starsza recenzję wersji książkowej i obie wydają się mega ciekawe👌

    OdpowiedzUsuń