W odróżnieniu od pierwszego tomu, którego zdecydowaną
większość stanowiła dłuższa historia o Eradicatorze, tym razem dostajemy aż
cztery krótsze opowieści. I choć wszystkie one w co najmniej równym stopniu jak
na Supermanie skupiają się także na jego rodzinie, to jednak wbrew tytułowi nie
we wszystkich istotną rolę odgrywa jego syn, bowiem w jednej z nich pojawia się
ledwie na jednym kadrze.
Podobnie jak ostatnim razem otwarcie albumu ustawia
poprzeczkę tak wysoko, że reszta nie jest w stanie jej już przeskoczyć. Nasze Miasteczko opowiada o dniu, który
Clark spędza wraz Lois i Jonathanem na okolicznym jarmarku, uprzednio składając
swej żonie obietnicę, że nie będzie w tym czasie „supermanował”. Jak łatwo się
domyślić wywiązanie się z niej będzie dla niego trudniejsze niż się spodziewał.
Historyjka jest przezabawna, pełna malowniczych postaci i świetnych dialogów. Krótko
mówiąc, to jedna z najlepszych rzeczy jakie czytałem w komiksach z Supermanem.
Dlatego też fakt, że reszta wydania zbiorczego już mu nie dorównuje wcale nie
oznacza, iż wypada on źle.
Następna jest Ucieczka
z Wyspy Dinozaurów, której tytuł bardzo udanie streszcza jej fabułę. Dedykowana
jest ona Darwynowi Cooke’owi i silnie nawiązuje do jego NOWEJ GRANICY. Szkoda,
że akurat do wątku, który uważam za najsłabszy tym tytule. Także i ta opowieść
wypada moim zdaniem mniej ciekawie od pozostałych w tym wydaniu zbiorczym. Jest
wprawdzie niezła i ma kilka naprawdę świetnych momentów, ale jej ocenę obniżają
pewna powtarzalność – Supermana i Superboya co rusz atakują i próbują zjeść
coraz to kolejne dinozaury – oraz bardzo naciągane zawiązanie i rozwiązanie
akcji w stylu „deus ex machina”. Wprawdzie podejrzewam, że wcześniej czy
później zostanie ono jakoś bardziej satysfakcjonująco wyjaśnione, ale na razie
pozostawia ono wiele do życzenia.
Na szczęście takich wad pozbawiona jest kolejna historyjka –
W Imię Ojca, w której jak się okazuje
Damian Wayne zapałał do Jonathana głęboką niechęcią i podejrzliwością, ostatecznie
posuwając się nawet do porwania swego rówieśnika. W efekcie chłopcy nieustannie
skaczą sobie do oczu i ich ojcowie, po wyjaśnieniu początkowego
nieporozumienia, postanawiają poprawić ich wzajemne stosunki stawiając przed
nimi szereg prób mających zmusić ich do wspólnego działania, co jak się okazuje
może być nawet ponad połączone siły Supermana i Batmana. Całość jest
przezabawna dzięki wybuchowym temperamentom młodocianych superbohaterów oraz
nieustannym docinkom, którymi się stale wymieniają.
Tom zamyka Super-Potwór,
w którym Lois przypadkowo miesza się w aferę z udziałem Frankensteina (w
wersji, która pojawiła się po raz pierwszy w SEVEN SOLDIERS OF VICTORY Granta
Morrisona) próbującego schwytać ukrywającą się na Ziemi kosmiczną zbrodniarkę
wojenną, powodując przy tym dosyć dużo zamieszania. Powiększonego jeszcze przez
pojawienie się także skłóconej z nim jego narzeczonej, chcącej wydrzeć mu z rąk
zdobycz. Oczywiście Kal-El nie pozostaje bierny i także dołącza się do rozróby.
Jak widać z tego opisu także i tym razem to właśnie humor jest najsilniejszą
bronią w arsenale scenarzystów.
Ogólnie, choć w niemal każdej historyjce znajdzie się
przynajmniej jedna bardziej wzruszająca scena, to jednak cały tom utrzymany
jest w bardzo lekkim, komediowym klimacie. Ziemi nie znajduje się tu na
krawędzi zagłady, a przeciwnicy, z którym przychodzi się zmierzyć Supermanowi i
jego rodzinie (o ile w ogóle tacy się w historii pojawiają) raczej nie stanowią
dla nich dużego zagrożenia. Mimo to od komiksu trudno się oderwać. Pod względem
scenariusza całość jest utrzymana na bardzo wysokim poziomie, a za samo Nasze Miasteczko Tomasiemu i Gleasonowi
należą się owacje na stojąco.
Za rysunki, podobnie jak w poprzednim tomie, odpowiedzialni
są Doug Mahnke, Patrick Gleason oraz Jorge Jimenez i ponownie wypadają bardzo
dobrze. Jeśli miałbym wskazać wśród nich faworyta, to byłby to trzeci z nich,
który swoją drogą zilustrował właśnie wspomnianą wyżej historyjkę, co jeszcze
dodatkowo podbija jej wysoką ocenę. Natomiast dodatków w albumie praktycznie
brak, jeśli nie liczyć galerii okładek, w tym kilku alternatywnych.
Podsumowując drugi tom wykazał zdecydowaną poprawę względem
swego poprzednika i nie dziwię się już, że ta seria jest uważana za jedną z
najlepszych wychodzących w ramach Odrodzenia. Świetny scenariusz i równie dobre
rysunki sprawiają, że jest to komiks godny polecenia pod każdym względem. Nic
tylko kupować i czytać.
Tomasz Kabza
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komiks do nabycia w sklepie ATOM Comics.
Oryginalne wydanie tego komiksu było już recenzowane na blogu przez Dawida. Jego opinię możecie przeczytać TUTAJ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz