Skoro już jutro przeżywać będziemy
kolejną Wigilię Świąt Bożego Narodzenia, postanowiłem przypomnieć Wam o jednym
z tych komiksów wydanych przez DC, które idealnie nadają się do przeczytania w
tym niezwykłym czasie. Na pierwszym miejscu w moim subiektywnym rankingu
widnieje BATMAN: NOËL autorstwa Lee Bermejo, stworzony w listopadzie 2011 roku.
Pamiętam, jak swego czasu długo zabierałem się za przeczytanie tego komiksu
obawiając się, że poza spodziewanymi, stojącymi na wysokim poziomie rysunkami,
spotka mnie rozczarowanie odnośnie samej treści. Wszelkie obawy te brały się oczywiście
z tego, iż historia ta stanowiła absolutny debiut Bermejo w roli scenarzysty, a
nie ma żadnej reguły mówiącej o tym, że obdarzony talentem ilustrator musi z
automatu posiadać również dar do pisania. Szybko się przekonałem, że w tym
przypadku jedno i drugie idzie ze sobą w parze.
Polskiemu czytelnikowi Lee Bermejo
kojarzy się głównie ze współpracy z Brianem Azzarello, w wyniku której powstały
takie opowieści, jak LUTHOR: CZŁOWIEK ZE STALI, JOKER, czy STRAŻNICY POCZĄTEK:
RORSCHACH. Kilka lat temu artysta ten postanowił samemu spróbować sił w nowej
roli, a na pierwszy ogień wybrał połączenie OPOWIEŚCI WIGILIJNEJ ze światem
Mrocznego Rycerza z Gotham. Klasyczne i znane szerokiej rzeszy odbiorców dzieło
Charlesa Dickensa z połowy XIX wieku, doczekało się od tego czasu ogromnej
ilości interpretacji. Było rozkładane na czynniki i stanowiło punkt wyjściowy
dla różnych twórców, przewijało się w różnych dziedzinach naszego życia. Wynika
to oczywiście z faktu, iż poruszane na łamach książki Dickensa prawdy oraz
wartości nigdy się nie zestarzeją, są cały czas aktualne i znajdują
odzwierciedlenie również w świecie komiksu. Przed Bermejo stanęło zatem trudne
zadanie, aby zmierzyć się z tym tematem i spróbować pokazać to w jakiś
oryginalny sposób.
Nie jest to jak z pewnością wiecie
pierwsza próba skrzyżowania OPOWIEŚCI WIGILIJNEJ z życiem Batmana. Luźne
nawiązanie ukazali bowiem Jeph Loeb oraz Tim Sale na łamach BATMAN: HAUNTED
KNIGHT. Dopiero jednak Bermejo w pełni nawiązuje do wspomnianego klasyka,
odtwarzając ten sam klimat, tą specyficzną atmosferę, no i rzecz jasna
umiejscawiając akcję we właściwym czasie, we Wigilię.
Głównym bohaterem komiksu jest
oczywiście Batman, który jest zdeterminowany odnaleźć i schwytać Jokera.
Złoczyńca niedawno znów uciekł z Arkham, a pomóc w ponownym umieszczeniu go w
zakładzie ma drobny przestępca imieniem Bob. Mężczyzna opiekuje się chorym
synem i choć nie zbyt mu to odpowiada, właśnie w pracy dla klauna widzi jedyną
szansę, aby poprawić swoje dotychczasowe, mizerne warunki życiowe oraz kupić
lekarstwa dla Tima. Człowiek Nietoperz nie przejmuje się losem Boba, dla
którego żywi taką samą pogardę, jak dla innych złoczyńców. Zastrasza go i
zakłada mu swoją batpluskwę, aby ten doprowadził go do szefa. Batman nie zważa
nawet na własne, pogarszające się zdrowie i ryzykując zapalenie płuc (widzieliście
kiedyś gacka kichającego i ostro kaszlącego?) opętany jest tylko jednym celem -
znaleźć Jokera. Taka postawa nie jest godna pochwały, a zatem Bruce'a czeka
mała, pouczająca wycieczka, w którą zgodnie ze znanym schematem zabiorą go trzy
duchy.
Oczywiście w tym komiksie duchy
nie są jakimiś wytworami wyobraźni, czy też nadprzyrodzonymi zjawami, tylko
rzeczywistymi postaciami. Kolejno Catwoman, Superman oraz Joker (zwłaszcza ci
dwaj ostatni zostali użyci w sposób wręcz fenomenalny) w nietypowy często
sposób pomagają przypomnieć wypalonemu, zatraconemu w swoich szalonych
poczynaniach Batmanowi (porównanego bardzo trafnie do Ebenezera Scrooge'a), co
powinno być dla niego najważniejsze, w jaki sposób stał się obrońcą Gotham i
jakie od początku przyświecały mu idee. Czasami trzeba upaść na samo dno,
umrzeć, aby później odrodzić się na nowo. Jeśli jesteście ciekawi, w jaki
sposób scenarzysta wstrząsnął głównym bohaterem, to oczywiście odsyłam już do
samej lektury.
Dodatkowy atut stanowi obecność
narratora, który na swój sposób przedstawia toczące się wydarzenia i posługuje
się przy tym imionami, jakie znaleźć można w oryginalnej OPOWIEŚCI WIGILIJNEJ.
Takie zestawienie okazało się trafionym pomysłem, jakby jednocześnie czytało
się komiks i książkę.
Warstwa graficzna była tym
powodem, dla którego po raz pierwszy zdecydowałem się sięgnąć po omawiany
komiks. Zresztą, pewnie nie tylko ja jeden tak miałem ;) Bermejo z
pieczołowitością namalował każdą planszę, przez co efekt okazał się naprawdę
piorunujący, niejednokrotnie zapierając dech w piersiach. Uwzględnił wszelkie
drobne detale w wyglądzie samego Gotham, które chyba nigdy wcześniej nie było
tak szczegółowo i pięknie odwzorowane. I mam na myśli zarówno brud oraz
brzydotę jednych części miasta, jak i jego piękno zaobserwowane wszędzie tam,
gdzie obecna jest świąteczna atmosfera, miłość czy radość. Bermejo dysponuje
bardzo pasującą mi, realistyczną kreską, trafnie ukazując emocje poszczególnych
postaci i sprawiając, że superbohaterowie wyglądają bardziej przyziemnie. Widać
to chociażby po stroju Człowieka Nietoperza. Zresztą, jeśli mieliście wcześniej
styczność z rysunkami tego artysty, to chyba nie trzeba Was dodatkowo
przekonywać, że należą one do tych z najwyższej półki.
Na podkreślenie zasługuje trafiony
dobór kolorów przez Barbarę Ciardo, która w zależności od potrzeb scenariusza
przeplata mrok miasta ciepłym zestawem barw. Wszystko tutaj idealnie ze sobą
współgra tworząc prawdziwą ucztę dla oczu. Pełne ręce roboty miał również Todd
Klein, który zrezygnował z białych dymków w odniesieniu do kwestii
wypowiadanych przez narratora. Coś jak w ukazującym się właśnie BATMAN: DAMNED.
Dla mnie jest to duży plus, gdyż po pierwsze ciekawie to wygląda, a po drugie
nie przysłania ilustracji.
Oprócz głównej historii wita nas
na samym początku - wychwalający wcześniejsze dokonania Lee Bermejo, jak i jego
debiutanckie dzieło - wstęp do komiksu autorstwa samego Jima Lee. Tego Jima
Lee, który swego czasu powołał do życia imprint WildStorm, i który odkrył wiele
młodych talentów, w tym właśnie samego Bermejo w roku 1997. Chyba nikt inny nie
pasuje bardziej do roli pierwszego recenzenta, jak Jim Lee właśnie. W ramach
dodatków otrzymujemy sześć stron szkiców wykonanych przez Lee Bermejo, wraz z
krótkim komentarzem samego twórcy odnośnie procesu tworzenia wybranych plansz. Taki
mały, ale jakże przyjemny wgląd w to, jak wygląda tworzenie rysunków z
perspektywy artysty.
BATMAN NOËL to składająca się z
niecałych stu stron, pięknie zilustrowana i bardzo dobrze napisana historia,
która porusza, wzrusza i zachwyca za każdym razem, kiedy się po nią sięga.
Uniwersalna, ponadczasowa, odcięta od komiksowego kontinuum i skierowana
praktycznie dla każdego. To opowieść oddająca oczywiście hołd słynnemu dziełu
Dickensa, czerpiąca z niego wszystkie najlepsze elementy i przekładająca je na
realia panujące w Gotham City. Nie mamy tu do czynienia z wierną kopią, tylko
czymś znacznie ciekawszym, dotykającym problemu misji, jaką wykonuje Batman, i
w realizacji której w pewnym momencie się niestety zagubił przekraczając pewną
niewidoczną linię. Dla każdego człowieka zawsze jest odpowiednia pora na to,
aby zmienił się na lepsze, także dla Mrocznego Rycerza. Jeśli znów zniży się do
problemów zwykłych obywateli, stanie się bardziej ludzki i będzie patrzył na
niesioną przez siebie pomoc z innej perspektywy, to wtedy ponownie stanie się
bohaterem dla dorosłych, jak i dzieci, prawdziwym wzorem do naśladowania.
Lektura tego komiksu sprawia mi za
każdym razem mnóstwo przyjemności i wywołuje uśmiech zadowolenia na twarzy po
odłożeniu na półkę. Oczywiście doznania będą jeszcze lepsze i pełniejsze, kiedy
czytelnik będzie znał oryginalną powieść Charlesa Dickensa, aby móc pewne
rzeczy sobie porównać i zobaczyć, w jaki sposób Bermejo się nią zainspirował. Kolejne
Święta tuż za rogiem i po raz kolejny Egmont nie wykorzystał okazji, aby wydać
ten komiks w naszym kraju. Szkoda, bo z pewnością na to zasługuje.
Omawianą powieść graficzną namalowaną oraz napisaną przez Lee
Bermejo, znajdziecie między innymi w sklepie ATOM COMICS.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz