wtorek, 11 lutego 2020

GREEN LANTERN: LEGACY - recenzja 2

W ramach urozmaicania sobie lektury, od czasu do czasu lubię sięgać po pozycje mniej angażujące komórki mózgowe, lekkie i przyjemne, do czego idealnie nadają się właśnie tytuły z logo DC Kids. Ostatnio zamówiłem sobie tomik nawiązujący do świata Zielonych Latarni, którego autorów wprawdzie za cholerę nie kojarzę, ale którego opis oraz okładka zachęcały do kupna. Teoretycznie jest to komiks skierowany do troszeczkę później ode mnie urodzonych czytelników, ale uznałem, że pomimo tego warto go mieć i przeczytać.

O czym opowiada ten niepozorny rozmiarem komiks? To historia trzynastolatka, którego rodzina przeprowadziła się z Wietnamu do USA i prowadzi sklep w Coast City. Chwilę przed śmiercią swojej ukochanej babci, Tai Phan otrzymuje od niej z pozoru zwyczajny, zielony pierścień. Chłopak szybko odkrywa, że jest to niezwykły przedmiot, a jego babcia wiodła w tajemnicy sekretne życie, jako członkini Korpusu Zielonych Latarni. Od tej pory Tai staje się kontynuatorem rodzinnej tradycji i powoli odkrywa swoje nowe moce. Towarzyszy mu w tym dwójka przyjaciół ze szkoły, zaś pierwszym wyzwaniem okazuje się lokalny członek Korpusu Sinestro.


W przeciwieństwie do zdecydowanej większości tytułów z oferty DC Kids, tutaj nie mamy do czynienia ze zmienioną drastycznie, czy też pominiętą mitologią dotyczącą jakiejś postaci, a w tym przypadku chodzi oczywiście o mitologię Zielonych Latarni.  John Stewart jako mentor, Iolande jako trenerka, czy Sinestro jako Latarnik, który zszedł na złą drogę pokazują, że Minh Le postanowił nie tworzyć zupełnie nowego świata, a jedynie wzbogacić ten istniejący o nowe postacie, dodając do licznej już gromady ziemskich GL jeszcze dwójkę, tym razem o wietnamskich korzeniach. Największy nacisk położony został na temat przyjaźni, tolerancji, życia w społeczeństwie. Przy okazji Tai dowiaduje się więcej na temat własnej babci, która nie tylko była wybitną i zasłużoną osobą w swojej rodzinie, ale także odgrywała znaczącą rolę w GLC.

Nie wiem, czy wydanie tego pod szyldem DC Kids było dobrym rozwiązaniem. Według mnie historia ta nadaje się lepiej do takiego bendisowego imprintu Wonder Comics, dla docelowo trochę starszych komiksomaniaków, gdzie można by trochę mocniej wgryźć się w pewne tematy, chociażby kwestię losów imigrantów. Tai Phan trochę się tutaj marnuje, fajnie wpasowałby się na stałe do przygód Korpusu w głównym DCU.


Rysunków w tym wypadku chyba nie sposób nie polubić, a są one dziełem Andie Tonga, który solidnie przykłada się do swojej pracy. Nie dysponuje on typowym dla tego typu opowieści, kreskówkowym, czy lekko karykaturalnym stylem, starając się tworzyć bardzo realistyczne obrazy. Widać wyraźnie, że Tong miał już do czynienia z komiksem superbohaterskim, co zresztą znalazło swoje potwierdzenie, kiedy przeczytałem jego krótką biografię. Z przyjemnością widziałbym go w roli rysownika jakiejś serii czy mini serii, ulokowanej w głównym DCU.

Historia Taia Phana zajmuje łącznie około 120 stron. Oprócz tego dostajemy mini słowniczek wietnamskich słówek, które pojawiają się w tej opowieści, a także krótkie biografie obu twórców. Jest też w formie reklamy, 13-sto stronicowa zapowiedź z innego komiksu - BATMAN: OVERDRIVE. wcześniej nie zamierzałem kupować tego tytułu, a przykładowe strony tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że akurat nie jestem targetem opowieści o młodym Bruce'ie i jego samochodzie.

Omawiana powieść graficzna została wydana w formacie kieszonkowym, a na poniższym zdjęciu macie porównanie, jak prezentuje się ona na tle trzech innych, przykładowych komiksów. Nie jest to może najprzyjemniejszy do czytania format, ale jak już zaznaczyłem na samym początku, nie należę do grupy docelowej GL: LEGACY, której taka wielkość komiksu bardziej odpowiada.


Podsumowując, dostałem dokładnie taki komiks, jakiego oczekiwałem. Była to szybka, lekko i dosyć przyjemna, nad wyraz dobrze zilustrowana lektura, przy której spędzonego czasu nie mogę uznać za stracony. Oczywiście, fabuła zawiera kilka niezbyt sensownych i z pozoru mało logicznych rozwiązań, ale zupełnie mi one nie przeszkadzały, bo przecież nastawiłem się na początku, że podejdę do historii z lekkim przymrużeniem oka. Spodziewałem się trochę więcej humoru, a dostałem bardziej poważną w odbiorze opowieść. GL: LEGACY to coś zarówno dla sięgających po raz pierwszy za komiks o GL 12 -sto latkach, jak i dla zdecydowanie starszych miłośników komiksów DC. Z chęcią sięgnę po ewentualną kontynuację, gdyż pierwszy tom sprawdza się jako dobry wstęp do kolejnych przygód tego młodego Zielonego Latarnika z Coast City.

Wcześniejsza recenzja Kędziora do przeczytania TUTAJ.

GREEN LANTERN: LEGACY możecie zakupić między innymi w sklepie ATOMComics.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz