środa, 19 lutego 2020

SUPERMAN: CZERWONY SYN

Od razu ostrzegam — będą tu spoilery i to w dużej ilości. Po skończonej lekturze przemyślałem sprawę i stwierdziłem, że w przypadku takiego dzieła jak CZERWONY SYN, pisanie zwykłej recenzji wydaje się pozbawione większego sensu. Do przeczytania tak legendarnych i powszechnie zachwalanych komiksów i tak nie trzeba nikogo przekonywać, bo wszyscy wiedzą, że warto. Dlatego za bardziej wartościową uznałem pewnego rodzaju analizę, która skupi się na samej zawartości, a nie będzie głównie drogowskazem mającym pomóc podjąć czytelnikom decyzję - zainwestować swoje ciężko zarobione pieniądze czy też nie?


Superman - komunista. Już po zerknięciu na ilustrację zdobiącą okładkę i przeczytaniu drobnego zarysowania fabuły na tylnej obwolucie pojawia się pierwsza wątpliwość oraz pierwszy ewentualny zarzut. Wykorzystywanie tematyki związanej z nazizmem czy komunizmem to zawsze grząski grunt. I zawsze wiąże się z możliwością krytyki i posądzenia o chęć podbicia sprzedaży kontrowersyjnym tematem. Druga Wojna Światowa i wszystko, co się z nią wiąże, stały się w rozmowach i sztuce stanem zapalnym, do którego trzeba podchodzić z najwyższą ostrożnością, by nie splamić honoru lub czci poległych i zamordowanych. Dlatego twórcy, wchodząc na taki obszar w swoich utworach, muszą mieć się na baczności, żeby nie zranić niczyich uczuć i nie zostać posądzonym o bycie patriotycznym heretykiem. Wystarczy przywołać dla przykładu kilka filmów, które swoją wizją artystyczną i podejściem do tematu wywołały kontrowersje: Upadek, Jojo Rabit, On wrócił, Zaćma. Za każdym razem można było usłyszeć o uczłowieczaniu zbrodniarzy i niepoważnym podejściu do świętości. Posiadanie tematów, do których można podchodzić tylko w jeden narzucony patetyczno-klęczący sposób zakrawa na cenzurę i blokuje artystyczną percepcję. Tragedię także powinno móc się obśmiać, tak jak zrobił to na przykład Kurt Vonnegut w swojej Rzeźni numer pięć. To wszakże również jakiś sposób radzenia sobie z traumą. Nad podobną granicą balansował Mark Millar tworząc CZERWONEGO SYNA, gdzie główny temat to komunizm i zimna wojna.


Całość rozpoczyna się od przełomowego dla całej historii wydarzenia. Stan Zjednoczone Ameryki otrzymują informację o nowej, rewolucyjnej i prawie wszechwładnej broni, która wpadła w ręce Związku Radzieckiego - Supermanie. Od tego momentu Zimna Wojna wchodzi na zupełnie inny poziom. Broń atomowa, jeszcze chwilę temu siejąca postrach i zgrozę, przestaje się liczyć. Cała niekomunistyczna część świata zostaje postawiona w stan gotowości. Największe umysły świata nauki mają za zadanie wymyślić rozwiązanie na zbliżający się kryzys o niezbyt optymistycznych rokowaniach dla USA.

Pierwszym elementem godnym omówienia są inteligentnie i twórczo rozgrywane origin story najważniejszych bohaterów wydawnictwa DC. Millar wybiera te klasyczne i powszechne znane historie i przystosowuje je do swojej wizji świata. Tutaj rodzice Batmana także zostają zastrzeleni na oczach młodego Bruce'a, jednak nie przez zwykłego rabusia, lecz agenta NKWD wykonującego wyrok na przeciwnikach komunistycznego systemu. Zmiana miejsca wylądowania Supermana na ukraińską wieś sprawa, iż zostaje on towarzyszem i najbliższym współpracownikiem Stalina, a nie piewcą Stanów Zjednoczonych, których symbolem był do tej pory. Drobne wydawałoby się przesunięcie symetrii opowiadanych dotychczas historii, doprowadza do olbrzymich konsekwencji w ogólnym rozrachunku.

Drugi pochwały godny zabieg: subtelność w ukazywaniu zbrodniczych czynów i wydarzeń. Wszystko to jest sugerowane, rozgrywa się gdzieś poza (oczywiście poza sceną rozstrzelania rodziców Bruce'a). Stalinowski terror został skondensowany do kilku kadrów, drobnych uwag padających z ust bohaterów, poza jedną sceną nigdy nie został podany wprost. Przykładowo mamy scenę obrazującą ludzi stojących w kolejkach. Czytelnik dobrze wie co się za tym kryje - głód, brak dostępu do potrzebnych środków - nie ma tu jednak niepotrzebnego epatowania okrutnymi obrazami. Oczywiście z tej zalety można by jednocześnie wysnuć zarzut. Przez to unikanie dosłowności, komunistyczny terror nie wygląda wcale tak źle, jak było w rzeczywistości. Jedynie choćby podstawowa wiedza historyczna i umiejętność wyłapywania analogi i miejsc, w których autor puszcza do nas oko, pozwoli dostrzec prawdziwy obraz komunizmu, jaki serwuje nam Millar. „Ta utopia nie zostanie zbudowana na trupach moich przeciwników. To był sposób towarzysza Stalina nie mój”. Myślę, że ten jeden cytat dosadniej i sugestywniej służy za przedstawienie wszystkich zbrodni dokonanych przez Stalina, niż epatowanie ich realistycznym obrazowaniem.

Wychowankiem Stalina jest jego nieślubny syn - Piotr Rosłow, aktualnie najmłodszy w historii dowódca NKWD. Jego historia to jeden z najciekawszych wątków Czerwonego Syna. Również pod względem psychologicznym Piotr to jedna z najbardziej zróżnicowanych i niejednoznacznych postaci. Skażony długotrwałym wpływem Stalina na jego osobowość, stał się bezwzględnym i gotowym na wszystko zbrodniarzem. Zdobycie władzy to cel, za który Piotr jest w stanie zapłacić każdą cenę. Jest święcie przekonany, że po śmierci Stalina to on przejmie dowodzenie Związkiem Sowieckim, nie dopuszcza do swojej głowy innej możliwości. Dopóki jego zbrodnicze czyny usprawiedliwia wizja upragnionego przeznaczenia, Rosłow jest w stanie zapanować nad swoimi moralnymi rozterkami i utrzymywać swoje życie psychiczne w jednym kawałku. Metoda wyparcia i przeczącego logice usprawiedliwiania samego siebie pozwala mu żyć ze spokojnym sumieniem. Jednak wszystko ulega zmianie po pojawieniu się Supermana. Stalin swoją sympatię przenosi na nowego idola narodu. Piotr zostaje odsunięty, traci wpływy a jego marzenia o przejęciu władzy szybko i definitywnie się rozwiewają. I w tym momencie życie, które w swoich myślach od lat budował, legło w gruzach. Idealistyczne wizje znikają, a na wierzch wypływa całe zło wyrządzone w ich imię. Jak wiadomo to, co wyparte powraca zawsze ze zwiększoną mocą tak i tutaj Piotr zostaje doprowadzony przez swoją ciemną stronę do ostateczności - próby popełnienia samobójstwa, bo jak wierzy, jedynie w śmierci przestaną prześladować go twarze i przerażone głosy zamordowanych ofiar. W szczególności nie opuszcza go widok oczu chłopca, któremu chwilę wcześniej zamordował rodziców - lata później chłopiec ten przywdzieje strój Batmana i rozpocznie swoją wendetę. Piotr jest przykładem bohatera reprezentującego przedziwny, wypaczony rodzaj moralności. Dopóki widzi cel jest w stanie dla jego osiągnięcia popełniać największe zbrodnie, gdy cel znika rodzi się sumienie.


Batman - jemu zdecydowanie należy się kolejny akapit. Jego image z kultową czapką uszatką to bez wątpienia jedno z najoryginalniejszych dokonań w świecie komiksu. Batman urasta tutaj do rangi symbolu wszelkiej rewolucyjności i opozycyjności. Kieruje nim nie tylko chęć zemsty za osobiste krzywdy, ale również ogólnie pojęta walka z systemem totalitarnym - najpierw w wykonaniu Stalinowskim, później Supermanowskim. On, którego rodzice zostali zamordowani przez NKWD, na własne oczy, w najbardziej bolesny sposób przekonał się czym jest komunizm Stalina. To wszystko spowodowało, że widział jasno jakim zagrożeniem są rządy Supermana - istoty prawie nieśmiertelnej  o nadludzkich mocach. Postać Batmana to kontynuator takich mścicieli jakich znamy między innymi z kart V JAK VENDETTA, hołd złożony wszystkim wojownikom o wolność we wszystkich totalitarnych systemach, którzy tak jak on będąc w posiadaniu bardzo nikłych środków musieli walczyć z przygniatającym swoją potęgą systemem pozornie nie do zniszczenia.

Amerykańska propaganda?

 

Wśród wspomnianych wcześniej naukowców zaangażowanych w próbę zniszczenia Supermana był Lex Luthor. Staje się on autorem kolejnych poronionych pomysłów i wynalazków. Jednak jego chora ambicja nie pozwala mu porzucić eksperymentów. Widząc nikłość efektów swoich działań, postanawia inaczej wykonać swój ruch na szachownicy. Lex Luthor zostaje prezydentem USA. I tutaj przejdę do sprawy budzącej moje największe wątpliwości, a mianowicie porównanie rządów Luthora i Supermana. Najpierw rządy Supermana: zupełnie odchodzi on od sposobów Stalina, choć mógłby z użyciem swoich mocy w ciągu drobnej chwili podporządkować sobie całą planetę, postanawia nie narzucać niczego ludziom. Udaje mu się szerzyć swoją rewolucję w bezkrwawy sposób. Pod jego dowództwem Związek Radziecki przeżywa prawdziwy rozkwit. Zlikwidowano bezrobocie i przestępczość, każdy wysypiał się regulaminowe osiem godzin, nawet nie padało bez pewności, że wszyscy obywatele mają parasol. Nikt nie narzekał, nawet na osobności. Superman uczynił ze Związku Radzieckiego prawdziwy raj na ziemi. A co mamy po drugiej stronie? Lex Luthor obejmuje prezydenturę w momencie największego upadku Stanów. Trwa wojna domowa, kilka stanów postanowiło odłączyć się od wspólnoty. Chaos, walki i powszechne ubóstwo. I tutaj ambicja Luthora podsuwa mu pewien plan: z pomocą inteligencji rozwinąć i odbudować Stany do takiego stopnia, by przyćmić zasługi Supermana. I udaje mu się to. W bardzo szybkim tempie Stany wracają na nogi i są potężne jak nigdy. I pomimo że właściwie Superman i Luthor nie różnią się metodami w osiąganiu swoich celów, jest jednak jedno poważne ale: w przeciwieństwie do Supermana, Lex nie robił tego wszystkiego z dobroci i chęci pomocy ludziom, ponieważ ich nie znosił. Jedyne co nim kierowało to niepohamowana ambicja i szaleńcza paranoja na punkcie swojego rywala. I dlatego tak wielkie zastrzeżenia budziło we mnie zakończenie i wręcz propagandowa wymowa proUSA. Dlaczego Związek Radziecki pod rządami Supermana musiał zostać skazany na przegraną wraz ze swoim przywódcą? W czym lepszy był Lex Luthor skoro przy zastosowaniu podobnych zabiegów jego motywacje były parszywej i egoistycznej natury. Czyżby autorowi zabrakło odwagi by zarysować ZSRR (te prowadzone przez Supermana) w bardziej jasnych barwach? Jak widać Millar utrzymał tendencje do czynienia z komunistów czystego zła przy jednoczesnym wychwalania pod niebiosa USA, nawet jeśli stoją za nimi niemoralne pobudki. Tutaj jedna i druga dyktatura nie różni się niczym oprócz motywacji, które przemawiają za Supermanem.


Domagam się prawa do bycia nieszczęśliwym.

 

W CZERWONYM SYNU powracają pytania o wolność i szczęście. Właściwie identyczne rozważania znaleźć można w Nowym wspaniałym świecie Aldousa Huxleya. Czy narzucone szczęście jest w dalszym ciągu szczęściem, czy całkowitym zaprzeczeniem idei wolnej woli człowieka. Czy ludzkość wolałaby oddać się w objęcia dyktaturze w zamian za rozwiązywanie ich wszystkich problemów, czy tak jak bohater Huxleya domagałaby się prawa do bycia nieszczęśliwym? Kolejnym elementem wartym wspomnienia są kadry jawnie nawiązujące do surowej sztuki socrealistycznej. Obrazowanie prężącego muskuły Supermana nieodzownie przypomina robotników przy pracy znanych z socjalistycznych przedstawień, pochody tutaj są równie czerwone i monumentalne jak w najlepszych propagandowych komunistycznych wizjach.

Podsumowując: CZERWONY SYN to komiks zasługujący na swój status legendarności. Właściwie wszystko jest w nim dopracowane do perfekcji od przedstawienia bohaterów, ich historii i tła psychologicznego, przez oryginalną wizję i twórczą zabawę klasycznym materiałem, po szatę graficzną wprowadzającą niesamowity klimat. Wszystko byłoby perfekcyjne, gdyby nie to pełne hipokryzji, stronniczości i utrwalonych stereotypów zakończenie będące apologią USA.

mc

Wcześniejsza ocena autorstwa Krzysztofa T. do znalezienia TUTAJ.

Omawiany komiks znajdziecie w sklepie Egmontu oraz na ATOM Comics

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz