środa, 5 lutego 2020

GREEN LANTERN: LEGACY

Przypuszczam, że zdecydowana większość osób, które czyta ten tekst, nie spotkała się dotąd z twórczością Minha Lê, czyli anglojęzycznego autora literatury dziecięcej i jednocześnie Amerykanina z wietnamskiej rodziny. Istnieje odrobinę większa szansa na to, że ktoś miał styczność z pracami Andiego Tonga, czyli urodzonego w Malezji rysownika. Do niedawna oba te nazwiska również były dla mnie nieznane, ale wpadł mi w ręce ich wspólny komiks wypuszczony przez amerykańskie wydawnictwo DC. Na pytanie czy warto się zainteresować tytułem GREEN LANTERN: LEGACY, bo o nim tutaj mowa, odpowiem w pozostałej części recenzji.
   
Głównym bohaterem jest chłopak o imieniu Tai. Dwunastolatek w życiu codziennym, pomaga pochodzącej z Wietnamu rodzinie prowadzić sklep w Coast City. Najbardziej charyzmatyczną postacią w jego małej społeczności jest sędziwa babcia, nosząca jako biżuterię zielony pierścień. Dekoracja jest podobna do pierścieni kosmicznych Zielonych Latarni. Krótko przed śmiercią babci, Tai wchodzi w posiadanie ozdoby. Okazuje się, że rzeczywiście był to element międzygalaktycznego korpusu, a chłopak ma z nim pewne problemy. Oprócz opowiadania o mocy samego pierścienia, komiks wykorzystuje jeszcze postacie znajomych ze szkoły Taia oraz miejscowego milionera, który miał kiedyś znać jego babcie.

Komiks jako całokształt przynajmniej trochę mnie rozczarował, ale może zacznę od pozytywów. Podobały mi się rysunki, których styl jest utrzymany przez cały czas. Przypadło mi do gustu, że całość wydano od razu w formie jednego tomiku, dzięki czemu uniknięto wymuszonych zwrotów akcji co około dwadzieścia stron, jak przy wydaniach zeszytowych. Na plus mogę też zaliczyć występujące pojedyncze sceny czy akcenty. Niestety, śledzenie fabuły niespecjalnie angażuje, główny bohater przez pierwszą połowę komiksu zachowuje się nieautentycznie, no a oprócz tego jest kilka nieudanych pomysłów w scenariuszu. Napiszę o największym z nich. W środku historii, Tai odbywa szkolenie w kosmosie. Charakter jego nauczycielki jest pozytywem w historii, ale przekazywane informację już niestety nie bardzo. Żeńska postać uczy chłopaka, że aby przygotować się do funkcji Latarnika ma ćwiczyć rysowanie (?) i przede wszystkim wschodnią medytację (?!?).

Z mniej ważnych rzeczy, wspomnę, że pierwotnie komiks miał pojawić się w ramach inicjatywy DC Zoom. Od czasu pierwszej zapowiedzi do publikacji, upłynęło prawie dwa lata, podczas których podejście wydawcy nie było stałe. Ostatecznie GREEN LANTERN: LEGACY ukazało się już jako DC Kids. Od samego początku miał to być to tytuł dla młodszego odbiorcy i akurat to się nie zmieniło.

Podsumowując, nie jestem jako czytelnik z GREEN LANTERN: LEGACY zadowolony. Relatywnie udana warstwa graficzna nie rekompensuje pełnego wad scenariusza. Nie jestem póki co ojcem, ale gdybym nim był, to nie dawałbym tego komiksu swoim dzieciom. Już wolałbym im poczytać Hobbita przez godzinę lub dłużej.

Kędzior
    
GREEN LANTERN: LEGACY do kupienia w sklepie ATOM Comics.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz