piątek, 10 kwietnia 2020

BATMAN TOM 9: DRAPIEŻNE PTAKI


Każdy ma jakąś ulubioną postać komiksową, której perypetie będzie śledził nie zważając na to, jaki będzie poziom serii z jej udziałem. W moim przypadku jest to właśnie Batman. Niestety czasami się zdarza, że nawet najwierniejsi fani odpadają przy seriach z ukochanymi postaciami. Takie myśli nasuwa mi lektura serii tworzonej przez Toma Kinga. Już powoli męczy mnie ten run. Przy dwóch poprzednich tomach mogłem znaleźć coś ciekawego dla siebie. Przy albumie DRAPIEŻNE PTAKI strasznie się jednak zmęczyłem. Jeśli jesteście zaciekawieni moją opinią, to zapraszam do dalszego czytania tekstu.

DRAPIEŻNE PTAKI zaczynają się w momencie, gdy Pingwin wychodzi z więzienia Arkham. Po odzyskaniu wolności  przez Cobblepota dowiadujemy się, że jego miłość życia niedawno zmarła. Nie mając innych perspektyw, przedstawia on Batmanowi ofertę z gatunku tych nie do odrzucenia.

Dziewiąty tom niespiesznie przesuwa nas do przodu w całej długiej historii, zaplanowanej od początku serii przez Kinga, gdzie wszystko kręci się wokół Bane’a. Plan tego złoczyńcy ma na celu psychiczne złamanie Batmana, co zapoczątkowane zostało w tomie siódmym. Tylko że tej konkretnej części planu, która jest przedstawiona w omawianym woluminie, nie potrafię kupić. Chodzi głównie o kwestię Gordona, który nie sprawdza dokładnie informacji od Mrocznego Rycerza. Współpracowali wiele lat ze sobą, a on mimo to nadal nie sprawdza tak wielkiej rewelacji. Przecież komisarz spotkał wielu superłotrów w życiu i wie, jacy mogą być przebiegli.

W pewnym momencie cytowane są dwa wiersze. Rzadko kto dobrze używa ich w komiksach. W większości fabuł komiksowych przytaczanie liryki jest pretensjonalne i wyniosłe. Autor przez zastosowanie takiego zabiegu chce nam powiedzieć, że to co widzimy jest ważne i życiowe. W tej trzyczęściowej fabule mam wrażenie, że King mówi: Patrz to poważny komiks niosący głębokie przesłanie. Sama opowieść graficzna ma na celu pokazanie, że tak właśnie jest. Dla mnie takie pisanie jest żenujące, ponieważ autor chce nas na siłę przekonać o ważności stworzonego przez siebie komiksu.

W tomie dziewiątym oprócz kolejnych zeszytów z regularnej serii Toma Kinga, mamy także jeden annual oraz materiał z one-shota BATMAN SECRET FILES #1.


Ten ostatni jest zbiorem krótkich opowiadań o Batmanie. Dwie zawarte tutaj historie przypadły mi do gustu, z czego jedna o dziwo napisana przez Kinga, a druga przez Ram V. King mnie poniósł w trzech stronach, a to rzadko mi się zdarza. Ostatnie pytanie, które wybrzmiewa, jest bardzo interesujące i pokazuje ludzką stronę naszego bohatera. Nie będę wam streszczać, gdyż lepiej samemu przeczytać, chociażby ten zeszyt. Ram V zaskoczył swoją opowieścią o policjancie, który podczas jednej z akcji nawdychał się gazem strachu. Zwrot akcji, który następuje pod koniec opowieści, zaskoczył mnie i to mocno. Wszystko co wcześniej przeczytaliśmy, jest poddane innemu kontekstowi. Według mnie zabieg ten okazał się idealny. Sama historia ma thrillerowy klimat, który jest dodatkowo potęgowany przez oprawę graficzną. Dam wyróżnienie Tomowi Taylorowi za stworzoną przez niego część tego zeszytu. Naprawdę miło się go czytało. Dialogi między postaciami były dobrze napisane i było czuć w nich chemię. Nie były wymuszone, co odczuwałem w głównej historii całego tomu z udziałem Pingwina. Sama fabuła konwencjonalna, ale w tym formacie trudno o coś wybitnego. Pozostałe opowieści są co najmniej okej. Jedna z nich ma zaskakujący morał, ale w sensie dwuwymiarowym. Przypomina znaną prawdę, ale jakbyśmy zobaczyli drugą stronę medalu, zamiast powiedzenie pewnych rzeczy prosto w twarz.

Na deser zostawiłem Annual, który pisany jest przez Toma Taylora. Alfred musi kolejny raz pomagać swojemu paniczowi w jego poczynaniach jako Batman. Okoliczności sprawiają, że sam Pennyworth musi pomóc Bruce’owi. Scenarzysta chciał pokazać, jaką ojcowską miłością Alfred darzy Bruce’a. Według mnie udało się to bardzo dobrze uchwycić. Mamy pokazane retrospekcje z dnia śmierci rodziców Wayne’a, gdzie sam kamerdyner mówi, że miał inne plany, ale one się zmieni ze względu na Bruce’a. Samo zachowanie codzienne Alfreda wskazuje na silne ojcowskie uczucia do Wayne’a. Jest to tak naturalnie i nieinwazyjne napisane, że ma się same ciepłe uczucia po zakończeniu czytania.

Rysunki nadal trzymają poziom. Mamy tutaj bardzo dobrych rysowników i  tak naprawdę nie mam żadnych uwag do ich prac. W żadnym stopniu nie przeszkadzają w odbiorze tomu.

Podsumowując, główna historia Kinga, której tutaj dostajemy mały wycinek, jest po prostu słaba. Zmęczyła mnie. Jestem o krok od rzucenia tej serii. Poczekam do kolejnego tomu i zdecyduję, czy dalej chcę śledzić tą przygodę. Przy okazji zapraszam na Instagrama @geekmatusz.

Wcześniejsza recenzja wydania oryginalnego, która w zeszłym roku pojawiła się na naszym blogu - klik.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN #58 - 60, BATMAN SECRET FILES #1 oraz BATMAN ANNUAL #3

Dziewiąty  tom BATMANA w ramach Rebirth znajdziecie na Egmont.pl oraz w sklepie ATOM Comics.

autor: Maciej Matusz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz