O STANIE PRZYSZŁOŚCI na łamach DCManiaka pisaliśmy już wielokrotnie, jednak dopiero od niedawna komiksy należące do tej serii zaczęły się ukazywać w Polsce. W skrócie, ta linia fabularna to jedna z możliwych przyszłości uniwersum DC, gdzie nowi bohaterowie - zainspirowani przez starych lub ich potomkowie - przejmują obowiązki poprzedników. Właśnie na takich postaciach skupia się tom zatytułowany STAN PRZYSZŁOŚCI: LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI.
Na okładce zbioru biegną lub lecą ku nam członkowie nowej Ligi: Superman a.k.a. Jon Kent, czarnoskóry Batman Jace Fox (syn bardziej znanego Luciusa), amazońska Wonder Woman o imieniu Yara, pochodzący z innego wymiaru młody Flash, Green Lanternka Sojourner "Jo" Mullein oraz działająca pod pseudonimem Aquawoman córka Arthura i Mery Andy. Mimo jednak że to ich podobizny zdobią okładkę, ich przygody stanowią zaledwie jedną piątą zawartości tomu, opowiada on bowiem nie jedną dłuższą historię, a pięć krótkich, dwuzeszytowych (a czasem nawet nie - patrz dwie ostatnie) historyjek, z którą każdą napisali i narysowali inni twórcy.
Pierwsza opowieść jest w całości (tak scenariuszowo, jak i rysunkowo) dziełem Joëlle Jones, która poświęciła ją wyprawie nowej Wonder Woman do Tartaru, skąd chce ona uratować jedną ze swoich sióstr. Ta część zbioru została zdecydowanie najlepiej zilustrowana i nie ma się co dziwić - artystka ta przebojem wbiła się do branży komiksowej i dość szybko zyskała olbrzymią renomę, a to wszystko nie bez kozery - jej rysunki są przepiękne, a przy tym bardzo charakterystyczne. Gorzej ze scenariuszem, który jest typową zapchajdziurą, za wyjątkiem kilkustronicowego fragmentu o wyraźnie komediowym zabarwieniu, który naprawdę szczerze mnie rozbawił; kończy się zaś to wszystko dokładnie tak, jak można się było spodziewać.
Kolejne dwa zeszyty poświęcone są Flashowi, a w zasadzie Flashom, występuje w nich bowiem nie tylko Barry Allen, ale i Bart Allen, Jay Garrick, Avery Ho, a nawet Max Mercury. Cała ta grupa jest pozbawiona mocy, ale zbiera się, by odnaleźć i uratować/pokonać (zależy, jak na to patrzeć) Wally'ego Westa, któremu najwyraźniej odbiło. Część ta natychmiast wywołała u mnie flashbacki z KRYZYSU BOHATERÓW (gdzie tym złym również był West) i FUTURES END (ze względu na ogólny klimat), więc niestety od razu muszę zganić Brandona Viettiego za brak oryginalności - a potem nie jest lepiej, gdyż koncept w nic interesującego się nie rozwija. A że szata graficzna Dale'a Eagleshama, Brandona Petersona i Willa Conrada jest najgorsza w całym tomie, całość najmniej przypadła mi do gustu. Dziwię się także DC, że nie włożyło do tego samego tomiku także FUTURE STATE: TEEN TITANS, bowiem według mojej wiedzy te dwie seryjki są ze sobą ściśle powiązane.
O miano najgorszej historii w całym tomie powyższa musi walczyć z następną, przedstawiającą przygody byłego Aqualada/Aquamana Jacksona Hyde'a i obecnej Aqualass/Aquawoman Andy Curry. Dlaczego? Bowiem tych dwóch zeszytów mogłoby po prostu nie być, bo w zasadzie nie dzieje się w nich nic. A szkoda, bo na przyjaźni syna i córki największych wrogów można by wiele zbudować; ba, samo pokazanie ich relacji i wspólnych przeżyć potrafiłoby być interesujące, ale zamiast tego Brandon Thomas postanawia ich od razu rozdzielić. Na pocieszenie mamy całkiem ładne rysunki Daniela Sampere, dzięki którym ostatecznie rozstrzygam, że STAN PRZYSZŁOŚCI: AQUAMAN jest jednak lepszy niż STAN PRZYSZŁOŚCI: FLASH, co stanowi jednak wyłącznie małą pociechę.
Następne strony tomu zajmuje historia Les Prophéties, opowiadającą o Mrocznej Lidze Sprawiedliwych i jej zmaganiom z Merlinem, który przejął kontrolę nad Ziemią i zamierza zagarnąć dla siebie całą magię; to kolejny bardzo futuresendowy wątek. Mimo wszystko jednak, była to pierwsza historia w tomie, która mi się podobała - może dlatego, że bardzo lubię tę drużynę i miło było zobaczyć jej kolejna inkarnację? Bo tak naprawdę, wiele się tu nie dzieje, jest jednak dość efektownie i Ramowi V udało się nam nawet zafundować parę zaskoczeń. Również ilustrujący to wszystko Marcio Takara spisał się całkiem nieźle, więc tę część pochłania się nawet z przyjemnością.
Dopiero na koniec tomu wracamy do drużyny z okładki w tytułowej dla całego tomu historyjki - jest ona tak jak poprzednia bardzo krótka, bowiem oba wątki dzieliły ze sobą oryginalne wydanie FUTURE STATE: JUSTICE LEAGUE. I mimo tytułu całego zbioru (pozbawionego dopisku DARK), część poświęcona Mrocznej Lidze była ciekawsza. Wracając jednak do historyjki numer pięć, nowa Liga musi w niej poradzić sobie ze starymi wrogami ich poprzedników, jednocześnie ucząc się sobie ufać i dzielić się z sobą czymś więcej niż tylko pracą. Całość to więc kolejny odcinek meta-historii o Sile Przyjaźni (TM), nie wystawię więc za nią laurki Joshua'le Williamsonowi - stać go na dużo więcej niż to, co tu zaprezentował. Cieplejsze słowa kieruję do odpowiedzialnego za rysunki Robsona Rocha - nie ma tu co prawda niczego wyjątkowo dobrego, ale spisał się co najmniej solidnie.
Podsumowując, nie mogę polecić STANU PRZYSZŁOŚCI: LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI. Żadna z zawartych w nim historii nie jest na tyle dobra, by opłacało się dla niej kupić cały tom: jedna jest słaba, jedna nawet całkiem niezła, a pozostałe to tylko i wyłącznie średniaki. Od scenarzystów i rysowników nazywanych na okładce "znakomitymi" wymagam więcej.
Opisywany zbiór zawiera materiały pierwotnie opublikowane w zeszytach future state: wonder woman #1-2, future state: flash #1-2, future state: aquaman #1-2, future state: justice league #1-2. Ten i inne komiksy z linii UNIWERSUM DC możecie kupić w sklepie wydawcy lub na ATOM Comics.pl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz