poniedziałek, 5 lutego 2018

SUPERMAN TOM 2: PIERWSZE PRÓBY SUPERBOYA

W odróżnieniu od pierwszego tomu, którego zdecydowaną większość stanowiła dłuższa historia o Eradicatorze, tym razem dostajemy aż cztery krótsze opowieści. I choć wszystkie one w co najmniej równym stopniu jak na Supermanie skupiają się także na jego rodzinie, to jednak wbrew tytułowi nie we wszystkich istotną rolę odgrywa jego syn, bowiem w jednej z nich pojawia się ledwie na jednym kadrze.


Podobnie jak ostatnim razem otwarcie albumu ustawia poprzeczkę tak wysoko, że reszta nie jest w stanie jej już przeskoczyć. Nasze Miasteczko opowiada o dniu, który Clark spędza wraz Lois i Jonathanem na okolicznym jarmarku, uprzednio składając swej żonie obietnicę, że nie będzie w tym czasie „supermanował”. Jak łatwo się domyślić wywiązanie się z niej będzie dla niego trudniejsze niż się spodziewał. Historyjka jest przezabawna, pełna malowniczych postaci i świetnych dialogów. Krótko mówiąc, to jedna z najlepszych rzeczy jakie czytałem w komiksach z Supermanem. Dlatego też fakt, że reszta wydania zbiorczego już mu nie dorównuje wcale nie oznacza, iż wypada on źle.

Następna jest Ucieczka z Wyspy Dinozaurów, której tytuł bardzo udanie streszcza jej fabułę. Dedykowana jest ona Darwynowi Cooke’owi i silnie nawiązuje do jego NOWEJ GRANICY. Szkoda, że akurat do wątku, który uważam za najsłabszy tym tytule. Także i ta opowieść wypada moim zdaniem mniej ciekawie od pozostałych w tym wydaniu zbiorczym. Jest wprawdzie niezła i ma kilka naprawdę świetnych momentów, ale jej ocenę obniżają pewna powtarzalność – Supermana i Superboya co rusz atakują i próbują zjeść coraz to kolejne dinozaury – oraz bardzo naciągane zawiązanie i rozwiązanie akcji w stylu „deus ex machina”. Wprawdzie podejrzewam, że wcześniej czy później zostanie ono jakoś bardziej satysfakcjonująco wyjaśnione, ale na razie pozostawia ono wiele do życzenia.

Na szczęście takich wad pozbawiona jest kolejna historyjka – W Imię Ojca, w której jak się okazuje Damian Wayne zapałał do Jonathana głęboką niechęcią i podejrzliwością, ostatecznie posuwając się nawet do porwania swego rówieśnika. W efekcie chłopcy nieustannie skaczą sobie do oczu i ich ojcowie, po wyjaśnieniu początkowego nieporozumienia, postanawiają poprawić ich wzajemne stosunki stawiając przed nimi szereg prób mających zmusić ich do wspólnego działania, co jak się okazuje może być nawet ponad połączone siły Supermana i Batmana. Całość jest przezabawna dzięki wybuchowym temperamentom młodocianych superbohaterów oraz nieustannym docinkom, którymi się stale wymieniają.

Tom zamyka Super-Potwór, w którym Lois przypadkowo miesza się w aferę z udziałem Frankensteina (w wersji, która pojawiła się po raz pierwszy w SEVEN SOLDIERS OF VICTORY Granta Morrisona) próbującego schwytać ukrywającą się na Ziemi kosmiczną zbrodniarkę wojenną, powodując przy tym dosyć dużo zamieszania. Powiększonego jeszcze przez pojawienie się także skłóconej z nim jego narzeczonej, chcącej wydrzeć mu z rąk zdobycz. Oczywiście Kal-El nie pozostaje bierny i także dołącza się do rozróby. Jak widać z tego opisu także i tym razem to właśnie humor jest najsilniejszą bronią w arsenale scenarzystów.

Ogólnie, choć w niemal każdej historyjce znajdzie się przynajmniej jedna bardziej wzruszająca scena, to jednak cały tom utrzymany jest w bardzo lekkim, komediowym klimacie. Ziemi nie znajduje się tu na krawędzi zagłady, a przeciwnicy, z którym przychodzi się zmierzyć Supermanowi i jego rodzinie (o ile w ogóle tacy się w historii pojawiają) raczej nie stanowią dla nich dużego zagrożenia. Mimo to od komiksu trudno się oderwać. Pod względem scenariusza całość jest utrzymana na bardzo wysokim poziomie, a za samo Nasze Miasteczko Tomasiemu i Gleasonowi należą się owacje na stojąco.

Za rysunki, podobnie jak w poprzednim tomie, odpowiedzialni są Doug Mahnke, Patrick Gleason oraz Jorge Jimenez i ponownie wypadają bardzo dobrze. Jeśli miałbym wskazać wśród nich faworyta, to byłby to trzeci z nich, który swoją drogą zilustrował właśnie wspomnianą wyżej historyjkę, co jeszcze dodatkowo podbija jej wysoką ocenę. Natomiast dodatków w albumie praktycznie brak, jeśli nie liczyć galerii okładek, w tym kilku alternatywnych.

Podsumowując drugi tom wykazał zdecydowaną poprawę względem swego poprzednika i nie dziwię się już, że ta seria jest uważana za jedną z najlepszych wychodzących w ramach Odrodzenia. Świetny scenariusz i równie dobre rysunki sprawiają, że jest to komiks godny polecenia pod każdym względem. Nic tylko kupować i czytać.

5/6

Tomasz Kabza

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komiks do nabycia w sklepie ATOM Comics.

Oryginalne wydanie tego komiksu było już recenzowane na blogu przez Dawida. Jego opinię możecie przeczytać TUTAJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz