środa, 12 września 2018

HAL JORDAN AND THE GREEN LANTERN CORPS VOL. 5: TWILIGHT OF THE GUARDIANS


Korpus Zielonych Latarni oczami Roberta Venditti'ego, odsłona piąta z siedmiu. Po dosyć przeciętnych w mojej ocenie perypetiach z udziałem Nowych Bogów, których życie było mocno zagrożone, Hal Jordan i jego towarzysze muszą zmierzyć się z kolejnym wymagającym przeciwnikiem. Tym razem celem wroga okazują się sami Strażnicy, którzy wydają się kompletnie bezsilni w konfrontacji ze swoimi odwiecznymi antagonistami. Los niebieskich karłów, a co za tym idzie również i całego Korpusu, spoczywa teraz w rękach "ziemskiej elity" - Hala, Johna, Kyle'a oraz Guy'a. Zapowiada się przepyszna uczta dla fanów spektakularnych pojedynków, obfitujących w mnóstwo rozbłysków zielonego światła.

Zanim jednak przejdziemy do zapowiadanego przed chwilą głównego dania, dostajemy przekąskę w postaci dwuczęściowej historii z gościnnym udziałem Człowieka ze Stali. Jest to kontynuacja wątku dotyczącego powrotu Sinestro oraz Parallaxa, jaki zainicjowany był na łamach serii SUPERMAN (#29-30). Tym razem dochodzi do małej rewizyty i to Kal-El pojawia się na kartach serii z przygodami Korpusu Zielonych Latarni. Nie trzeba koniecznie znać tego, co wydarzyło się w poprzednich dwóch odsłonach, gdyż przypomina nam o tym Superman relacjonując swoją niedawną konfrontację Jordanowi. Otrzymujemy krótką, ale stosunkowo nieźle skonstruowaną opowieść, w której doświadczymy team-upu Clarka i Hala, zobaczymy eSa opanowanego przez Parallaxa (a może wcale nie?), a także będziemy świadkami gierek umysłowych zdesperowanego Hectora Hammonda. To właśnie wokół tego ostatniego kręci się cała ta historia. Jak daleko jest w stanie posunąć się zdesperowany złoczyńca, aby uratować własne cztery litery? Szybka lektura, akcja poprowadzona w dynamicznym tempie i uśmiech na twarzy wywołany u tych wszystkich, którzy lubią takie niezobowiązujące mini crossy w ramach Odrodzenia.

Przejdźmy teraz do drugiego, dłuższego i bardziej istotnego dla wydarzeń w całej serii story arcu. Venditti sięga po kolejny element z bogatej historii Korpusu i przywraca na scenę Kontrolerów, członków tej samej rasy, co znani nam dobrze Strażnicy Wszechświata. Chcą oni zwiększyć swoją liczebność i zdecydowanie przechylić szalę we własną stronę, aby wcielić w życie jakże oryginalny i ambitny plan podbicia wszechświata. Jest dosyć mroczno i pesymistycznie, ktoś straci życie, a ktoś inny je zyska, i wreszcie ktoś pod koniec powróci do dawnej roli. Najlepszy jest pierwszy rozdział tej historii, zaś w kolejnych emocje trochę opadają, nie do końca otrzymuję to, czego oczekiwałem. Nie powiem, czytało się całkiem przyjemnie, ale dopiero w końcówce okazało się, że to miał być w założeniu jedynie przyczynek do czegoś, co pojawi się później. A także pretekst, aby częściowo przywrócić dawny stan rzeczy w Korpusie.

Akcji jest całkiem sporo, ale dla mnie najciekawsze były właśnie te spokojniejsze momenty. W czasach, gdy w kosmosie dzieje sie tyle złego miło obserwować, jak nowy rekrut czerpie dziecinną radość z latania oraz innych możliwości pierścienia. Venditti zaskarbił sobie moją przychylność również dialogami pomiędzy Ganthetem oraz Johnem Stewartem, czy też ukazaniem unikalnej więzi, jaka łączy czterech pierwszych ziemskich Latarników. Nigdy nie lubiłem szczególnie Johna, ale pod skrzydłami tego scenarzysty stał się on co najmniej znośny, a to już wielki plus. Kolejny plus to zestawienie obok siebie różnych sposobów, w jaki Hal, Guy oraz Kyle przeprowadzają śledztwo i zdobywają potrzebne informacje. Nie spodobało mi się natomiast to, że cała czwórka tak szybko, zdecydowanie za szybko i zbyt łatwo, zlokalizowała kryjówkę wroga.

Jeśli zastanawia kogoś pominięcie w tym zbiorze zeszytu 32, to uspokajam, iż stanowi on tie-in do eventu DARK NIGHTS: METAL. Znajdziecie go w tomie DK: METAL - THE RESISTANCE, gdzie tematycznie idealnie się komponuje.

Od strony wizualnej nie ma moim zdaniem na co narzekać. Tym razem dyżurny ilustrator serii w osobie Rafy Sandovala otrzymał chwilę wytchnienia, aby lepiej przygotować się do kolejnego arcu z Zodem w roli głównej. W jego miejsce wskoczyło dwóch dobrze znanych w komiksowym świecie DC artystów. Pierwszy z nich to Patrick Zircher (ten od wydawanej w ramach Odrodzenia serii ACTION COMICS), który narysował wspólne przygody Hala oraz Kal-Ela. Zircher to sprawdzony, solidny rzemieślnik, który za każdym razem dobrze wywiązuje się z powierzonego zadania. Jest uniwersalny i odnajduje się w każdych warunkach. Jego kreska nigdy nie powalała, ale też i nigdy nie rozczarowała. Tak samo jest i tutaj. Za warstwę graficzną drugiej historii opowiada Jack Herbert, czyli typowy fill-in artist, który od paru lat pojawia się okazjonalnie w różnych komiksach DC, zastępując bądź pomagając dokończyć rysunki innego twórcy. Nigdy nie zagrzał na dłużej miejsca w żadnym tytule. Herbert dysponuje dokładnym, dynamicznym stylem, który jak wiadomo jest wymagany do obrazowania przygód Zielonych Latarni. Obaj artyści stanowią miłą odmianę, na pewno nie obniżając dotychczasowego poziomu warstwy plastycznej całej serii.

ZMIERZCH STRAŻNIKÓW zapewnia sporo frajdy dostarczając dużo efektownej akcji (nieodłączny element świata GL) oraz przynajmniej kilka poruszających, wzruszających momentów. Ze względu na marginalny udział innych Zielonych Latarników, tom ten można by określić bardziej jako przygody czwórki ziemskich Latarni, czterech dobrych kumpli, czy też czterech jeźdźców, jak sami siebie określają. Venditti dobrze czuje te postacie i umiejętnie nimi żongluje, eksponując wszystkie ich zalety oraz wady, tworząc z nich dobrze rozumiejący się team. I to właśnie sposób, w jaki scenarzysta rozpisuje poszczególne postacie oraz tworzy inteligentne dialogi są tym, co najbardziej cenię sobie w omawianym wydaniu zbiorczym. Oczywiście to nie koniec problemów ze strony Kontrolerów, którzy wykonają kolejny ruch w tomie siódmym. Venditti powoli zmierza do końca swojego długiego runu, a piąty tom kładzie podwaliny pod finałową rozgrywkę. Na przykładzie tego, co postanawiają Strażnicy pod wodzą Gantheta (i chociażby wcześniejszego zerwania koalicji Żółtych z Zielonymi) widać wyraźnie, że jego celem jest jak najbardziej zbliżyć się do dawnego status quo. Zabieg taki ma zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Skoro odbywa się to w sposób naturalny, a nie na siłę, to jestem w stanie takie rozwiązania zaakceptować.

Ocena: 4/6

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów HAL JORDAN AND THE GREEN LANTERN CORPS #30 - 31 oraz #33 - 36.

Omawiany komiks znajdziecie w sklepie ATOM Comics.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz