Wśród multum różnorakich
komiksowych opowieści z Supermanem w roli głównej, znaleźć można i taką, bardzo
nietypową historię obrazkową, która kilkanaście lat temu powstała w wyniku
współpracy Briana Azzarello oraz Jima Lee. Głośne nazwiska, które gwarantują
wysoką jakość finalnego produktu, stąd też niezwykle logicznym wydaje się
przeświadczenie, iż również tym razem dostaniemy co najmniej dobry scenariusz
zwizualizowany w przyjemny dla oka sposób. Kilka razy w ciągu ostatnich lat
przymierzałem się do lektury tej historii, ale zawsze odkładałem to na później.
Dopiero teraz, przy okazji najnowszego tomu WKKDC, mogłem wreszcie zapoznać się
z tym fragmentem bogatej komiksowej historii eSa. Przy okazji mogę przekonać
się na własnej skórze, czy spora fala krytyki, jak spłynęła na ten tytuł jest
zasłużona. Całość, podobnie jak w oryginale podzielono na dwie części.
Przyjrzyjmy się zatem krótko pierwszej z nich.
Zapowiedź brzmi całkiem
ciekawie. Człowiek ze Stali bada sprawę tajemniczego zniknięcia miliona ludzi,
do którego doszło rok temu, gdy obrońca Metropolis przebywał daleko od Ziemi.
Wśród zaginionych jest między innymi jego ukochana Lois. Niestety już od samego
początku czułem się nieswojo czytając ten komiks, który utrzymany jest w
zdecydowanie ponurym, mrocznym i pesymistycznym klimacie. Klimacie, który mniej
pasuje do Supermana, a bardziej do Batmana. Sama zagadka zniknięcia stanowi
jedynie tło i bardzo, ale to bardzo wolno posuwa się do przodu. Minęło sześć
zeszytów, a kwestia ta praktycznie stoi dalej w miejscu. Elementy układanki
niby powoli zaczynają do siebie pasować, ale scenarzysta zdecydowanie nie
potrafi zainteresować czytelnika, a wręcz przeciwnie, przynudza go. Na
pierwszym planie dostajemy natomiast zamyślonego, przeżywającego moralne
rozterki, obwiniającego się o wcześniejsze wydarzenia eSa, w dodatku
zaangażowanego w konflikt zbrojny gdzieś na Środkowym Wschodzie. Próbuję sobie
wyobrazić, że Azzarello miał pomysł na głębszą, ambitniejszą i poważniejszą
historię, gdzie głowny bohater zmaga się ze swoimi lękami oraz wątpliwościami, ale
sama realizacja wypadła bardzo blado. Superman zachowuje się, jakby nie był tym
znanym i lubianym Supermanem, tylko jakimś cholernym bogiem, który jednym słowem
potrafi pokonać żywioły ziemi, ognia, wody i powietrza. Zniechęcił mnie już sam
początek, zaś koniec to już jakieś jedno wielkie nieporozumienie. Rozczarowanie - to idealne słowo, które towarzyszyło mi praktycznie od pierwszej, aż do ostatniej strony tego komiksu.
Kolejne postacie zostają
wprowadzone do gry, ale odbywa się to w sposób chaotyczny i nieprzygotowany. Pojawia
się na chwilę gościnnie Liga Sprawiedliwości, ale jej zachowanie jest
kompletnie niezrozumiałe. Fabuła jest tak specyficznie skonstruowana, że
niejedna osoba może się zgubić skacząc z miejsca do miejsca, czy z przeszłości
do teraźniejszości. Po stronie plusów/pozytywów scenariusza zapisałbym
właściwie tylko część dialogów pomiędzy Supermanem a chorującym na raka
księdzem. Część, bo niektóre wymiany
zdań są w dziwny sposób przerywane, lub najzwyczajniej w świecie idiotyczne.
Nie ma żadnych wątpliwości, że
największą zaletą tego tomu jest jego warstwa plastyczna. Jim Lee cieszy się w
naszym kraju dużą sympatią, stąd też wiele osób chociażby tylko dla jego prac
sięgnie po ten komiks. Sprawdzone i dobrze zgrane trio tworzone wspólnie z
inkerem Scottem Williamsem oraz kolorystą Alexem Sinclairem większość osób z
pewnością zadowoli ilustracjami, jakie stworzyli na łamach DLA JUTRA. Lee
prezentuje tutaj swoją standardową, sprawdzoną i lubianą przez wielu kreskę.
Niestety nie można powiedzieć, że jakoś specjalnie błyszczy i wspina się na
wyżyny swoich umiejętności. Artysta ten zdecydowanie lepiej sprawdza się bowiem
w dynamicznych, obfitujących w sporą ilość efektownej akcji opowieściach. Brian
Azzarello nie stwarza mu aż tak dużego pola do popisu, nie daje możliwości
wykazania się w większym stopniu. Dla Jima Lee nie był to zbyt trafiony
projekt, ale i tak spisał się całkiem dobrze i starał się jak mógł, aby ładnie
"opakować" mierny scenariusz kolegi.
Pod koniec tradycyjnie
znajduje się sekcja z okładkami do poszczególnych zeszytów, a także oldskulowa
historyjka z roku 1958. Tym razem jest to debiut Fortecy Samotności, w której
eS spędza swój wolny czas prowadząc różne eksperymenty, gromadząc prezenty dla
przyjaciół oraz... zapisując paznokciami metalowe karty swojego dziennika. Przy
okazji musi również zmierzyć się ze specjalną łamigłówką, którą przygotował dla
niego Batman-żartowniś. Całkiem niedawno miałem okazję czytać tę historyjkę w
oryginale, gdyż wchodzi ona w skład jubileuszowego albumu wydanego z okazji
80-tych urodzin Supermana. Wiadomo, taki styl retro nie wszystkim leży, ale jak
już zdecydujecie się przeczytać, to z pewnością odsłona ta dostarczy Wam sporo
powodów do uśmiechu na twarzy.
Pierwsza część DLA JUTRA to
najzwyczajniej słaby, nudny i rozczarowujący prawie na całej linii komiks. Aż
musiałem zerknąć podczas czytania, czy aby na pewno mnie nie oszukano i jako
scenarzysta rzeczywiście widnieje wymieniony na początku Brian Azzarello. I faktycznie to ten sam gość, który stworzył chociażby genialne 100 NABOI. Jak widać nawet najlepsi miewają słabsze momenty i nie każdy nadaje się na scenarzystę przygód Ostatniego Syna Planety Krypton. Końcowe sceny są
chyba najbardziej rozczarowujące i z pewnością nie zachęcają do tego, aby
sięgnąć po drugą część. Na tą chwilę pozostaje mi żywić jeszcze niewielką nadzieję,
że w kolejnym tomie sytuacja jakimś cudem nagle zmieni się na lepsze. 54 tom
WKKDC to jeden z tych komiksów, które kupuje się wyłącznie dla delektowania się
warstwą graficzną, zwłaszcza pracami Jima Lee. Jeśli nie jesteście jego fanami,
albo nie zależy Wam na kompletnej panoramie na grzbietach, to lepiej
zainwestujcie pieniądze w inny sposób.
Ocena: 2/6
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów SUPERMAN vol. 2 #204 -
209 oraz ACTION COMICS vol. 1 #241.
Dawid Scheibe
Dziękuję za recenzje :) Pieniądze zainwestuje w coś lepszego :)
OdpowiedzUsuńWreszcie komiks z Supermanem,który porusza naprawdę głębokie tematy naszej natury,egzystencji,wiary,milości,religii-problematykę rządów,najemników,moralności i interwencji zbrojnych-wzajemnego dążenia ludzkości do samounicestwienia.Jest tu wiele,w tym parę wątków urwanych,parę niepotrzebnych momentów,niedopowiedzeń.Nie jest to łatwa lektura,napisana w nietypowy sposób,ale dla osób poszukujących ambitniejszych pozycji komiksowych ta pozycja uważnie czytana daje satysfakcję.Mnie bardzo się podobała,dostatkowo Jim Lee,którego uwiebiam od czasów Punishera i X-men dopełnił całości.To drugi po Luthorze scenariusz Briana Azzraello z jakim miałem styczność-stawiam ten komiks o oczko wyżej od Luthora,choć oba są ponad przeciętne.
OdpowiedzUsuń