Nie tak dawno recenzowałem na łamach DCManiaka animację pt. DEATH OF SUPERMAN, będącą drugim podejściem do ekranizacji słynnej historii o Człowieku ze Stali; pierwsze z nich, zatytułowane SUPERMAN: DOOMSDAY, rozpoczęło ponad 10 lat temu pochód animowanych filmów ze stajni DC. Mimo że obie te produkcje można zaliczyć do udanych, żadna z nich nie jest najlepszym obrazem poświęconym śmierci Człowieka Jutra. Miano te bowiem przysługuje zupełnie innej animacji. Jakiej? Po odpowiedź zapraszam do rozwinięcia.
Oczywiście, jeśli gdzieś szukamy najlepszych opowieści o bohaterach DC Comics, na ogół warto zacząć poszukiwania od Timmverse, czyli animowanego uniwersum zapoczątkowanego przez BATMAN: THE ANIMATED SERIES. Szczytowym osiągnięciem tego "imvidu" (bo jak inaczej przełożyć "imprint" na język filmowo-serialowy?) była w mojej opinii LIGA SPRAWIEDLIWYCH i to właśnie w ramach tego serialu twórcy zaproponowali historię pt. PÓŹNIEJ, na początku której "ginie" Superman - oczywiście ostatecznie okazuje się, że wcale nie był martwy, tylko przeniesiony w czasie (tak jakby ktoś się zastanawiał, skąd wziął się pomysł na zakończenie wątku Batmana w FINAL CRISIS), ale jednak z punktu widzenia świata przedstawionego wszyscy w jego zgon uwierzyli, stąd można go spokojnie traktować jak prawdziwy. Pora więc skończyć ten przydługi wstęp i przejść do meritum, czyli dlaczego właśnie ta śmierć Supermana jest w mojej opinii najlepszą z dotychczas pokazanych w animacji. Aha, odnosić się będę tylko do pierwszej części dyptyku, drugi bowiem to już przygoda w postapokaliptycznym klimacie i ze śmiercią Supermana jako taką nie ma wiele wspólnego.
Pierwszym, chociaż nie najważniejszym powodem jest tożsamość zabójcy Człowieka ze Stali. W komiksie i jego ekranizacjach był to Doomsday, potężna bestia i niepowstrzymana maszyna do zabijania - innymi słowy, złoczyńca stworzony tylko po to, by zabić Kal-Ela, nic więc dziwnego, że mu się to udaje. Tymczasem w HEREAFTER (wybaczcie używanie angielskiego tytułu) za śmierć Supermana odpowiada Superman Revenge Squad w składzie Metallo, Toyman, Wheather Wizard, Livewire i Kalibak - innymi słowy, zbieranina łotrów co najwyżej klasy C. To świetny pomysł, którym jasno pokazano, jak niebezpieczny jest "zawód" superbohatera, który może zginąć przez zupełny przypadek, od ciosu/strzału złoczyńcy, który wydaje się wręcz niegodny jego formatu - i dotyczy to tak typowego bohatera ulicznego, jak i największej ikony amerykańskiego komiksu. Drugą sprawą, która dotyczy samego momentu śmierci jest fakt, dlaczego Superman w ogóle w HEREAFTER ginie - dlatego, że przyjmuje na siebie strzał przeznaczony dla jego towarzyszy broni. I właśnie to wydaje się najbardziej stosowne dla tej postaci i najbardziej zgodne z jej charakterem. Oczywiście, walkę z Doomsdayem Superman podjął, by ratować niewinnych i takie sceny w ekranizacjach tegoż też się pojawiają, ale jednak tam ostatnim aktem Kal-Ela przed śmiercią było przywalenie swojemu oponentowi w twarz - tutaj jest to przyjęcie na siebie pocisku grożącego przyjaciołom, tutaj mamy poświęcenie w najlepszym wydaniu i pełnym tego słowa znaczeniu.
Jednak tym, co mnie w HEREAFTER urzekło najbardziej to to, że opowiada ono o Supermanie bez Supermana - Clark "ginie" wszak zaraz na początku odcinka, czego w przywołanych wcześniej animacjach w ogóle nie było - gdy tam pojawiał się Superman, wszyscy znikali z pola widzenia. Tutaj ważne są reakcje towarzyszy, przy pomocy których scenarzyści pokazują nam wszystkie stadia żałoby. Batman jest Zaprzeczeniem - on nie wierzy w śmierć przyjaciela (przypadkowo słusznie), tylko cały czas szuka dowodów na to, że to, co widział, nie jest tym, czym się wydaje; on też nie przychodzi na pogrzeb, a przynajmniej ukrywa, że to robi. Wonder Woman jest Gniewem - wbrew wszystkiemu, w co wierzyła ona i w co wierzył Superman, jej pierwszą reakcją jest chęć zabicia w odwecie i tylko interwencja Flasha (swoją drogą, jedna z najlepszych scen tego bohatera w całym serialu) ją przed tym powstrzymuje. Lobo (chociaż jego występ jest akurat taki sobie) odzwierciedla Targowanie - jest alternatywa, damy radę bez Supermana, mamy kogoś, kto go zastąpi. Depresję, chociaż widoczną u wszystkich, najlepiej uosabia Hawkgirl, którą widzimy płaczącą gdzieś na kompletnym zadupiu. No i Akceptacja, gdzie trzeba koniecznie wspomnieć o Martian Manhunterze i jego mowie pogrzebowej.
No i właśnie, owa mowa pogrzebowa wraz z monologiem Batmana nad grobem Supermana zawierają w sobie wszystko to, co chcieli nam przekazać autorzy odcinka o postaci, którą "zabili". Myślę więc, że ich treść (w tłumaczeniu moim) będzie dobrym zakończeniem tego tekstu. Wszystkich nieco rozczarowanych zarówno ostatnia animacją, jak i np. BATMAN v SUPERMAN (bo ten odcinek mocno opiera się także na przyjaźni Bruce'a i Clarka) stanowczo zachęcam do ponownego seansu PÓŹNIEJ. A tymczasem, do później.
Mimo, że zebraliśmy się tu dzisiaj złączeni przez smutek i stratę, dzielimy także cenny dar, jako że każdy z nas ma przywilej żyć życiem, na którym swe piętno odcisnął Superman. Człowiek ze Stali posiadał wiele nadzwyczajnych darów i dzielił się nimi z nami dobrowolnie, żaden z nich nie był jednak bardziej niezwykły niż jego zdolność do dostrzegania tego, jak powinno się postępować i jego niezachwiana odwaga w takim postępowaniu, i to za wszelką ceną. Starajmy się więc przyjąć ten dar i przekazać go dalej, jako wyraz uznania dla Kal-Ela z Kryptonu, przybysza z gwiazd, który nauczył nas wszystkich, jak być bohaterami.
Chcę coś powiedzieć. Powinienem to zrobić, kiedy tu byłeś, ale... Mimo naszych różnic, czuję do ciebie wyłącznie szacunek. Mam nadzieję, że o tym widziałeś... wiesz. Pokazałeś mi, że sprawiedliwość nie zawsze musi być zaprowadzana z ciemności. Jestem twoim dłużnikiem... Jak to zawsze nazywałeś, Clark? Niekończącą się bitwą?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz