niedziela, 30 grudnia 2018

WKKDC #62 - JLA: SIŁA WYŻSZA


Wśród tomów kolekcji znalazły się dotychczas w większości takie, które miałem przyjemność wcześniej czytać już w oryginale, duble wydawnicze w naszym kraju, czy też takie, które zdarzyło mi się dawno temu przeczytać i teraz pojawiła się okazja, aby je odświeżyć. SIŁA WYŻSZA jest natomiast jedną z tych nielicznych pozycji, będących dla mnie kompletną zagadką, o jakich istnieniu nie miałem do tej chwili pojęcia. Należy ona do tzw. elseworldów, czyli twórcy nie są tutaj ograniczeni poprzez kontinuum, mogąc dowolnie i bez konsekwencji dla wydarzeń w wydawanych w tym samym czasie regularnych seriach, żonglować losem bohaterów i kreować dla nich nową przyszłość. Jedne elsworldy wypadają lepiej, drugie okazują się znacznie mniej trafionymi pomysłami. Do której z tych grup zaliczymy historię pióra Douga Moencha?

Nazwisko scenarzysty kojarzy się przede wszystkim z długoletniej pracy nad komiksami z Mrocznym Rycerzem w roli głównej, szczególnie w duecie z rysownikiem Kelleyem Jonesem. Miał duży wpływ na to, jak wyglądały przygody Batmana w latach 90-tych ubiegłego wieku. Zdarzało mu się również stworzyć kilka ciekawych elseworldów z udziałem tej postaci, w tym genialną wampirzą trylogię. Idąc za ciosem postanowił stworzyć alternatywną historię (które w tamtym okresie cieszyły się dużą popularnością) z udziałem Justice League, z akcją umiejscowioną w dobrze znanych nam realiach. Później okazało się, że była to jego jedyna styczność z tą drużyną, i że pewni twórcy nie powinni wychodzić poza sprawdzone rejony, gdzie radzą sobie całkiem sprawnie i zyskują uznanie czytelników.

Życie znanych nam herosów zmienia się nieodwracalnie, gdy całą planetę Ziemia ogarnia błysk czarnego światła. Krótkie, niespodziewane i trudne do wyjaśnienia zjawisko sprawia, że superbohaterowie są nimi już tylko z nazwy, tracąc w jednej chwili swoje unikalne możliwości. Zdecydowana większość obrońców planety staje się zwykłymi ludźmi, a w grze pozostają jedynie bohaterowie bazujący na technologii oraz ciężko ukształtowanej sile własnych mięśni. Do dobrego łatwo idzie się przyzwyczaić, zaś problem pojawia się w momencie, gdy to co dobre zostaje nam nagle odebrane. Jak Superman, Wonder Woman czy Green Lantern odnajdą się w nowej sytuacji?

Jak to bywa w takich przypadkach, jedni znoszą takie realia lepiej, zaś inni znacznie gorzej. Część osób szybko dostosowuje się do zaistniałych warunków szukając innej drogi pomocy potrzebującym i pokrzywdzonym. Stąd m.in. powstaje z popiołów grupa Feniks, szkolona pod okiem Batmana. Są jednak tacy, którym trudno przyjąć do wiadomości to, co się stało i cały czas łudzą się, że ich moce któregoś dnia powrócą. Moench pokazuje, że im więcej ktoś posiadał mocy, tym gorzej znosi ich utratę, tym boleśniejszy przeżywa upadek. I to zarówno dosłownie, jak i w przenośni. Pojawiają się również ofiary śmiertelne wśród znanych nam herosów. Oczywiście w takich przypadkach zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał wykorzystać zamieszanie i tragedię innych do własnych, nikczemnych celów. A takich złoczyńców w DCU jak wiadomo nie brakuje. Prym wiedzie tutaj Lex Luthor, który - co żadna niespodzianka - chce stworzyć rasę superludzi i władać całą planetą.

Omawiany komiks obfituje w cały szereg dziwnych zabiegów, niedopowiedzeń, czy wręcz nielogicznych i bezsensownych rozwiązań. Przyczyny tzw. czarnego światła nigdy nie zostają wyjaśnione, a bohaterowie szybko zaniechają śledztwa w tej sprawie tłumacząc, że najwyraźniej Bóg tak chciał i tyle. Niezrozumiałe jest także zachowanie rządu, który odcina się od problemu i nawet cieszy się z takiego rozwoju wydarzeń, a logicznie patrząc reakcja powinna być odwrotna. Wiele postaci jest pisanych totalnie out of character, a chodzi zwłaszcza o Kal-Ela, Wonder Woman oraz Kyle'a Raynera.

Za wszelką cenę próbuje się wmówić czytelnikowi, że to właśnie supermoce czynią ze znanych obrońców Ziemi bohaterów, a pozbawieni nadprzyrodzonych zdolności i odkładając na bok kolorowe trykoty popadają w depresję, alkoholizm, uciekają się po pomoc do innej religii. Przykładowo Superman nagle zapomina o przyświecającym mu celu, ideałach, misji. Siedzi w domu i użala się nad swoim losem odpychając pomoc innych. Jakież to sztuczne, nienaturalne i kompletnie nie pasujące do tej postaci, która w przeszłości niejednokrotnie borykała się z utratą, bądź ograniczeniem mocy, a mimo to usilnie starała się dalej pomagać ludziom. Na ile to tylko było możliwe. Wychodzi tutaj brak wiedzy na temat historii niektórych postaci, ich korzeni i sposobu myślenia. Do tego Lois "kocham Clarka na dobre i na złe" zbyt szybko daje za wygraną.

Osobną kwestią pełną nieścisłości jest fakt pozbawienia mocy tych, którzy teoretycznie powinni je mimo wszystko zachować. Nie wiadomo, jakim kierowano się kluczem i jak sami twórcy wyjaśniliby przykładowo utratę zdolności przez Marsjanina, a zachowanie ich przez Hawkmana z Thanagaru. Mnóstwo pytań budzi także pierścień mocy Zielonego Latarnika, który swoją moc opiera na kosmicznej, ale jednak, technologii. Tego typu zagadek jest więcej, ale nikt z zainteresowanych nawet przez chwilę się nad tym nie zastanawia. No bo przecież Bóg tak chciał, prawda?

Nazwisko ilustratora tego komiksu kompletnie nic mi nie mówi i jest to moja pierwsza styczność z jego pracami. Dave Ross dysponuje dosyć przejrzystą i przyjemną w odbiorze kreską, która pomaga płynnie śledzić przedstawioną historię. Rysunki tego artysty nie wyróżniają się jakoś szczególnie pośród całej masy dysponujących podobnym stylem plastyków, ale na pewno nie rozczarowują. Typowy rzemieślnik dobrze wywiązujący się z powierzonej mu roli.

Na końcu znajdziemy przedruk historii z roku 1960, opisującej starcie Ligi Sprawiedliwości z profesorem Ivo i skonstruowanym przez niego robotem Amazo.  Przymykając oko na archaiczny styl tej opowieści trzeba przyznać, że stanowi ona dobrze dobrany dodatek do głównej historii przedstawionej w tym tomie.

Najnowszy tom WKKDC niestety nie zalicza się do tych, których zakup ze wszech miar należałoby każdemu doradzać. Doug Moench miał dobry punkt wyjściowy i całą masę możliwości na wyciągnięcie ręki, ale wyłożył się na tym temacie. Historia robi się szybko nudna, pojawia się sporo nieścisłości oraz niewyjaśnionych kwestii. Najbardziej boli jednak brak pewnej elementarnej wiedzy na temat świata DC i niezrozumienie przez scenarzystę tego, kim tak naprawdę są na co dzień i dlaczego od wielu dekad inspirują ludzi tacy herosi, jak Superman czy Wonder Woman. Na wstępie wspomniałem, że nigdy wcześniej nie słyszałem o tej historii. Po przeczytaniu SIŁY WYŻSZEJ stwierdzam, że wolałbym nadal żyć w nieświadomości, co do jej rozczarowującej treści.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów JLA: ACT OF GOD #1 - 3 oraz THE BRAVE AND THE BOLD #30.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz