Wielka Kolekcja Komiksów DC
dobiegła końca! Sześćdziesiąty numer zamyka kioskowy zbiór, w którym znalazło
się wiele dubli, sporo klasyków i kilka rozczarowujących historii… Tak
brzmiałby zapewne początek tej recenzji kilka miesięcy temu. Dziś byłby już nieaktualny
– WKKDC zostało bowiem niedawno oficjalnie przedłużone o następne dwadzieścia
tomów i… nie sądzę, żeby ktokolwiek był tym faktem zaskoczony. Kolekcja budziła
w końcu niemałe zainteresowanie, co mogliśmy także zaobserwować na DCManiaku,
gdzie teksty o kolejnych tomikach cieszyły się dużą popularnością.
Punkt Krytyczny, który wieńczy WKKDC w jej podstawowej formie,
sprawdza się w tej roli idealnie. Mówimy tu przecież o komiksie, który stanowił
zamknięcie pewnej ery w świecie DC – to właśnie FLASHPOINT był tytułem, wprowadzającym czytelników w New 52. Wydawana w 2011
roku miniseria, która zreebotowała uniwersum, wpisuje się więc w kategorię
przełomowych historii, do których należą także legendarny CRISIS ON INFINITE
EARTHS czy też INFINITE CRISIS. Oba z tych kryzysów ukazały się w ostatnich
latach nakładem Egmontu, podobnie zresztą jak sam FLASHPOINT, który swoją
polską premierę miał w czerwcu 2016 roku i do dziś bez problemu da się go znaleźć
w ofercie wielu sklepów internetowych. Wszystkie trzy albumy wchodziły w skład DC
Deluxe, która to linia zbiera istotne opowieści wydawnictwa DC w powiększonym,
kolekcjonerskim formacie.
W sytuacji, w której przypada mi
omawianie dubla, zawsze muszę wyrazić swoją opinię na temat tego, na którą z
polskich wersji danego komiksu się zdecydować. Wydanie Eaglemoss – choć tańsze,
co na pewno stanowi zachętę dla niektórych czytelników – prezentuje się dość
biednie na tle publikacji Egmontu. Gorszy papier, znacznie miększa oprawa, brak
obwoluty i niekompatybilność ze wspomnianymi kryzysami sprawiają, że w
ostatecznym rozrachunku lepiej dołożyć te kilkanaście złotych i zaopatrzyć się
jednak w droższy zbiór z DC Deluxe – jeżeli oczywiście kolekcję kupujecie
wybiórczo. W przypadku, w którym Wasze półki zdobi pięćdziesiąt dziewięć
wcześniejszych tomów WKKDC, wiadomo że bardziej sensowny będzie zakup
FLASHPOINTU wydawanego w jej ramach.
Odkładając już na bok kwestie
ekonomiczne, odpowiedzmy sobie na pytanie: czy Punkt Krytyczny jest na tyle dobrym komiksem, żeby w ogóle warto
było poświęcać na niego czas i pieniądze? Nie mam wątpliwości, że tak!
Naturalnie nie jest to pozycja dla każdego. Osoby, które niekoniecznie
interesują się uniwersum DC lub po prostu nie przepadają za rozbuchanymi
komiksowymi eventami, raczej nie znajdą tu nic dla siebie. Co innego czytelnicy
emocjonalnie związani z Batmanem, Supermanem i innymi herosami tego
wydawnictwa. FLASHPOINT jest opowieścią superbohaterską w czystej postaci,
która na szczęście oferuje coś więcej niż tylko bezmyślny eskapizm.
Recenzowany komiks to przede
wszystkim odważna reinterpretacja znanych i lubianych bohaterów. W Punkcie Krytycznym Flash cofa się w
czasie, aby uratować swoją matkę, z której śmiercią nigdy nie zdołał się
pogodzić. Misja się udaje – najszybszy człowiek świata tworzy nowe kontinuum, w
którym Nora Allen nigdy nie zginęła. Szczęście jej syna nie trwa jednak długo.
Barry orientuje się w końcu, że wskutek jego działań całe uniwersum zmieniło
się nie do poznania. On sam stracił moce, Superman nie został odnaleziony przez
Kentów, a Batmanem stał się ktoś inny niż Bruce Wayne. Ponadto ciągle toczy się
wojna między Amazonkami a ludem Atlantydy, którą zapoczątkowała zdrada Wonder
Woman przez jej ukochanego Aquamana.
Świat stoi na głowie, a do Barry’ego
Allena dociera bolesna prawda – gdyby nie on, do niczego takiego by nie doszło.
Za wszelką cenę musi więc odkręcić to, co nawyprawiał, pożegnać się z matką i
wymazać istnienie tej ponurej dystopii, w której herosi albo nigdy się nie
narodzili, albo stali się złoczyńcami. W tym celu kontaktuje się z obcym dla
niego Batmanem i resztką bohaterów, którzy mogą pomóc mu wrócić do dawnego
świata.
Tym, co sprawia że FLASHPOINT nie
jest kolejną, bezbarwną historią, wykorzystującą motywy znane z Powrotu do przyszłości i innych fabuł o
cofaniu się w czasie, jest jego waga. Czytając Punkt Krytyczny, ma się świadomość, że od tego jak potoczą się losy
Allena, zależy dalszy kształt uniwersum DC. Scenariusz ma niesamowity rozmach,
którego nie udałoby się osiągnąć, gdyby autor nie zadbał o odpowiednie pogłębienie
świata przedstawionego. Świetny pomysł wyjściowy niewiele by przecież dał, jeśli sama
historia nie miałaby emocjonalnego podłoża. Tutaj udało się je zbudować – Barry
staje przed trudnymi wyborami, nowy Batman ma genialne backstory (o którym
niedawno pisałem w recenzji Rozbitego miasta i innych opowieści), Superman budzi faktyczne współczucie, a konflikt
Aquamana z Wonder Woman, choć gryzie się z ich powszechnie znanymi wizerunkami,
także ma sensowne wytłumaczenie.
Scenarzysta wyciągnął zatem z tej
fabuły, ile tylko się dało. I trudno się dziwić, wszak za Punktem Krytycznym stoi Geoff Johns – człowiek, który słynie ze
swojej wielkiej miłości do świata i postaci wykreowanych przez wydawnictwo DC.
Polscy czytelnicy mogą znać tego autora m.in. ze wspomnianego NIESKOŃCZONEGO
KRYZYSU lub UNIWERSUM DC: ODRODZENIE, a także z wydanych w ramach WKKDC komiksów
o Flashu, Supermanie bądź Halu Jordanie. Szkoda, że gorzej od niego spisał się
rysownik Andy Kubert, którego kreska jest tutaj strasznie nierówna. Nijak nie
umywa się do tego, co ten artysta prezentował w trzeciej części sagi o MROCZNYM
RYCERZU Franka Millera albo Co się stało
z Zamaskowanym Krzyżowcem Neila Gaimana.
Dodatkiem do FLASHPOINTU jest
przedruk #139 numeru FLASHA z 1963 roku, w którym swój debiut zaliczył jakże istotny
dla głównej historii Reverse-Flash. Należy więc oddać wydawnictwu Eaglemoss, że
i tym razem trafiło z doborem starego zeszytu.
Recenzowane wydanie
zawiera materiał z FLASHPOINT #1-5 oraz FLASH #139.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz