wtorek, 10 marca 2020

BATMAN - DETECTIVE COMICS TOM 9: DWA OBLICZA TWO-FACE’A

W tomie tym rolę scenarzysty przejmuje James Robinson (Swoją drogą angielski tytuł zbioru „Deface the Face” jest ewidentnym nawiązaniem do jednej z jego wcześniejszych historii przy tym tytule). Przedstawia on historię śledztwa w sprawie nie wyróżniającego się na pozór niczym specjalnym morderstwa wiodącego Batmana i Jima Gordona do organizacji terrorystycznej Kobra oraz Two-Face’a, który zamiast zacierać ślady wydaje się starać naprowadzić stróżów prawa na swój trop. Co więcej tożsamość ofiary okazuje się mieć związek z przeszłością złoczyńcy gdy był jeszcze prokuratorem. Kariera Robinsona pełna jest zarówno świetnych komiksów (np. STARMAN) jak i kompletnych niewypałów (CRY FOR JUSTICE się kłania). Jak więc wypadł tym razem?


Choć początkowo opowieść wydaje się bardzo meandrować i rozkręca się dosyć powoli, to jednak kiedy wreszcie pojawia się w niej tytułowy czarny charakter to doznaje istnego zastrzyku energii i rusza dalej z kopyta. Nie można tu narzekać ani na brak akcji, ani licznych zwrotów akcji. Scenarzyście udaje się praktycznie do samego końca trzymać czytelnika w niepewności wraz z bohaterami zastanawiającego się jakie są prawdziwe plany Two-Face’a. Nawet rozwiązania fabularne, które początkowo zdają się być nieco naciągane ostatecznie znajdują swoje uzasadnienie. Dotyczy to zwłaszcza właśnie Harveya Denta, który zachowuje się często dość dziwnie, ale gdy wreszcie poznajemy powody jego nietypowego postępowania, okazuje się ono mieć sensowne powody. Z pozostałych postaci całkiem udanie wypada dwójka Firefly’ów (Ted Carson i Bridgit Pike), którzy wprawdzie przewijają się jedynie na drugim planie to ich charaktery nie ograniczają się tylko do fascynacji ogniem. Jeśli natomiast chodzi o Batmana, to tym razem jest on przede wszystkim detektywem, co w ostatnich czasach nie ma miejsca zbyt często. Generalnie jednak gdy na scenie pojawia się Two-Face to wraz z Gordonem ustępują mu pola i to właśnie dawny prokurator jest, zgodnie z tytułem, główną gwiazdą tego wydania zbiorczego. Ostatecznie komiks ten zdecydowania wypada zaliczyć to udanych dzieł Jamesa Robinsona, choć raczej nikt nie uzna go za jedno z najlepszych.

Pierwszą połowę tej historii zilustrował Stephen Segovia, natomiast drugą Carmine Di Giandomenico. Również okładki znajdujące się w galerii to w większości właśnie ich dzieło – z wyjątkiem jednej stworzonej prze Johna Paula Leona. Obaj wykonują solidną robotę, ale nie wyróżniają się niczym specjalnym. Ot taka typowa superbohaterska średnia, co jest już chyba tradycją przy tej serii. Tym razem jednak nawet w większym stopniu niż zazwyczaj. Bo we wcześniejszych tomach zwykle zdarzało się przynajmniej kilka ilustracji robiących nieco większe wrażenie. Tutaj jednak żaden fragment nie zapada na dłużej w pamięć.

Podsumowując album ten graficznie nie powala, ale jego główną zaletą jest przede wszystkim dobry scenariusz. Zwłaszcza jeśli ktoś z rozrzewnieniem wspomina czasy gdy historiom z Mrocznym Rycerzem bliżej było do kryminałów, choć tak jak wspominałem wcześniej akcji również tu nie brakuje. Aż trochę żal, że James Robinson nie pozostał przy tytule na dłużej. Ale skoro już od następnego tomu rządy nad serią ma przejać jeden z moich ulubionych scenarzystów pracujących dla DC - Peter J. Tomasi, to myślę, ze jakoś to przeżyję.

Tomasz Kabza

Opisywane wydanie zbiera materiał z komiksów DETECTIVE COMICS #988-993.

Komiks do nabycia w sklepach Egmontu i ATOM Comics.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz