środa, 4 marca 2020

JOKER: KILLER SMILE #2

Jakiś czas temu Maurycy w swoim RANKINGU KOMIKSÓW DC BLACK LABEL umieścił miniserię JOKER KILLER SMILE na wysokim, trzecim miejscu. Po recenzji zeszytu pierwszego czas na przyjrzenie się bezpośredniej kontynuacji. Na zakończenie poprzedniego tekstu zastanawiałem się, w którą stronę skręci scenarzysta. Jeżeli również jesteście ciekawi, zapraszam do dalszej lektury niniejszego tekstu.
    
Temat choroby psychicznej Jokera to rzecz w komiksach oklepana dość mocno i eksploatowana z każdej strony i perspektywy (patrz chociażby BATMAN: BIAŁY RYCERZ). Udawało się to do tej pory z różnym skutkiem. W przypadku podejścia do tematu przez Jeffa Lemire mogę stwierdzić, iż jest stosunkowo bezpiecznie. Należy jednak zwrócić uwagę, że w KILLER SMILE to nie do końca Joker gra pierwsze skrzypce. Głównym bohaterem jest terapeuta który wziął sobie za cel uzdrowienie szalonego księcia zbrodni. Drugi zeszyt serii mocno naciska na aspekty psychiki oraz różnego rodzaju jej odstępstw od normalności. Nie chcę zawierać w tekście spoilerów, więc skupię się na ogólnym przedstawieniu podejścia scenarzysty. Przede wszystkim Lemire świetnie prowadzi narrację. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że umiejętnie bawi się czytelnikiem i jego emocjami względem protagonisty. Lekturze niemal przez cały czas towarzyszy poczucie niepokoju i niepewności. Ciągle na uwadze czytelnika jest to, iż nic co pokazuje nam scenarzysta nie jest takie na jakie wygląda. Zabieg ten działa rewelacyjnie. Czapka z głowy za świetnie utrzymane tempo prowadzenia opowieści aż do jej samego końca. Lektura pierwszego numeru pozostawiła mnie w niepewności i poczuciu niezdecydowania. Natomiast po przeczytaniu numeru drugiego nie mogę doczekać się, kiedy zasiądę do finału tej mini serii. To pokazuje, jak Lemire sprawnie zagrał wydarzeniami prezentując w środku fabuły wydawać by się mogło oczywisty twist. I chociaż finał historii rysuje się w mojej głowie w pewien oczywisty sposób, to jednak Lemire w tym momencie ma moje pełne zaufanie na które zasłużył przebiegiem drugiego zeszytu właśnie. Jeff skłania do refleksji, pobudza szare komórki zmuszając do myślenia, a jest to moim zdaniem sztuka zarezerwowana tylko dla scenarzystów z górnej półki.

Na pewno swój ogromny udział w tak dobrym odbiorze komiksu miała jego warstwa graficzna. Niezwykle realistyczna i sugestywna. Tak samo jak poprzednio - kreatywna, nietypowa i na swój sposób inna niż to, co serwują nam bliźniacze serie z Batmanem w roli głównej. Andrea Sorrentino stanął na wysokości zadania i naprawdę nie ma się w kwestii jego pracy do czego przyczepić. Doceniam jego wizję Gotham, Arkham i wszystkich złoczyńców. Doceniam wszystkie te liczne zabiegi wizualne z nietypowymi kadrami i onomatopejami. Sprawdźcie to sami, bo zdecydowanie warto. Słowa uznania należą się także kolorystce Jordie Bellarie, która nadała rysunkom odpowiedniego charakteru i mrocznego tonu. Dzięki jej pracy strona wizualna świetnie komponuje się z fabułą tworząc sugestywny klimat całej opowieści. Liternictwo wykonał Steve Wands i tutaj również czapki z głów, bo swoją rzadko docenianą pracę wykonał wręcz wzorowo. Wszystko to co widać na kartach komiksu, jest zwyczajnie dopracowane do granic możliwości i należy zwrócić na to uwagę.

Wątpliwości rozwiane, pozostały już tylko drobne obawy dotyczące finału historii (choć zapowiedziano już jej dodatkowy epilog w postaci zeszytu BATMAN: SMILE KILLER), jednak to już temat na kolejną recenzję. Druga część JOKER: KILLER SMILE to bardzo udany, trzymający w napięciu zeszyt którego lekturę z czystym sumieniem polecam.

Mateusz Smoter
    
JOKER: KILLER SMILE do kupienia w sklepie ATOM Comics.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz