wtorek, 31 marca 2020

Komiksowe Wyzwanie DC - Krzychu T. Edition

Słuchajcie moi mili - rozmawiajcie ze sobą. Gdy Damian jakiś czas temu zaproponował także i mi udział w Komiksowym Wyzwaniu DC, to skóra mi ścierpła już na sam widok słowa "challenge" i odmówiłem, bez pytania o detale. Tak więc wspomniany już Damex oraz niezmordowany Dawid ogarnęli sobie sprawę we dwóch, zaplanowali posty na naszym profilu na Facebooku i... no jakoś tak głupio wyszło, bo w sumie fajna idea. No ale luzik, można przecież nadrobić w formie blogowego bonusu, co niniejszym też czynię. No to lecimy, zapraszam.

#1: Mój pierwszy komiks z DC - i tu mamy problem
Pierwsza kategoria i już kłopot, ponieważ prawdę powiedziawszy... nie pamiętam. Wiem na pewno, że mój pierwszy komiks ogólnie, to "Spider-Man 7/1994" z TM-Semica, a także, że z DC pierwszy był Superman. Sęk w tym, że umiem przypomnieć sobie który dokładnie numer. Dlatego zdjęcie wrzuciłem z numeru 8/1994, ale równie dobrze to mogła być zarówno odsłona 9 jak i 10 z tamtego roku. W każdym razie na pewno któraś część "Paniki na niebie".

#2: Komiks, który mam tylko dla rysunków - DANTE'S INFERNO
Już prawie zacząłem pisać, że nie mam takiego komiksu w swoich zbiorach, bo nawet najlepsze rysunki nie sprawią, iż zainteresuję się daną pozycją, jeśli scenarzysta nie daje rady. I po chwili przypomniałem sobie, że jednak bym skłamał, bo cały czas trzymam na półce DANTE'S INFERNO z DC WildStorm, które fabularnie ssie. Ale jest to popisówka włoskiego malarza Diego Latorre i zarazem jedyna jego komiksowa praca na rynku w USA. To, co ten gość tam wywijał, trudno nawet ubrać w słowa.

#3: Guilty pleasure - JUSTICE LEAGUE: RISE AND FALL
Jedna z moich ulubionych anegdotek z czasów moich początków w dawnym DCMultiverse. Bo widzicie, do ówczesnej serii GREEN ARROW wskoczył sobie mało znany J. T. Krul i rozpoczął od rozliczenia się z rozliczeniem się z wydarzeniami przedstawionymi z niesamowicie badziewnym komiksie AMERYKAŃSKA LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI: PRAGNIENIE SPRAWIEDLIWOŚCI (WKKDC tom 56). I robił to moim zdaniem dobrze, odświeżając nieco postać zarówno Zielonej Strzały, jak i Arsenala. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że JUSTICE LEAGUE: RISE AND FALL było tak mocno gnojone we wszelakich recenzjach w USA, iż sam scenarzysta musiał w wywiadach przepraszać fanów za to, że ich rozczarował.

Jakiś czas temu odświeżyłem sobie ten komiks. Widzę dziś, że faktycznie nie jest za dobry. Ale nadal go lubię.

#4: Ulubiony event - BATMAN: NO MAN'S LAND
Chyba jedyny event w DC, co do którego nie mam totalnie żadnych pretensji, iż z czasem rozrósł się do autentycznie nienormalnych rozmiarów.

#5: Pierwszy event, który podekscytowany śledziłem na bieżąco - NAJCZARNIEJSZA NOC
Powód był prosty - to był pierwszy duży event, który pojawił się w DC w momencie, w którym zdecydowałem się sięgnąć po wydania oryginalne. No i nie bez znaczenia było to, że tematyka jak najbardziej mi leżała.

#6: Najlepszy horror - KID ETERNITY (1991)
To jest jedna z tych rzeczy z DC, które w latach dziewięćdziesiątych przeskoczyły do Vertigo i szczerze wątpię, byśmy zobaczyli to kiedyś w języku polskim. Ta konkretna miniseria to dzieło Granta Morrisona i łączy w sobie nie tylko przerażające jak i znakomicie narysowane sceny, ale i ogromne pokłady komiksowego szaleństwa, typowego dla tegoż właśnie twórcy.

#7: Komiks, który mnie wzrusza - DAYTRIPPER: DZIEŃ PO DNIU
Często powtarzam, że wydany także i w naszym kraju DAYTRIPPER to mój komiks do testowania innych ludzi. Mianowicie, jeżeli ktoś mi powie, że ta historia go nie wzruszyła, albo co gorsza - nie podobała mu się, to automatycznie dzwonię na policję. Takie nieczułe osoby absolutnie nie powinny przebywać na wolności.

#8: Ulubiony komiks young adults - GOTHAM ACADEMY
W momencie, gdy z imprintu DC Kids wychodzi tak dużo dyskretnie spoglądającego na mnie z kupki wstydu komiksowego złota, ta konkretna kategoria jest bardzo problematyczna. W chwili obecnej wskazuję na GOTHAM ACADEMY, ale niewykluczone, że za tydzień już nie będę się o to spierał. Zwłaszcza, że jeśli kojarzycie moje recki z DCManiaka, z pięciu tomów tego cyklu tak na dobrą sprawę tylko trzy oceniam jako coś "powyżej przeciętnej".

#9: Ulubiony komiks dla dzieci - TINY TITANS
Do dziś gdy tylko przypomnę sobie o Deathstroke'u jako dyrektorze szkoły i Darkseidzie w roli kucharza, uśmiech sam pcha mi się na gębę. Ta seria nie miała ani jednego słabszego momentu i sprawiła, że sledzę z uwagą każdy kolejny komiks duetu Art Baltazar/Franco.

#10: Ulubiona seria - LEGENDS OF THE DARK KNIGHT (1989)
Szaman, Gotyk, Jad, Zwierzyna, Twarze, Sanctum, Maszyny i wiele, wiele innych. Gdy DC w 1989 roku postanowiło wypuścić trzecią serię ongoing z Batmanem, lecz zarazem utrzymać ją trochę z boku głównych wydarzeń (a czasami pokazywać coś zupełnie nie z kontinuum), nie spodziewali się zapewne, że stworzą coś, co tak zacna i znana persona jak ja kochać będzie całym serduszkiem. Lata mijają, a dla mnie nadal żadna seria DC nie ma nawet startu do tej.
 
#11: Komiks, który dał mi mnóstwo frajdy - JONAH HEX (2005)
Zdaję sobie sprawę z tego, że w całej Polsce prawdopodobnie tylko dwie osoby lubią komiksy z Hexem, ale zasadniczo mam to gdzieś. Justin Gray i Jimmy Palmiotti pokazali na łamach tego tytułu dwie rzeczy - że da się napisać kilkadziesiąt jednozeszytowych historii na przyzwoitym poziomie, a także to, że nie lubiąc westernów mogę się w jakiś mimo wszystko potężnie wkręcić.

#12: Komiks, który lubię, ale inni niekoniecznie - AZRAEL (1995)
Azraela kojarzy chyba każdy czytelnik komiksów DC. TM-Semicowa nostalgia z pewnością jest mocna w wielu z Was i taki BATMAN: MIECZ AZRAELA ma mocne miejsce w Waszych sercach. Potem przyszła trylogia KNIGHTFALL i Jean-Paul Valley zniknął z komiksów, prawda? No właśnie nie, bo w 1995 roku powrócił do roli Azraela i otrzymał własną serię, która w dobrej formie utrzymała się na rynku przez 100 kolejnych miesięcy. Jest to typowy wyrób tego okresu - scenariusz jest miejscami infantylny, rysunkowo nierzadko dzieją się rzeczy niestworzone, zaś po drodze widać było iż w pewnym momencie trochę nie wiedziano co w zasadzie zrobić z tą postacią (stąd wrzucenie go bliżej Gotham na łamach NO MAN'S LAND). Ale jednak jak na twardego przedstawiciela lat dziewięćdziesiątych, czytało mi się nieźle.

#13: Komiks najbardziej celebrujący bohatera - ALL-STAR SUPERMAN
Superman ma jakieś dziwne szczęście do komiksów ze swoim udziałem, które zmieniają się w laurki dla samej postaci.

#14: Komiks, który jest po prostu piękny - BATWOMAN vol. 1: HYDROLOGY
Trochę inaczej odebrałem tę kategorię niż koledzy na FB, którzy wskazywali SANDMAN: OWERTURA i NOWĄ GRANICĘ. Jak dla mnie, oba te komiksy znakomicie by się broniły, gdyby nie były narysowane odpowiednio przez J.H. Williamsa III i śp Darwyna Cooke'a. BATWOMAN: HYDROLOGY to z kolei wizualnie piękny komiks, dla którego jest to zarazem chyba jedyna jego zaleta. Wiec wskazuję właśnie tę pozycję.

#15: Najważniejszy scenarzysta - Alan Moore
Nie ukrywam, że było mi smutno, gdy na fb Dawid i Damian zgodnie wskazali Geoffa Johnsa, zapominając o facecie, który jednym tylko komiksem przemodelował cały gatunek superhero w zakresie znacznie większym, niż Johns całą swoją pracą z ostatnich dwóch dekad.

#16: Najważniejszy rysownik - Darwyn Cooke
Nie wiem czy kiedykolwiek wróciłbym do czytania komiksów, gdyby nie ten człowiek i jego wkład postać Batmana.

#17: Komiks z najlepszymi one-linerami - HITMAN/LOGO: TEN GŁUPI WAŁ (Mandragora)
Prawdę mówiąc, po prostu to mi pierwsze przyszło do głowy.

#18: Komiks z najbardziej pamiętną okładką - BATMAN 2/1995 (TM-Semic)
To była moja pierwsza myśl przy tej kategorii, więc postanowiłem nie kombinować zbytnio.

#19: Komiks, do którego nie chcę wracać, bo wiem, że nostalgia przesłania mi jego faktyczną jakość - dosłownie cokolwiek z Lobo.
Gdy swego czasu Egmont zapowiedział wznowienie PORTRETU BĘKARTA w ramach DC Deluxe, klaskałem uszami z radości. W końcu komiks przyszedł, przeczytałem go i jakoś nie siadło. Myślę sobie "spróbujmy z czymś innym" i wykopałem z szafy LOBO: DZIECIOBÓJSTWO z TM-Semica i... to samo. Od tego czasu boję się sięgać po cokolwiek wydanego w Polsce z udziałem Ważniaka, bo obawiam się, że to czym jarał się dwunastoletni ja, trzydziestoletniemu już zdecydowanie nie podejdzie.

#20: Komiks, którego nie lubiłem, a później zmieniłem zdanie - LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI Geoffa Johnsa
Gdy komiks ten wyszedł w Polsce, byłem srogo rozczarowany tym, że autor wielu znakomitych tytułów dał nam takie byle co. Ale potem uznałem, że w sumie... czego więcej oczekiwać o przygód Ligi? A jak już ma to być seria stricte rozrywkowa, to niech chociaż ma Johnsowy rozmach. I w końcu zaprzyjaźniłem się z kolejnymi tomami.

#21: Seria z największą ilością pamiętnych scen - GREEN LANTERN Geoffa Johnsa
Bez komentarza, żeby czegoś nie przyspoilerować. No ale było tu dużo dobroci.

#22: Komiks, który zmienił moje spojrzenie na to medium - SANDMAN
Pewnie podobnie jak i w przypadku wielu z Was, tak i mi SANDMAN jako pierwszy udowodnił, że komiksy tak naprawdę nie muszą być tylko o trykociarzach, Asteriksach, Thorgalach czy innych Kaczorach Donaldach i mogą nieść ze sobą znacznie większą wartość. To właśnie dzieło Neila Gaimana sprawiło, że sam we własnej głowie zacząłem postrzegać komiksy jako medium równe książkom czy filmom. Bo nie ukrywam, że pasja pasją, ale jednak do SANDMANA nie traktowałem historii obrazkowych jako pełnoprawną gałąź kultury.

#23: Komiks, który zmienił moje spojrzenie na świat - DARK NIGHTS: A TRUE BATMAN STORY
Napiszę może tak - coś się jednak człowiekowi automatycznie w głowie przestawia, gdy widzi tak przejmujący i autentyczny zapis czegoś, z czym sam też pośrednio miał do czynienia.

#24: Komiks, po którym nie wiedziałem, czego się spodziewać - PLANETARY
Lata, lata temu, gdy jeszcze haniebnie korzystałem z nieładnych źródeł pozyskiwania komiksów, narodziła się moja miłość do uniwersum WildStormu. Najpierw długi czas poświęciłem na przeczytanie (chyba) wszystkiego z tego świata, co wyszło pod szyldem Image Comics w latach 1992-1998, by potem przejść płynnie w tytuły już od DC. I wiecie, uniwersum WildStormu w zasadzie niczym się nie różniło od typowego superhero. Tu mamy jedną grupę z trykotach, tu drugą tylko tajną, a tam trzecią - młodzieżową. No i w końcu nadszedł czas na PLANETARY, a więc komiks o... super-archeologach? Yyy, serio? I to jest najpopularniejszy tytuł z tego świata?

Tak, zdecydowanie nie warto oceniać tak infantylnie opisów ;)

#25: Komiks, który czytałem najwięcej razy - BATMAN: EGO
Tu nawiązanie do punktu #16 - bez Darwyna Cooke'a i właśnie jego twórczości, prawdopodobnie na DCManiaku nigdy by mnie nie było. Komiks ten w wersji od Egmontu zaczytałem na śmierć i dziś mam dwie kolejne jego kopie. Jedną po polsku, która leży sobie na półeczce i jedną oryginalną, którą też pewnie niedługo zaczytam amen.

#26: Komiks, który zrobił na mnie największe wrażenie za dzieciaka - BATMAN/PREDATOR
Nuff said. Nie wiedziałem jak to działa, ale ponieważ wówczas moja miłość do Batmana była wielka, a do Predatora jeszcze większa, tytuł ten nie mógł nie wyrwać mnie z butów.

#27: Komiks, który powinien ukazać się po polsku - THE INVISIBLES (1994)
Ta kategoria jest niesprawiedliwa, bo ograniczanie się w niej do jednej tylko pozycji stanowiło dla mnie ogromne wyzwanie. Śp. Vertigo to wciąż kopalnia znakomitych i niewydanych w Polsce komiksów, a THE INVISIBLES Morrisona to tylko jeden przykład z brzegu.

#28: Komiks, który od dawna chciałem uzbierać w całości - GREEN LANTERN Geoffa Johnsa
Jako fan wydań budżetowych, najzwyczajniej w świecie czekałem na pogrubioną edycję w miękkich okładkach, która aktualnie się ukazuje. Zaliczam do tej kategorii, bo myślę iż DC nie da dupy i nie skasuje tego w połowie drogi.

#29: Bardzo dobry komiks, która nie wiedzieć czemu nie był hitem - UNKNOWN SOLDIER (2008)
Na początek powiem tylko, że w 2008 roku "nie być hitem" oznaczało w przypadku tego komiksu zaliczenie "tylko" 25 numerów. Marka znana w DC została wzięta przez Joshuę Dysarda z zupełnie innej strony i dał on nam wstrząsający i miejscami makabryczny komiks o dość współczesnym konflikcie zbrojnym w Afryce. Tytuł obfitował w sceny przerażające i co gorsza, oparte na faktach. Finał zaś sprawił, że przez dłuższy czas ciężko było mi się pozbierać.

Tymczasem DC uparcie do dziś udaje, że tego komiksu nigdy nie wydało, a na hasło UNKNOWN SOLDIER przywołuje wcześniejszą i bardzo średnią miniserię Gartha Ennisa.

#30: Komiks, który udowodnił mi, że z każdą postacią da się zrobić dobrą historię - PLASTIC MAN: ŚCIGANY (WKKDC tom 43)
Tak, po prostu nie wierzyłem, że Plastic Man może być czymkolwiek więcej, niż niezbyt śmiesznym żartem DC Comics.

#31: Komiks, który polecam niekomiksiarzom - DAYTRIPPER: DZIEŃ PO DNIU
Pokrótce wyjaśniłem to w punkcie #7

Krzysztof Tymczyński

2 komentarze:

  1. Mój pierwszy komiks Superman 6/91 2gi nie zapomniany ale ciężki dla dziecka Batman 8/91

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam, że tego samego dnia kupiłem w kiosku Ruchu na osiedlu najpierw Spider-Mana 8/91 (Spider trzyma policyjny radiowóz nad głową) a później Batmana 8/91. To był dziwny komiks ale i tak mi się podobało.

    OdpowiedzUsuń