MOJE KOMIKSY
zaczynają się (jeżeli pominiemy wstęp oczywiście) od pierwszego spotkania
autora z twórczością Tadeusza Raczkiewicza i jego sztandarowych bohaterem –
Tajfunem. Wspomnienia stają się przyczynkiem do opowiedzenia czytelnikowi
trochę o sytuacji na rynku wydawniczym za czasów PRL-u, a także o dziedzictwie
Tajfuna i kolejnych składanych mu już w czasach nam bliższych hołdach.
Następnie dostajemy rozdziały o klasykach takich jak KAJKO I KOKOSZ, TYTUS, ROMEK
i A’TOMEK czy THORGAL, by od przeszłości przejść do bardziej współczesnego
nurtu komiksu autobiograficznego. Potem przenosimy się już całkowicie na drugą
stronę Atlantyku i dostajemy rozdziały Czarnej Panterze, Supermanie, Batmanie
oraz współczesnych interpretacjach mitu superbohaterskiego. Przy okazji
zahaczamy o sylwetki Billa Fingera, Stana Lee czy Fredericka Werthama. Z jednej
strony – tematyczny rozstrzał, z drugiej jednak wszystko trzyma się raczej tak
zwanego mainstreamu.
Taki dobór
tematów i nie aż taka wielka ilość miejsca, jaką można im było poświęcić,
sprawia, że jest to raczej pozycja dla osób dopiero chcących dowiedzieć się
więcej o komiksie. Trochę wejść głębiej w to medium i na podstawie zawartych w
tej pracy tropów i przypisów potem pogłębiać swoją wiedzę. Tę popularnonaukową
gawędę czyta się jednak bardzo dobrze. Dzięki czemu można ją polecić osobom,
którym bardziej naukowy język mógłby odstraszyć. Nadaje się ona do spokojnej
lektury w hamaku czy – mając na uwadze zbliżającą się porę roku – pod ciepłym
kocem w niedzielne popołudnie. Od siebie najbardziej polecam rozdział o
komiksowych autobiografiach, który i w ich świat wprowadza, i stanowi ciekawą
syntezę opracowań tego tematu.
Zresztą właśnie
tym głównie ta pozycja jest syntezą połączoną ze wspominkową gawędą – czego
raczej nie ukrywa. Nie bez powodu w końcu w tytule widnieje przymiotnik „moje”
wyraźnie dający nam do zrozumienia, że mamy do czynienia z autorskim,
subiektywnym obrazem medium, jakim jest komiks. Przygotowanym zresztą bardzo sensownie
i bez rzucających się w oczy błędów.
Jedyne czego mogę
się tak naprawdę przyczepić mocniej to wybór (zapewne wydawcy), aby wszystkie
ilustracje w środku były czarno-białe. Niestety oryginalnie większość z nich
była kolorowa, a przez to część detali i ich piękna się gubi. Na przykład
przedstawione kadry z AZYLU ARKHAM stały się przez ten zabieg praktycznie
nieczytelne. Jest to mocna strata dla osób, które być może nie znają tego
arcydzieła Granta Morrisona i Davida McKeana.
Jeżeli do tej pory nie zagłębialiście się głębiej w historię komiksu oraz nie mieliście do czynienia z pracami bardziej teoretycznymi na jego temat – to sięgnijcie po MOJE KOMIKSY. Może być to świetny wstęp do pogłębienia wiedzy na temat tego fascynującego medium. Jeżeli – tak jak ja – już siedzicie głębiej w tej tematyce, dalej może być to pozycja dla was. Taka akurat skłaniająca do wspominek i drobnych refleksji. Z jakiegokolwiek powodu po nią nie sięgniecie – nie odczujecie, że zmarnowaliście swój czas, a nawet powiększycie/uporządkujecie swoją wiedzę.
Zamówione! Zapowiada sie na dobra podroz sentymentalna...
OdpowiedzUsuńDzieki!
Czy Pan Paweł jest z katedry socjologii na WSHE/AHE w Łodzi?
OdpowiedzUsuńDawno, dawno temu tam pracowałem :)
Usuń