czwartek, 24 września 2020

Top 10 tomów WKKDC, których w kolekcji w Polsce już nie dostaliśmy

Minęło już trochę czasu od zakończenia rodzimej edycji Wielkiej Kolekcji Komiksów DC od wydawnictwa Eaglemoss, a jednak wciąż siedzi mi ona w głowie. Nie zbierałem kompletu, ale hej - co dwa tygodnie dostawaliśmy w salonach prasowych kolejną pozycję z DC i nie byliśmy do końca skazani na łaskę i niełaskę Egmontu. Ba! Czasem nawet potrafili wydać coś bez Batmana! Tymczasem w wielu krajach kolekcja ta jest cały czas wydawana, a w takiej Wielkiej Brytanii ma już ponad 130 odsłon i niezliczone wydania specjalne. No więc przysiadłem i postanowiłem wyciągnąć listę 10 komiksów z WKKDC, które do polskiej edycji nie dotarły, a szkoda.
NEW GODS (w UK tomy 81-82)
Nawet nie macie pojęcia, jaki mam o to ból pupci. W Polsce WKKDC skończyło się na 80 tomie, a już w kolejnych dwóch mogliśmy dostać klasyka od Jacka Kirby'ego! I to nie za trzysta złotych, czy ile tam ten turbodeluxe od Egmontu kosztuje. Ja generalnie jestem fanem nie tylko Króla, ale i całego Czwartego świata, więc przytuliłbym te dwa tomy pewnie i w dwóch kopiach.
KINGDOM COME (w UK tomy 87-88)
No brainer - nie tylko jeden z najciekawszych komiksów w ogóle w historii DC Comics, to jeszcze od lat niedostępny w Polsce. Od bardzo długiego czasu widać tu i ówdzie prośby do Egmontu, by wznowił PRZYJDŹ KRÓLESTWO, a tymczasem w sumie niewiele brakowało, by pojawił się on w kolekcji od Eaglemoss. Oczywiście w dwóch tomach. 

Gościnna recenzja Bartosza Józefiaka TUTAJ.
FLASH: TERMINAL VELOCITY (w UK tom 92)
Jest naprawdę mało historii z udziałem Flasha, które lubię. Tu mamy do czynienia z pewnym wyjątkiem, bo dla mnie ogólnie Wally West >>> Barry Allen. Komiks ten jest bardzo fajną historią o tym, jak nawet najmniejszy lamus może sprawić całej rodzince speedsterów ogromne kłopoty. Walczą oni bowiem tutaj z kłopotami, które wywołał niejaki Kobra, ale sporo dowiadujemy się tu także o Speed Force, a występy gościnne zalicza każdy, kto szybko biega. I chociaż jest to komiks z mrocznych lat dziewięćdziesiątych, co miejscami mocno widać, do dziś broni się moim zdaniem znakomicie.
BOOSTER GOLD: BLUE AND GOLD (w UK tom 111)
Gdyby tek komiks pojawiłby się w Polsce, Damian prawdopodobnie umarłby ze szczęścia. Ja co prawda jakimś wielkim fanem Golda czy Bettle'a nie byłem (wolę Reyesa), ale faktem jest, że ten komiks idealnie podsumował wieloletni "bromance" pomiędzy tą dwójką i w tym krótkim momencie, gdy Booster miał swoją solową serię, chłopa naprawdę dało się lubić. Dziś mam wrażenie, że służy głównie jako chłopiec do bicia, który zawsze rzuci jakimś idiotycznym żartem.

Damian zresztą lata temu zrecenzował ten komiks TUTAJ.
BATWOMAN: ELEGY (w UK tom 125)
A może tak kiedyś od Egmontu? <prosi> Dawno, dawno temu, gdy jeszcze istniało DCMultiverse, napisałem tam bodaj najdłuższą recenzję w życiu i dotyczyła ona właśnie tego komiksu. Jestem w nim śmiertelnie zakochany po dziś dzień i żałuję, że wraz ze śmiercią tamtego serwisu, tekst ten zaginął. Na szczęście z pomocą przybył Dawid, o czym możecie przeczytać TUTAJ.
GREEN ARROW: HUNTER'S MOON (w UK tom 133)
Run Mike'a Grella to najlepsze, co przydarzyło się Zielonej Strzale w całej jego historii. I chociaż run tego twórcy zamyka się w kilku dość obfitych tomach, wszak autor napisał nie tylko LONGBOW HUNTER'S, ale potem także wskoczył do serii regularnej i stworzył kolejnych, osiemdziesiąt zeszytów. W kolekcji widzę, że niestety potraktowano ten run mocno po macoszemu (taki urok), ale zabiłbym za choćby najmniejszy jego fragment w Polsce.

O całym runie całkiem niedawno pisał zresztą Maurycy.
SOLO (w UK tomy Special 14-15)
Przechodzimy do tomó specjalnych, które w Polsce tak "dobrze" się przyjęły, że udało się wydać aż jeden. SOLO to bardzo ciekawy i ambitny projekt, w którym najlepsi wówczas artyści pracujący dla DC Comics mieli dla siebie łakomy kąsek. Była to bowiem antologia, która służyła przede wszystkim pokazaniu pełni ich umiejętności, aczkolwiek trafiło się tam także kilka naprawdę ciekawych scenariuszy. Wśród rysowników znaleźli się między innymi Tim Sale, Paul Pope, Howard Chaykin, Mike Allred czy Sergio Aragones, więc ekipa naprawdę zacna.
CHECKMATE (w UK tomy Special 17-18)
Totalnie umiem sobie wyobrazić sytuację, w której Egmont wydaje w Polsce ten komiks pod tytułem SZACHMAT i jakaś grupka łepków zacznie krzyczeć, że to coś promującego Islam ;) Tymczasem lata, lata temu, Greg Rucka dał nam bodaj najlepszy miks superhero, polityki i szpiegostwa, jakiego można było spodziewać się po DC Comics. W rolach głównych niezrównana Amanda Waller, ale także i Alan Scott w mocno nietypowej dla siebie roli. Niestety, owe dwa wydania specjalne zawierają CAŁĄ serią CHECKMATE, łącznie z finałowymi numerami, których scenarzystą był już Bruce Jones i - delikatnie mówiąc - mocno odstawały one swoim poziomem od reszty.
THE SINESTRO CORPS WAR (w UK tom Subscribers Upsell 1)
Jakby wydań specjalnych było mało, w Wielkiej Brytanii pojawiły się także wydania limitowane dla prenumeratorów. Pierwszych pięć z nich przedstawiało dość spore fragmenty runu Geoffa Johnsa w seriach o Zielonych Latarniach, a cykl ten otwarło to zdecydowanie najlepsze, najbardziej epickie i ogólnie naj, naj, naj wydarzenie, a więc wojna pomiędzy korpusem zielonych i żółtych.

O całym wydarzeniu Dawid napisał TUTAJ.
52 (w UK tomy Subscribers Upsell 6-7)
Tutaj mały kłopot, bo Wikipedia podaje, że tom pierwszy tego komiksu ukazał się w marcu tego roku, ale nigdzie nie umiałem trafić na jego okładkę (EDIT: zdjęcie podesłał Mateusz, dzięki!). Niemniej uznajmy, że komiks faktycznie trafił do prenumeratorów. Jest to pierwsza odsłona tego cyklu, który nie była związana z latarnikami Johnsa, ale w ręce czytelników na pewno nie trafiło nic gorszego. Ba! 52 to jeden z tych tytułów, za którego obecność w Polsce dałbym się pokroić. Komiks ten ukazywał się jako tygodnik i każdy jego numer przedstawiał wydarzenia z jednego tygodnia. Co ważniejsze, Batman, Superman i Wonder Woman nie odgrywają tu żadnej roli i na pierwszy plan wysuwają się nieco mniej znane postacie. Świetne wątki Questiona czy Elongated Mana i ogólnie wysoki poziom to coś, na co na zawsze tytuł ten zapamiętam. A potem przyszło beznadziejne COUNTDOWN oraz jeszcze gorsze TRINITY i DC samo koncertowo zaorało pomysł wydawania tygodników.

Powymieniał
Krzysztof Tymczyński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz