Tym razem Batmanowi przyjdzie zmierzyć się z tytułowym przeciwnikiem, który uznaje, że to właśnie on odpowiada za zło jakim przesiąknięte jest Gotham i dzięki zabiciu go nie tylko dopełni zemsty ale także przyniesie spokój miastu. Co więcej do pomocy ma wykonujących każde jej polecenie pacjentów Azylu Arkham.
Powyższy opisy może wskazywać, że działania i motywacje Rycerza z Arkham są łudząco podobne do wprowadzonej przecież całkiem niedawno Pierwszej Ofiary. Na szczęście i nieszczęście są też rzeczy które je od siebie odróżniają. Szczególnie podobało mi intrygujące pokazanie szaleństwa tej postaci, która widzi otaczający ją świat w zupełnie odmienny sposób. Poza tym, o ile tożsamość Pierwszej Ofiary pozostaje tajemnicą, to bardzo szybko dowiadujemy się kim jest Rycerz. Niestety gdy wyjawiona zostaje jego historia i powody nienawiści do Batmana okazują się one tak naciągane i niedorzeczne, że przynajmniej w moim przypadku uleciała gdzieś cała przyjemność z czytania tej historii. Najgorzej wypada wyjaśnienie, a w zasadzie jego brak, dlaczego pensjonariusze Azylu są tak ulegli wobec tej postaci. Podejrzewam, iż stoi za tym jakaś tajemnica, która może kiedyś zostanie wyjawiona, ale póki co jedynie wprawia czytelnika w osłupienie swą absurdalnością. Ogólnie sama opowieść nie należy do najgorszych, po prostu po Tomasim spodziewałem się czegoś znacznie lepszego, niż kolejnej przeciętnej nawalanki.
Dodatkowo w albumie zawarta jest także historia „Adam
wychował Kaina”. Podczas jej czytania również miałem uczucie deja vu, tym razem
dotyczące filmu animowanego MASKA BATMANA. Teoretycznie nie dziwi to o tyle, że
pokazany w nim przeciwnik wzorowany był na Reaperze, który pojawia się w tej
opowieści, ale jednak początek fabuły sprawia wrażenie niemal żywcem wyjętego z
filmu. Potem jednak okazuje się nie trzymać jej dokładnie i prowadzi nieco
innymi drogami, jednak niespecjalnie odległymi od oryginału. Zakończenie
natomiast jasno pokazuje, że jest to jedynie wstęp do większej opowieści. Tak
więc i w tym wypadku nie mam za bardzo za co chwalić scenarzysty.
Za rysunki odpowiadają tym razem Brad Walker w „Rycerzu…”
oraz Travis Moore i Max Raynor w „Adamie…”. Pierwszy z nich może nie zachwyca,
ale całkiem sprawnie wywiązuje się ze swoich obowiązków. Jeszcze lepiej wypada
duet ilustrujący krótszą z historii. Ich prace bardzo przypadły mi do gustu i
nie miałbym nic przeciwko temu, by zagościli przy tym tytule na dłużej.
Tradycyjnie też oprócz okładek poszczególnych numerów zawarta jest też galeria
okładek alternatywnych.
Szkoda, że po bardzo udanym i obiecującym początku swego
runu Tomasi tym razem niespecjalnie się przyłożył do scenariusza oferując nam
dwie dosyć wtórne opowieści, nie dodając do nich zbyt wiele ciekawego od
siebie. Strona graficzna też w większości nie porywa, tak więc ostatecznie tom
ten można przeczytać, ale z pewnością nie zostanie on w pamięci na długo.
Tomasz
Kabza
Opisywane
wydanie zbiera materiał z DETECTIVE COMICS #1001-1005, DETECTIVE COMICS ANNUAL
#2 oraz fragment DETECTIVE COMICS #1000
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz