O pierwszym tomie serii HITMAN od wydawnictwa Egmont pisałem w umiarkowanie pozytywnych słowach. Scenarzysta tego dzieła to znany i przez wielu lubiany Garth Ennis, który podczas pracy nad tym tytułem jednocześnie prowadził KAZNODZIEJĘ – komiks o trzy klasy lepszy – zaś jak prowadzić zimnokrwistego mordercę z paroma moralnymi zasadami pokazał w pełni podczas swojego niesamowitego runu w najróżniejszych seriach z Punisherem od Marvela. Większą jej część znamy już zresztą w Polsce. HITMAN to z kolei seria, gdzie Ennis badał teren przez dłuższy czas i dopiero w drugim tomie widać początki tego, za co Tommy Monaghan jest pamiętany do dzisiaj. Jednocześnie to wciąż stosunkowo ugrzeczniona wersja Ennisa, ale już dająca sporo satysfakcji podczas lektury. W komiksie znalazło się miejsce na trzy dłuższe opowieści i dwie krótsze. O każdej z nich napiszę kilka zdań opinii.
”- Twój rozpędzony ekspres zbrodni właśnie zjechał z autostrady!
- A nie z torów?”
Na sam początek Tommy otrzymuje ofertę ”pracy” od kogoś, kto podaje się za agentów rządowych. Gdy odmawia, ci postanawiają uprzykrzyć mu życie i nasyłają na niego samą Zieloną Latarnię (Kyle’a Raynera). Ci koniec końców postanawiają połączyć siły, lecz Ennis wchodzi tu już stosunkowo mocno. Scenarzysta ten nigdy specjalnie nie krył się z tym, że superbohaterów to znacznie lepiej mu się parodiuje, niż o nich pisze. Stąd też taki, a nie inny kształt serii ”Chłopaki” (wyd. Planeta Komiksów), a i chociażby w pierwszym Punisherze jego autorstwa, pokazał Daredevila jako zapłakaną ciapę. Tutaj nie jest inaczej i fani Kyle’a Raynera mogą się poczuć delikatnie urażeni, ponieważ Garth Ennis pisze go tutaj konsekwentnie jako rzucającego idiotycznymi hasłami, strasznego sztywniaka o zdecydowanie niezbyt wysokim poziomie inteligencji. Czyli dokładnie tak, jak można było się spodziewać. Jako, że jestem fanem niesmacznego humoru w wykonaniu Ennisa, raz za razem śmiałem się do rozpuku ze scen z udziałem Raynera. Sama historia to jednak typowa dla Ennisa nawalanka, co nie uważam za wadę, wszak komiks nigdy nie obiecywał skomplikowanych, moralnych dylematów znakomicie zbudowanych postaci i wielowątkowych opowieści. Mieliśmy otrzymać mnóstwo strzelania posypanego Ennisowym poczuciem humoru i w tej kategorii HITMAN sprawdza się znakomicie, przynajmniej w tej opowieści.
”Wątpię, żeby zombie delfinów skakały za nami po ziemi.”
Troszkę słabiej wyszło mu to moim zdaniem w opowieści o szalonym (a jakże) naukowcu, który w ZOO Gotham chce przetestować gaz zmieniający wszystkie stworzenia w zombie. Tutaj Tommy wraz ze swoimi najlepszymi kumplami idą go powstrzymać, oczywiście nie za darmo. I nie są świadomi tego, że lada chwila przyjdzie im się ścierać z całym ZOO w wersji trochę nietypowego zombie. Tu muszę przyznać, że jest to ta część drugiego tomu serii HITMAN, która najmniej przypadła mi do gustu. Zabrakło tu jakiegoś bardziej wyrazistego pomysłu, chociaż niektóre kadry z zombie-delfinami czy zombie-pingwinami bywały zabawne, tak jako całość, historia ta jest raczej do szybkiego przeczytania i jeszcze szybszego zapomnienia.
”Powiem ci, że przeczołgałbym się pięćdziesiąt kilometrów po potłuczonych butelkach Pepsi, żeby wymyć językiem jej wannę.”
Tym swoistym creme de la creme komiksu jest opowieść ”As zabójców”, w którym do naszej wesołej gromadki dołączają nie tylko demon Etrigan i Catwoman, ale także otrzymujemy prawdziwy, komiksowy debiut Ustępu Ósmego (i za moment będę mieć o to ból dupy), a także powraca pewien piekielny przeciwnik Tommy’ego z poprzedniego tomu. Znowu mamy tu do czynienia z gigantyczną rozpierduchą, ale już tak mocno przesiąkniętą tym, co Ennis lubi najbardziej – czyli przeginaniem pałki. Tytuł tego akapitu, jak i zresztą wszystkich w tym tekście, pochodzą bezpośrednio z komiksu. Ten powyższy, to słowa Tommy’ego podsumowujące pierwsze spotkanie z Catwoman, a podobnych momentów jest tu znacznie więcej i w pewnym sensie można się dziwić, iż w głównonurtowym komiksie od DC (przypomnę, HITMAN nigdy nie trafił do Vertigo, dopiero niedawno przypięto go pod Black Label) ktoś dał na to zgodę.
Wracając do Ustępu Ósmego – lata temu wydawnictwo Mandragora wydało komiks HITMAN/LOGO: TEN GŁUPI WAŁ, gdzie pojawia się Sixpack i jego ekipa. Nie licząc Bueno Excellente, Egmont pozmieniał pseudonimy każdemu członkowi Ustępu, a i także samej ekipie, która lata temu została przedstawiona jako ”Sekcja Ósma”. I TO NA GORSZE!!! Wspomniany Sixpack wcześniej był po prostu Sześciopakiem, Przyjazny Płomień został tu nazwany Friendly Fire (ze względu na dziwne ”umiejętności” tej postaci można było spokojnie pokusić się o coś w języku polskim), Defenestrator zmienił się w Okiennika, a Kynospawacz to teraz Spawacz Psów. Podpytałem osoby wiedzące lepiej ode mnie jak działają tłumaczenia i faktycznie istnieje możliwość zmiany pseudonimów postaci, jeśli poprzednie są nietrafione (pamiętacie jeszcze Władcę Murów/Juggernauta z TM-Semica?) lub są to postacie z dalszego planu, których dawno nie było na rynku. Sęk w tym, że przynajmniej dla mnie, propozycje Egmontu są beznadziejne.
”Nie robiłaś seksu”?
Na koniec otrzymujemy dwie one-shotowe opowiastki. W pierwszej z nich Tommy udaje się pierwszy raz na ”ten tego” do mieszkania swojej nowej dziewczyny i oczywiście przez przypadek rozpętuje strzelaninę pomiędzy gangsterami w budynku obok. Trudno nie odnieść wrażenia, że był to prolog do wydarzeń, które są dopiero przed nami. Sam Tommy mówi tam zresztą w pewnym momencie, że ”jeszcze pożałuje tego, co tam się stało”. Następnie otrzymujemy historyjkę o gościu, który zyskał niebezpieczne supermoce, przebrał się za świętego Mikołaja i zaczął szaleć. Jest to kolejna historia z cyklu ”przeczytać i zapomnieć”.
Ogólnie drugi tom cyklu HITMAN to już wyraźny trend wzrostowy i cieszę się, że mogę Wam napisać krótko – jest dobrze, ale najlepsze wciąż jeszcze przed nami. Dlatego nadal uważam, że warto zwrócić baczniejszą uwagę na ten cykl.
Krzysztof Tymczyński
Komiks HITMAN TOM 2 zawiera materiał opublikowany pierwotnie w zeszytach numer 9-22 serii HITMAN.
HITMAN TOM 2 do kupienia między innymi w sklepach Egmontu oraz ATOM Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz