czwartek, 25 grudnia 2014

SANDMAN tom 1: PRELUDIA I NOKTURNY

Archiwa wciąż otwarte. Reckę na dziś napisał kiedyś Kuba Krakowiak.

Zygmunt Freud mówił, że wszystkie nasze fobie i skryte fantazje kryją się w nieświadomości. Tam też mieszka nasz bohater Morfeusz, który umiejętnie przerabia pewne substancje ukrytej jaźni w sen.
 
Z pewnością Władca Snu jest jednym z najbardziej fascynujących bohaterów świata komiksu, stworzony z leków i marzeń Neila Gaimana autora Krainy Snów. Dzięki serii SANDMAN wybił się i usłyszał o nim świat, stał się jednym z najbardziej wpływowych i znanych twórców w branży komiksu a SANDMAN z hukiem wkradł się na półkę z najwybitniejszymi dziełami powieści obrazkowej. Morfeusz wciąż czuwa nad Gaimanem, dzięki temu z roku na rok wydaje nowe książki i komiksy, jest autorem takich powieści jak AMERYKAŃSCY BOGOWIE, NIGDZIEBĄDŹ, czy KORALINA oraz komiksów MORDERSTWA I TAJEMNICE, OSTATNIE KUSZENIE, czy 1602.

Tytuł SANDMAN jest odwołaniem do znanego z folkloru piaskowego dziadka, który usypiał ludzi sypnięciem złotym pyłem w oczy, ponieważ tylko takim sposobem można przenieść się do Krainy Snu.

My jednak wybierzemy dużo prostszą metodę dostania się w objęcia Morfeusza, otwierając i czytając pierwszy tom SANDMANA zatytułowany PRELUDIA I NOKTURNY.

W tym tomie po raz pierwszy przenosimy się w świat Władcy Snu i równocześnie w nieświadomość autora, to znaczy w fikcyjny sen ubrany w formę komiksu. Nie zamykając oczu czytamy o pierwszych poważnych problemach Morfeusza z śmiertelnikami.

U Gaimana podobnie jak u Szekspira ludzie to stworzenia owładnięte różnymi pragnieniami; władzy, pieniędzy czy miłości i z reguły to one wiodą jednostkę do upadku. W pierwszej części
SANDMANA fabuła zaczyna się od opętanego pragnieniem nieśmiertelności Rodericka Burgessa. Postanowił on schwytać Śmierć i spełnić swoje upragnione marzenie. Po dość skomplikowanym rytuale przywołał tajemniczą postać, którą uwięził w szklanej kuli. Od tego zdarzenia kilka osób zapadło w śpiączkę. Po czasie złapana osoba okazuje się bratem Śmierci – Snem z Nieskończonych. Kiedy Roderick umiera władze nad uwięzionym Morfeuszem przejmuje jego syn Aleks.

Aż pewnego dnia Władca Snu uwalnia się w sprytny sposób ze szklanego więzienia. W tym samym czasie budzą się osoby, które zapadły w śpiączkę. 86 lat więzienia osłabiło Morfeusza, pozbawiony ubrań, oraz niezbędnych narzędzi mści się na ostatnim z klanu Borgess i resztkami sił wraca do swojego świata.

Królestwo bez króla chyli się do upadku. Kiedy spotyka się ze swoim wiernym sługą Lucieniem okazuje się, że spora części poddanych (tzn. koszmarów) zdezerterowało i zaczęło żyć własnym życiem. Jednak aby kraina wróciła do dawnej świetności Morfeusz musi odzyska utracone siły, które w dużej mierze skrywają się w jego rekwizytach (sakwa z piachem, hełm i księżycowy rubin) skradzionych przez śmiertelników. To zaledwie początek historii, która w dalszej części poświęcona będzie zdobyciem utraconych przedmiotów (co wcale nie będzie łatwym zadaniem). Aby zachęcić do przeczytania tego komiksu mogę zdradzić, iż w poszukiwaniu utraconych rekwizytów Władca Snów pozna Johna Constantine’a, zejdzie do piekieł, oraz zajrzy do więzienia dla obłąkanych - Azylu Akham znanego skądinąd z serii o Batmanie.

Czytając
SANDMANA zanurzamy się w onirycznym klimacie grozy i mistycyzmu. Zagłębiamy się w pokłady fikcji przesiąkniętej snem, a zatem lękami i pragnieniami. Odnosi się wrażenie podróży po podświadomości popkultury. To znaczy, iż występuje w tej opowieści masa aluzji do komiksów (BATMAN, HELLBLAZER), książek (WŚCIEKŁOŚĆ I WRZASK W. Faulknera), filmów oraz (Andy Warhol i popart).

Świetnie poprowadzona fabuła z błyskotliwym zakończeniem wciąga niemiłosiernie. Wspaniale i bardzo oryginalnie ukazano piekło wraz z urzekającym Upadłym Aniołem. Lucyfer w wydaniu Gaimana przypomina trochę diabła z MISTRZA I MAŁGORZATY Michaiła Bułhakowa, inteligentnego, pięknego i niepokojącego.

Druga część komiksu zaczyna się coraz bardziej zagłębiać w szaleństwo, staje się strasznie psychodeliczna i może tym samym trochę słabsza od pierwszej. Poznajemy chore wizje szaleńca z Azylu Akham oraz jego pragnienie zapanowania nad światem snu. Mimo iż fabuła staje bardzo zakręcona warto zwrócić uwagę na ciekawie pomyślane plansze przypominające trochę dzieła popartowe (w tle przewija się twarz Merlin Monroe czy puszki Pepsi).

Pierwszy tom
SANDMANA zapowiada jakby mała współczesną mitologię bogów żyjących między ludźmi i często ingerujących w ich życie, poznajemy pierwszych nieśmiertelnych Morfeusza, Lucyfera, i Śmierć siostrę Snu.

Godnym zauważenia jest fakt, że Gaiman dokonuje reinterpretacji mitów oraz motywów literackich i religijnych. W całkiem nowym świetle ukazani są Kain i Abel, Lucyfer, Śmierć czy trzy szekspirowskie czarownice.

Dzięki temu jest to dzieło na wskroś oryginalne i wyjątkowe, sprawiające nie małą intelektualną rozrywkę dla każdego czytelnika i wielbiciela powieści obrazkowych. A radość nasza jest tym większa, gdyż wydawnictwo Egmont postanowiło wydać jeszcze raz wszystkie tomy
SANDMANA w edycji kolekcjonerskiej tzn. w twardej oprawie i z kredowym papierem. Dzięki Bogu! Wróć! Dzięki Morfeuszu!
  
Jakub Krakowiak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz