poniedziałek, 1 grudnia 2014

STUCK RUBBER BABY

Dziś na blogu recka, której autorem jest Bartosz Józefiak. Miałem przyjemność współprowadzić z Bartkiem audycję radiową poświęconą komiksom. Recenzja pochodzi mniej więcej z tamtego okresu.

O rasizmie bez patosu i skłonności samobójczych – recenzja STUCK RUBBER BABY.

STUCK RUBBER BABY nie pozostawia w nas głębokiego śladu, nie jesteśmy głęboko wstrząśnięci po jego lekturze. To inny komiks. Pokazuje ważny moment w historii Stanów Zjednoczonych z perspektywy zwykłych ludzi. Udowadnia, że o istotnych rzeczach można opowiadać bez patosu i bez wywoływania w czytelniku skłonności samobójczych.

Południe Stanów Zjednoczonych na początku lat sześćdziesiątych było ciekawym miejscem. W kraju, w który w Deklaracji Niepodległości zawarto słowa” Wszyscy ludzie urodzili się równi” czarni i biali pasażerowie nie mogli siedzieć w tych samych miejscach w autobusach. Segregacja rasowa miała się dobrze w szkołach publicznych i na uniwersytetach. Władze przygotowywały specjalne testy, które miały utrudnić czarnoskórym obywatelom zarejestrowanie się i uzyskanie praw wyborczych. Akty przemocy nie należały do rzadkości. Ich ofiary mogły zazwyczaj nie mogły liczyć na pomoc policji. O wykonywaniu tych samych zawodów przez ludzi o różnym kolorze skóry można było zapomnieć. Czarni obywatele mogli co najwyżej być operatorami windy lub sprzątaczkami. W takich okolicznościach rodził się ruch wolnościowy którego twarzami byli Martin Luther King i Malcolm X. I właśnie w takiej scenerii rozgrywa się akcja STUCK RUBBER BABY. Do walki o prawa kolorowych autor Howard Cruse dorzuca jeszcze jedną gnębioną mniejszość- homoseksualistów.

Otwarte przyznanie się do homoseksualizmu na południu było jeszcze większą „zbrodnią” niż bycie czarnoskórym. Sytuacja głównych bohaterów wydaje się więc nieciekawa. Myliłby się jednak ten, kto spodziewałby się mrocznej, patetycznej historii o walce o wzniosłe ideały. STUCK RUBBER BABY to w gruncie rzeczy radosna opowieść, karty tego komiksu zapełniają bohaterowie szczęśliwi ze swojego życia, choć gorzkich momentów w nim nie brakuje. W momencie publikacji w 1995 roku STUCK RUBBER BABY stał się komiksem przełomowym, choć jego popularność nie umywa się do innych klasyków komiksów obyczajowych. Autor zarzeka się, iż historia nie jest autobiografią, niemniej pojawiające się wątki z życia autora są oczywiste. Howard Cruse jest gejem i wychowywał się na południu USA, a jego rodzinne Springville (czy jeszcze bardziej – Birmingham, gdzie chodził do collegu) ma zapewne wiele wspólnego z fikcyjnym Clayfield, w którym rozgrywa się akcja powieści.

Głównym Bohaterem jest Toland Polk- młody biały mężczyzna pracujący na stacji benzynowej. Toland właśnie odkrywa, nie bez przerażenia, swój homoseksualizm, stara się jednak z całych sił wyprzeć go ze świadomości. Zdecydowanie nie można nazwać go aktywistą politycznym- w środowisko czarnoskórych działaczy wkręca się przypadkiem, przez znajomych, bardziej dla towarzystwa niż czegokolwiek innego. Poznając coraz lepiej świat osób walczących o prawa jednostek odkrywa liberalną część społeczności Clayfield. Część, gdzie nie tylko czarni, ale także geje nie są traktowani jak anomalia. To dla Tolanda zupełna nowość. Czytelnik będzie obserwował jego drogę do akceptacji własnej seksualności. Nie będzie to droga łatwa.. Przy okazji pochłonie go też świat walki o równouprawnienie czarnych (geje na swój ruch polityczny musieli poczekać aż do 1969, kiedy to zamieszki w Stonewall Inn w Nowym Jorku doprowadziły do narodzin ruchu walki o prawa LGBT). Przede wszystkim jednak Toland utonie w morzu skomplikowanych międzyludzkich relacji, w świecie przyjaźni i znajomości społeczności Clayfield, grupy wyrzutków, którzy muszą żyć w wyjątkowo niesprzyjających okolicznościach. Mimo to czerpią z życia pełną garścią, wspólnie się bawiąc, przeżywając gorące miłości, budując przyjaźnie, walcząc z codziennymi problemami, takimi jak brak pracy czy mieszkania.

Narrację w STUCK RUBBER BABY prowadzi dorosły już główny bohater, który po latach wspomina doświadczenia młodości. Cruse zadbał o to, byśmy polubili Tolanda, jednocześnie dostrzegając jego wady. Nie jest on żadnym działaczem, raczej przeciętnym chłopakiem którego walka o równouprawnienie, przynajmniej początkowo, niewiele obchodzi. Na wiece i demonstracje chodzi dla towarzystwa przyjaciół i dziewczyny. Nie jest przesadnie inteligentny, zachowuje się samolubnie. Ma problem ze skupieniem się na problemach innych, większość rozmów przekierowuje na siebie. Jego uparte i długotrwałe odrzucanie homoseksualizmu działa na nerwy, tchórzostwo zaczyna denerwować czytelnika. To bardzo dobrze, bo Cruse nigdzie się nie spieszy- spokojnie pokazuje proces nabierania odwagi przez bohatera. Dzięki temu widzimy, że nie jest to sprawa prosta, a decyzja o coming oucie nie jest sprawą łatwą. Toland stosuje całą gamę argumentów znanych z innych dzieł czy codziennego życia- być może nie jestem do końca gejem, tylko tak trochę, jeśli bardzo się skupię, stanę się hetero, chcę i mogę założyć „normalną” rodzinę i wyleczyć się z mojej „przypadłości”. Toland to bohater niejednoznaczny, czasami wręcz antypatyczny.

Dużo milej przedstawia się rozbudowana do granic możliwości świat drugo i trzecioplanowych postaci. Mamy dziewczynę Tolanda Ginger, jego siostrę Melanie i jej niezbyt sympatycznego męża Orley'a, dwóch najlepszych przyjaciół- Riley'a i Mavis, rodzinę wielebnego Harlanda Peppera, - żeby wymienić tylko kilkoro z nich. Mnogość bohaterów gubi czytelnika, przy pierwszym czytaniu nie ma mowy, by tę siatkę znajomości poznać i zapamiętać. Dwa wielkie tematy komiksu- walka z rasizmem i akceptacja własnego homoseksualizmu – wplecione są w życie codzienne „wywrotowców” z Clayfield. Dlatego też tematy te stają się zjadliwe, nie są narzucane czytelnikowi. Komiks unika patosu, moralna walka bohaterów nie jest przygnębiającą krucjatą, a opisem codziennego życia, które toczy się w specyficznym historycznym momencie. Kontekst historyczny jest tu bardzo istotny. Wiele sytuacji pokazanych w komiksie nawiązuje do autentycznych wydarzeń i postaci historycznych (marsz na Waszyngton, protesty w Kelly Ingram Park w Birmingham czy zamachy bombowe w Birmingham, Sutton „Chopper” - lokalny szeryf z powieści jako odpowiednik Bulla Connora- komisarza ds. porządku publicznego w Birmingham, wielebny Pepper reprezentujący Martina Luthera Kinga czy też Mabel w zabawny sposób przedstawiająca historię Rosy Parks, która sprzeciwiła się rasizmowi w transporcie publicznym).

Nie będzie recenzji STUCK RUBBER BABY bez porównania do FUN HOME – TRAGIKOMIKS RODZINNY, wydanym w Polsce przez „Timofa”. Oba komiksy poruszają tematykę homoseksualną, autorka FUN HOME Alison Bechdel napisała także wstęp do wydania STUCK RUBBER BABY, które ukazało się w Polsce. To porównanie jest jednak zupełnie chybione, bo to dwa zupełnie różne komiksy. FUN HOME było ciężkim, przygnębiającym autobiograficznym komiksem, który przede wszystkim opowiadał o skomplikowanych relacjach bohaterki z ojcem. Przez nielinearną narrację był także odkrywczy w sposobie opowiadania. STUCK RUBBER BABY nie jest autobiografią, nie jest mrocznym komiksem rozkładającym na czynniki pierwsze psychikę bohatera, nie jest w połowie tak przygnębiający, brak mu mnogości literackich odniesień FUN HOME. To częściowo zarzut względem tej powieści. Fabuła jest tu opowiedziana w sposób prosty, a komiksowi brakuje poetyki i intymności dzieła Bechdel, czy chociażby BLANKETS. Dlatego STUCK RUBBER BABY jest komiksem dla mnie znajdującym się poziom niżej niż dwa wspomniane wcześniej dzieła- to solidnie opowiedziana historia, ale opowiedziana klasycznie. Odkładając komiks Cruse'a po lekturze nie towarzyszy nam nieprzyjemne uczucie smutku. Nie jest w połowie tak innowacyjna i niepokojąca jak komiksy Bechdel i Thompsona. STUCK RUBBER BABY nie działa z taką siłą rażenia.

Ale być może porównywanie tych komiksów to błąd od samego początku. Mam wrażenie, że celem autora nie było wywołanie poczucia niepokoju. Wręcz przeciwnie, STUCK RUBBER BABY to, pomimo trudnych i niekiedy tragicznych wydarzeń tam przedstawionych, jest komiksem optymistycznym. Głównie poprzez bohaterów, którzy po prostu cieszą się życiem. Problemy które ich spotykają są problemami „młodzieżowymi” - przy całej ich powadze są to rzeczy, z którymi spotykają się młodzi ludzie w każdym czasie i szerokości geograficznej. Poszukiwanie własnej tożsamości, budowa relacji międzyludzkich, wybór tego, co chcemy w życiu robić- większość bohaterów jest zagubiona, ale jednocześnie czujemy, że to po prostu taki moment w ich życiu, w którym muszą odpowiedzieć na ważne pytania. Oczywiście walka o równouprawnienie bywa nieprzyjemna, a nawet tragiczna w skutkach, ale nawet w trudnych momentach bardziej niż rozpacz odczuwamy nadzieję bohaterów. I silną potrzebę, by z każdej tragedii wynieść coś dobrego.

Nie jest jednak scenariusz STUCK RUBBER BABY pozbawiony błędów. Zaliczyłbym do nich przede wszystkim dłużyzny fabularne. Oczywiście nie jest to historia, gdzie akcja będzie pędziła do przodu jak szalona. Kilka razy czytając ten komiks nie rozumiałem, czemu przyglądam się danej scenie, bo ani nie wnosiła nic do fabuły, ani nie budowała w żaden sposób nastroju opowieści, albo zwyczajnie podobną scenę już widzieliśmy parę stron wcześniej. Wygląda to tak, jakby zabrakło wydawcy, który zmusiłby autora do odchudzenia jego dzieła.

Grafika w tym komiksie to integralna część scenariusza, co jest oczywiste, zważywszy na fakt, że scenarzysta i rysownik to ta sama osoba. Patrząc na rysunki Cruse'a jest jeden autor, który od razu przychodzi na myśl- Richard Corben. Nie jest to porównanie złe, bo Corben od lat uznawany jest za artystę o dużym znaczeniu, zarówno w Europie, jak i USA. Styl Cruse'a przypominał mi jednak Corbena do tego stopnia, że można tu mówić nie tyle o inspiracji, co silnym zapożyczeniu (mowa oczywiście o sposobie rysowania, bynajmniej nie o tym, co rysunki przedstawiają). Inna rzecz, że komiksowi to nie szkodzi. Bo tak pozbawiony upiększeń świat pasuje do przedstawianej historii. Na myśl przychodzą też rysunki Roberta Crumba- świat pełen brzydkich ludzi, zupełnie inny od większości z tego, co widzimy w komiksach. Rysunki nie są ładne, postacie momentami karykaturalne, ale taka konwencja rysowania pasuje do opowiadanej historii. Plus dla Cruse'a należy się za odwzorowanie świata południa Stanów Zjednoczonych lat 60 -tych. Autor stara się, by ubrania, budynki, samochody przypominały te z epoki. Przypomnijmy, że tworzył on komiks na początku lat 90, a wtedy nie wystarczyło wpisać w Google „meble z lat 60-tych”, by otrzymać pełną galerię zdjęć. Cruse włożył wiele pracy w to, żeby jak najlepiej zobrazować przedstawianą rzeczywistość.

STUCK RUBBER BABY może być prekursorem FUN HOME, ale nie jest równie wstrząsający jak dzieło Bechdel. Nie pozostawia w nas głębokiego śladu, nie jesteśmy głęboko wstrząśnięci po lekturze. To inny komiks. Pokazuje ważny moment w historii Stanów Zjednoczonych z perspektywy zwykłych ludzi. Udowadnia, że nawet w wyjątkowo trudnych czasach możemy cieszyć się życiem. Obrazuje poszukiwania własnej tożsamości, proces wchodzenia w dorosłe życie, siłę przyjaźni i miłości. Przede wszystkim: udowadnia, że o ważnych rzeczach można opowiadać bez patosu i bez wywoływania w czytelniku skłonności samobójczych. Opowiadać mądrze i ciekawie.

Bartosz Józefiak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz