środa, 27 czerwca 2018

SUPERMAN VOL. 4: BLACK DAWN


Nie ma chwili wytchnienia dla Supermana i jego najbliższych. Wydawałoby się, że po rewelacjach na temat drugiego Clarka Kenta i stworzeniu jednej, pełnej i definitywnej wersji Człowieka ze Stali w ramach Odrodzenia, wszystko wraca do normy, zaś główny bohater będzie mógł wspólnie z Lois oraz Jonathanem udać się na zasłużone wakacje. Wprawdzie wyjadą na rodzinny urlop, ale dopiero w kolejnym tomie. Wcześniej bowiem cała trójka będzie musiała zmierzyć się z jeszcze jednym problemem, który dotyczy zamieszkiwanego przez nich Hamilton County. Od początku Rebirth twórcy serii wyraźnie sygnalizowali czytelnikowi, że wokół rodziny Cobbów roztoczona jest otoczka podejrzliwości i niepewności, związana jest z nimi pewna mroczna tajemnica. Nadszedł czas, aby ujrzała ona światło dzienne.

Czwarty tom spina jedną klamrą pewne elementy z wcześniejszych odsłon tego runu, jakie scenarzyści SUPERMANA dozowali czytelnikowi raz w mniejszej, a raz w większej dawce. Każdy domyślał się, że z panem Cobbem i jego wnuczką Kathy trzymającym się zbyt blisko Clarka i jego rodziny, coś jest nie tak, i że prędzej czy później kwestia ta zostanie przeniesiona na pierwszy plan oraz szczegółowo wyjaśniona. Jak się okazuje, cała sprawa kręci się wokół grupy kosmicznych uchodźców, złoczyńcy o pseudonimie Manchester Black oraz Superboya, wobec którego Black ma ściśle określone plany. Ten ostatni zalicza swój debiut w ramach Odrodzenia i jest to powrót do korzeni postaci, jaka po raz pierwszy zawitała do świata DC w roku 2001. Zarówno pod względem wyglądu, zachowania oraz mocy (telekineza, telepatia), jakimi złoczyńca ten dysponuje.  Manchester Black pojawił się stosunkowo niedawno na kartach New 52, zachodząc za skórę Młodym Tytanom, ale jego origin był wtedy mocno zmieniony, przedstawiony jako pracownik S.T.A.R. Labs. Teraz mamy okazję zobaczyć tą lepszą, ciekawszą wersję, przedstawiciela ciemnej strony mocy.

Omawiany komiks wyjaśnia między innymi kwestię trwających od pewnego czasu perturbacji, jakie związane są z mocami Superboya. Coś ewidentnie blokuje i hamuje rozwój umiejętności Jona, a sprawa ta zwraca uwagę samego Batmana. Dynamiczny duet z Gotham zalicza gościnny występ w tej historii, podobnie jak widziana we wcześniejszym tomie para Frankensteinów. Jak widać żaden z wcześniejszych drobnych epizodów, elementów, krótkich występów nie był dziełem przypadku (nawet dziwaczna ośmiornica z #2) i twórcy dbają o to, aby wszystko logicznie ze sobą połączyć, uzasadnić.

Trudno opowiadać o wydarzeniach z tego komiksu unikając spoilerów, gdyż dzieje się tu całkiem sporo. Z pewnością trzeba jednak podkreślić, że mamy tutaj powrót do ukazanej szczegółowo, i w jakże piękny sposób, w pierwszych dwóch tomach serii relacji, pomiędzy ojcem i synem. Ich więź zostaje mocno przetestowana, lecz jak wiadomo po nocy zawsze przychodzi dzień, a miłość i prawda są w stanie przezwyciężyć mrok. Nie wszystko jest tutaj takie, na jakie wygląda. Trzeba umieć odróżnić prawdę od iluzji. Ktoś, kto z pozoru wydaje się być wrogiem naszych bohaterów, okazuje się sojusznikiem, któremu mimo wszystko zależy na ich dobru.

W tej umiejętnie zbalansowanej mieszance horroru oraz science fiction otrzymujemy również kilka zabawnych oraz epickich scen, czy też wypowiedzi, które jak mniemam u każdego czytelnika potrafiły uformować "banana", czy szok na twarzy. U mnie na pewno. Mowa tutaj chociażby o ujawnionej niechęci Mrocznego Rycerza do domowych wypieków, amputacji pewnej kończyny oraz Lois kierującej batmobilem.

Doug Mahnke (w ramach ciekawostki - współtwórca postaci Manchestera Blacka w roku 2001) oraz Patrick Gleason podzielili się tym razem po równo, jeśli chodzi o warstwę graficzną. Osobiście bardziej pasują mi do tej mrocznej opowieści ilustracje tego pierwszego, zaś Gleason sprawdza się tutaj perfekcyjnie w spokojniejszych, humorystycznych fragmentach. Niestety rysunki autorstwa Mahnke są dosyć nierówne, w zbyt wielu miejscach niedokładne, jak na artystę z tak liczącym się na rynku nazwiskiem. Spora niestety w tym zasługa dużej ilości inkerów, których pracę możemy obserwować na kartach tego komiksu. O dziwo najgorzej jakościowo wypadają plansze, na których Mahnke sam nakłada tusz na swoje szkice.

Ostatni zeszyt to one-shot autorstwa gościnnych twórców. Dostajemy tutaj porcję flashbacków podkreślających niezwykły charakter relacji młodego Clarka ze swoim przybranym ojcem, które mają wiele wspólnego z tym, co dzisiaj łączy Supermana z Superboyem. Bardzo spokojny i rodzinny klimatycznie zeszyt, będący wstępem do "superwakacji" otwierających kolejny zbiór.  Scott Godlewski prezentuje zupełnie inny styl, niż wspomniani Mahnke oraz Gleason. Części osób rysowane przez niego twarze mogą się podobać, innym zdecydowanie mniej - kwestia gustu. Ja akurat należę do tej drugiej grupy.

Humor, tragedia, horror oraz mnóstwo efektownych scen akcji. To wszystko zawiera w sobie tom BLACK DAWN, w którym twórcy po raz kolejny stają na wysokości zadania i dostarczają czytelnikowi mnóstwo dobrej rozrywki. Rodzina w składzie Clark, Lois oraz Jon zostaje wystawiona na ciężką próbę, ale to doświadczenie tylko umocni łączącą ich więź. Jest to jednocześnie koniec pewnego, trwającego od początku Odrodzenia etapu dla eS-rodzinki, która teraz przenosi się do Metropolis. O ile trzecie wydanie zbiorcze nie do końca spełniło moje oczekiwania, a późniejsze wydarzenia z SUPERMAN: REBORN mogły wywołać u części osób uczucie rozczarowania, o tyle BLACK DAWN powinno chyba zadowolić wszystkich fanów Supermana wydawanego w ramach Rebirth. Tomasi oraz Gleason w wysokiej formie, a to oznacza solidną porcję przyjemnej lektury.

Ocena: 5/6

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów SUPERMAN #20 - 26

Omawiane wydanie zbiorcze możecie nabyć między innymi w sklepie ATOMComics.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz