Alan Davis powraca do
wykreowanego przez siebie alternatywnego uniwersum DC, jakie przedstawił na
łamach 29 tomu WKKDC. Odpowiedzialny zarówno za scenariusz, jak i rysunki
Brytyjczyk stworzył bezpośrednią kontynuację historii, w której pewien niepozorny
gwóźdź wbity w oponę samochodu Kentów zmienił istotnie bieg znanych nam wydarzeń.
Trochę inną drogą, niż do tego przywykliśmy, ale koniec końców Superman trafił
tam, gdzie jego miejsce. Czy jego obecność w szeregach Ligi, a także usunięcie
się w cień przez Batmana pomogą powstrzymać nowe zagrożenie, jakie dotknęło
Ziemię?
Akcja w KOLEJNYM GWOŹDZIU
rozgrywa się dokładnie rok po zakończeniu pierwszej części. Nie będę ukrywał,
że znajomość tomu 29 jest raczej wskazana, aby lepiej połapać się w sytuacji, z
jaką spotykamy naszych bohaterów już na pierwszych kartach omawianego albumu.
To właśnie tam - w formie jednego z wątków pobocznych - wybuchła wojna pomiędzy
Nowymi Bogami, którą zainicjował Darkseid, a w którą zaangażowali się bardzo
szybko również członkowie Korpusu Zielonych Latarni. Intryga zakrojona jest na
kosmiczną skalę, a powstały chaos dotyka zarówno czasu, jak i przestrzeni. Hal
Jordan rozpoczyna śledztwo, które ma na celu zidentyfikować i powstrzymać
tajemniczą siłę, która za chwilę zniszczy cały wszechświat.
Pierwsza część była całkiem
zjadliwa i w większości przyjemna w odbiorze, o kontynuacji powiedzieć tego
samego się niestety nie da. Scenariusz to jeden wielki bałagan. Początek, a
raczej długi prolog (Darkseid uruchamia broń zagłady, Big Barda zasila szeregi
GLC) był nawet całkiem obiecujący, ale później wszystko zaczęło się gmatwać i
zainteresowanie dalszym przebiegiem tej historii jakoś u mnie zniknęło. Niby
dużo się działo, ale nie było w tym nic ciekawego, przez co ciężko było zmusić
się, aby ten komiks dokończyć. Cały czas łudziłem się naiwnie, że twórca jakoś
logicznie i oryginalnie wszystko powiąże, ale nic z tych rzeczy. Wyjaśnienie
oraz sprawca zamieszania okazały się słabe, nawet wręcz głupie. Kilka
pozytywnych słów należy się Davisowi za kilka ostatnich stron, gdzie powraca
jeden z ważnych elementów drużyny bohaterów, i gdzie istotną rolę odgrywa Green
Arrow.
Upchanie w jednym komiksie tak
wielkiej ilości postaci nie zawsze wpływa pozytywnie na jego jakość. I tak jest
właśnie w tym wypadku. Swoje pięć minut dostają między innymi Outsiders, Doom
Patrol, Syndykat Zbrodni, Phantom Stranger, Eclipso, czy też Evil Star.
Niestety ciągłe skakanie z jednego miejsca w drugie, od jednej grupy do drugiej
bez żadnego sensownego wytłumaczenia powoduje mętlik w głowie i zniesmaczenie u
zdezorientowanego czytelnika, który cały czas zastanawia się, o co chodzi
scenarzyście, do czego zmierza? Najciekawsze wątki to te związane z dorastaniem
do roli superbohatera nieśmiałego Człowieka ze Stali, który szkoli się pod
okiem Martiana Manhuntera, a także z Batmanem, który po śmierci swoich
przyjaciół ewidentnie nie może pozbierać się psychicznie.
Pod względem rysunków Alan
Davis znów nie zawodzi i dostarcza odbiorcy małą, wizualną perełkę. Jego prace
są przyjemne w odbiorze, cechują je dbałość o detale i przejrzystość. Ciężko
coś twórcy w tym konkretnym aspekcie zarzucić. Szkoda, że Davis nie zabłysnął
również na drugim polu i ilustracje pełnią tutaj funkcję jedynie ładnego
opakowania dla niezbyt ciekawego scenariusza.
Z cyklu "powrót do przeszłości"
dostajemy pod koniec tego tomu możliwość zapoznania się z historią z początków
lat 60-tych ubiegłego stulecia. Tym razem są to pierwsze przygody Raya
Palmera/Atoma, który w głównej historii zawartej w tym albumie odgrywa jedynie
marginalną rolę. Naukowiec podczas wycieczki do jednej z jaskiń wykorzystuje
niezwykłe właściwości Białego Karła, aby ocalić siebie i pozostałych. Przy
okazji odkrywa niezwykłe właściwości unikatowej skały w połączeniu z własnym
ciałem. Jest to debiut Atoma, ale jeszcze nie w kostiumie oraz w roli
superbohatera. Całkiem znośna i przystępna opowieść, chociaż ma już 57 lat.
KOLEJNY GWÓŹDŹ to pierwszy
komiks z linii elseworlds, jaki miałem okazję kiedykolwiek przeczytać. Działo
się to kilkanaście lat temu, ale tak jak wtedy, tak i teraz historia ta nie
przypadła mi do gustu. Brakuje tutaj tego czegoś, co posiadał GWÓŹDŹ, a co
Davis próbuje nieudolnie w drugiej części skopiować. Pewnie część osób zgodzi
się ze stwierdzeniem, iż można było zostawić wszystko w takiej sytuacji, w
jakiej żegnaliśmy bohaterów alternatywnego świata pod koniec JLA: GWÓŹDŹ. To
było satysfakcjonujące zakończenie. Jego sequel warto posiadać jedynie dla
samej warstwy graficznej. Zresztą nie mogę oprzeć się wrażeniu, że KOLEJNY
GWÓŹDŹ powstał tylko po to, aby Alan Davis miał możliwość narysowania/pokazania
własnej wersji jak największej ilości postaci ze świata DC. Kilka ciekawych
momentów z udziałem Kal-Ela, interesujące połączenie Mother Box z pierścieniem
mocy oraz garść zabawnych Easter Eggów to za mało, aby czuć satysfakcję z
lektury tego komiksu. Oczekiwałem znacznie więcej.
Recenzowany przeze mnie poprzedni tom kolekcji z udziałem Flasha stał na bardzo wysokim poziomie, tym razem dostajemy jedną z najsłabszych odsłon WKKDC. Jeśli nie zależy Wam jakoś strasznie na zachowaniu ciągłości panoramy na grzbietach, to akurat ten tom radzę sobie odpuścić.
Recenzowany przeze mnie poprzedni tom kolekcji z udziałem Flasha stał na bardzo wysokim poziomie, tym razem dostajemy jedną z najsłabszych odsłon WKKDC. Jeśli nie zależy Wam jakoś strasznie na zachowaniu ciągłości panoramy na grzbietach, to akurat ten tom radzę sobie odpuścić.
Ocena: 2,5/6
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów JUSTICE LEAGUE: ANOTHER
NAIL #1 - 3 oraz SHOWCASE #34.
Dawid Scheibe
I tak kupuję na wyrywki (bardzo zabawna twarz Aquamana na mojej półce), ale tego chyba jednak nie odpuszczę; jestem ciekawa kontynuacji, te wydania są dość tanie, a jest też szansa, że mi się spodoba z jakiegoś totalnie dziwnego powodu. Więc dziękuję za ostrzeżenie, ale się nie zastosuję :)
OdpowiedzUsuń