Już przy okazji recenzji URODZONEGO
SPRINTERA w WKKDC #25 wspominałem, że na łamach kolekcji czeka nas jeszcze
jedno spotkanie z Flashem widzianym oczami Waida. Druga dłuższa historia
opowiedziana przez tego scenarzystę, od razu zapisała się złotymi zgłoskami w
historii komiksu, a przez wielu zaliczana jest do grona najlepszych z udziałem
Flasha, jakie kiedykolwiek powstały. POWRÓT BARRY'EGO ALLENA to w dużej mierze
wyjście naprzeciw oczekiwaniom fanów, którzy w tamtym okresie domagali się co
raz częściej powrotu Flasha numer dwa (pierwszym był oczywiście Jay Garrick) do
uniwersum DC. Waid przy pomocy rysownika Grega LaRocque zdecydował się zatem na
odważny ruch i sięgnął po tę legendarną postać, która wydawałoby się jest cały
czas niedostępna i taka powinna jeszcze długo pozostać. Efekt przerósł
najśmielsze oczekiwania. O tym komiksie mówi się w samych superlatywach, albo wcale. Skąd te
zachwyty?
Pomiędzy tomem 25 a 47
powstała niewielka luka, która jednak nie ma jakiegoś dużego wpływu na
połapanie się w wydarzeniach, jakie zastajemy na początku lektury. Historia
jest bowiem tak przystępnie ułożona, że sprawdza się dobrze jako osobny twór.
Wally zdążył w tym czasie wspólnie z Aquamanem powstrzymać Marine Maruder,
stoczyć bój z odrodzonym Abrą Kadabrą w dalekiej przyszłości, czy też na łamach
crossa z serią GREEN LANTERN stawić razem z Halem Jordanem czoła Groddowi oraz
Hectorowi Hammondowi. Na koniec zaś walczył ze złoczyńcą znanym jako Alchemist.
I to właśnie w konsekwencji niedawnego starcia z tym ostatnim przeciwnikiem
otwiera się "furtka", przez którą do świata żywych powraca
niespodziewanie Barry Allen, stając się najlepszym gwiazdkowym prezentem, jaki
jego bliscy mogli sobie wymarzyć. Od początku wydaje się, że coś tu jest nie
tak i zaistniała sytuacja jest zbyt piękna, aby mogła być prawdziwa. Czytelnik
jest przygotowany na nagły zwrot akcji, gdyż jak większość osób się orientuje,
Barry Allen na swój prawdziwy powrót będzie musiał poczekać jeszcze kilkanaście
lat. Nastąpi to na łamach FINAL CRISIS w roku 2008.
Wszyscy szanowali i kochali
Barry'ego Allena/Flasha, który był prawdziwym ulubieńcem tłumu. Dla Wally'ego
był przede wszystkim nauczycielem, mentorem i niedoścignionym wzorem, który od
zawsze pragnął naśladować. Barry cierpi na częściową amnezję, próbuje odnaleźć
się w nowych realiach, gdzie lukę po poprzednim Flashu wypełnił jego następca.
Pierwsze wspólne akcje dostarczają kilka fajnych smaczków, ciekawe dialogi oraz
podkreślają, jak bardzo różnią się od siebie obaj superbohaterowie. Waid
zaskakuje odbiorcę w momencie, gdy Allenowi puszczają nerwy i z bohatera
przeobraża się w głównego złoczyńcę tej historii. Barry za wszelką cenę chce
przypomnieć o sobie światu, ale robi to w zupełnie inny sposób, niż można by
się spodziewać. Wally przeżywa chwilowy kryzys, zaś scenarzysta wykorzystuje
ten moment przywracając do gry, eksponując na pierwszy plan zapomnianych
sprinterów - Johnny'ego Quicka oraz Maksa Merkury'ego. Swoje ważne pięć minut
otrzymuje również Jay Garrick.
Cała historia jest dobrze
rozpisana od początku, aż do samego końca. Właściwie nie ma słabszych, nudnych
momentów. Zachwycają w niej przede wszystkim inteligentne dialogi, emocjonalne
sceny, nawiązanie do dziedzictwa Flasha, a także przede wszystkim przemiana,
jak zachodzi w Wallym. Od tej pory bohater ten dorasta i wychodzi z cienia
Barry'ego, w którym od początku swojej kariery jako Flash był niejako
uwięziony. Wally przekonuje się do własnych umiejętności i dzięki temu staje
się przez ludzi bardziej kochany oraz doceniany, niż poprzedni Flash. Również
przez czytelników. Wyrabia sobie własną markę odcinając się od dokonań
Barry'ego. Dopiero na łamach tego komiksu West symbolicznie przemienia się w
Kid Flasha we Flasha. Z dzieciaka w prawdziwego mężczyznę.
Samo wyjawienie prawdy na
temat powrotu Barry'ego wydaje się logicznym posunięciem scenarzysty (Mark Waid
jest tutaj zdecydowanie w swojej szczytowej formie), ale z drugiej strony nie
stanowi jakiegoś wielkiego zaskoczenia dla tych, którzy bardziej obeznani są w
świecie komiksowego Szkarłatnego Speedstera. Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że
początkowo to Bart Allen/Impulse miał okazać się fałszywym Flashem, ale
ostatecznie wspomniana postać zadebiutowała dopiero na łamach FLASH #92.
O rysunkach napiszę krótko,
ponieważ nie zmieniła się moja opinia przytoczona przy okazji oceny URODZONEGO
SPRINTERA. Ilustracje zaliczam do grona tych raczej neutralnych, które nie
przeszkadzają w lekturze, ale też nie rzucają jakoś specjalnie na kolana.
LaRoque z pomocą inkera oraz kolorysty oddaje dosyć szczegółowo przebieg
wydarzeń i trudno im zarzucić jakieś zaniedbania. Dobrze podkreślono różnice w
strojach Wally'ego oraz Barry'ego, gdzie bardziej nowoczesny wygląd Westa robi
większe wrażenie, niż oldskulowy już kostium jego mentora.
Rzućmy jeszcze okiem na koniec
tomu, gdzie jak zwykle czeka na nas przedruk historii sprzed kilku dekad. Tym
razem jest to komiks z roku 1967, na łamach którego dochodzi do pierwszego
wyścigu pomiędzy Człowiekiem ze Stali a Szkarłatnym Speedsterem. Trzy razy
runda dookoła świata w szczytnym celu, a korzyść z takiego wydarzenia chcą mieć
również nieuczciwi bukmacherzy. Jest to jedna z tych oldskulowych historyjek,
które akurat warto znać. Ilustracje Curta Swana, choć trącą przysłowiową
myszką, prezentują się całkiem fajnie, jeśli porównamy je do wyczynów innych
artystów z tego samego okresu.
Od dłuższego czasu nawet nie
staram się wynajdować w tomach WKKDC na siłę błędów w tłumaczeniu, czy też
literówek. Pod tym względem wydawca według mnie się mocno poprawił, w stosunku
do pierwszych albumów. Część osób może uznać za błąd umieszczenie na tylnej
stronie okładki informacji, iż w skład albumu wchodzi materiał z THE FLASH
#72-79. Jest to akurat prawda, gdyż pierwsza strona w tym komiksie pochodzi
właśnie z #72 (konfrontacja z Alchemistem), zaś druga to finałowa scena z
utrzymanego w świątecznym klimacie #73. W stopce redakcyjnej wewnątrz tego tomu
figuruje z kolei już błędnie #74 - 79 ;) Pomylono natomiast rok wydania
umieszczony na tylnej okładce i zamiast 1993 widnieje jak byk 1999.
POWRÓT BARRY'EGO ALLENA to
pozycja absolutnie obowiązkowa dla każdego miłośnika przygód Flasha. Świetnie
napisana, przyjemnie zilustrowana, niezwykle emocjonalna i trzymająca w
napięciu do samego końca. Istotny punkt w rozwoju Wally'ego Westa, który
definiuje jego dalsze poczynania zarówno w życiu osobistym, jak i w roli
superbohatera. Mark Waid udowadnia w tym komiksie, jak genialnym jest
scenarzystą, i jak dobrze potrafi wczuć się w pisaną przez siebie postać. Miejsce
PBA pośród Wielkiej Kolekcji Komiksów DC jest ze wszech miar zasłużone. Jeśli
przypadły Wam do gustu historie z tej oraz z 25 odsłony WKKDC, to odsyłam do
zapoznania się z całym runem Waida w ramach serii THE FLASH. Kilka pierwszych
tomów jest już dostępnych w postaci pogrubionych wydań zbiorczych. Nie
będziecie żałować wydanych pieniędzy.
Ocena: 5,5/6
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów THE FLASH vol. 2 #74 -
79, oraz SUPERMAN vol. 1 #199.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz