piątek, 17 października 2025

NIEPISANE TOM 3

To nie będzie wyłącznie recenzja najnowszego trzeciego (z sześciu) tomów serii „Niepisane”. Nie było okazji opisać poprzednich woluminów, a zatem znajdziecie tu także lekką retrospektywę poprzedników. Dawno temu pisałem pracę magisterską w oparciu o „Sandmana” Neila Gaimana i „Lucyfera” – autorstwa Mike’a Cateya i Petera Grossa, odpowiedzialnych za „Niepisanych”. Naprawdę trudno było wówczas znaleźć pozycje traktujące o „Lucyferze”, ale na szczęście Mike Carey był niezwykle pomocny podczas wymiany maili. Gdy autor przyjechał do Polski w 2009 roku i miałem przyjemność poznać go osobiście, utwierdziłem się w przekonaniu, że to nie tylko diablo (wink wink) inteligentny facet, ale również przemiły rozmówca. Gdy w USA wystartowała jego nowa seria „The Unwritten”, to śledziłem ją na bieżąco i przez lata, podczas ogłaszania Egmontowych zapowiedzi liczyłem, że ten tytuł trafi w końcu nad Wisłę. I oto jesteśmy na półmetku, finałowa odsłona ukaże się na naszym rynku w 2027 roku i będziemy już chyba mieli wtedy wszystkie najlepsze tytuły z oferty Veritgo w rodzimym języku.

Seria opowiada o opowieściach. Był sobie raz pisarz Wilson Taylor, który miał syn Toma. Wilson stworzył serię książek fantasy dla dzieci o przygodach małego czarodzieja, która w świecie przedstawionym pobiła fenomen „Harry’ego Pottera”. Tytułowym bohaterem powieści był Tommy Taylor. Wilson zniknął w dniu premiery trzynastego tomu, a jego dorosły już syn żyje ze spuścizny literackiej ojca, w cieniu swego książkowego imiennika. Wszystko zmienia się, gdy jego istnienie, zostaje poddane w wątpliwość. Czy naprawdę jest synem Wilsona? Czy jest prawdziwy, czy może powstał dzięki magii opowiadania historii? W cieniu czai się tytułowa tajemnicza organizacja i ich „pies gończy”, bezlitosny Pullman, którzy za wszelką cenę nie chcą, by Tom poznał prawdę. A ten, podobnie jak Tommy, wspomagany przez dwoje nowych przyjaciół (Savoya, dziennikarza przemienionego w wampira i być może pochodzącą z kart dickensowskiej powieści Lizzie Hexam) wyrusza w pełną przygód podróż. Za pomocą magicznej gałki, różdżki i mapy, uzbrojony w wiedzę o geografii literackiej (systemu nawigacji, gdzie powstała dana powieść i gdzie znajdują się odpowiedniki literackich miejsc w świecie realnym) za pomocą magii udaje się do świata literatury. Do tej pory odwiedził stronice m.in. „Pieśni o Rolandzie” i „Moby Dicka”, spotkał potwora Frankensteina (choć potworem był tu jego stwórca, poniekąd, jak Wilson), zdecydowanie większe monstrum, jakim był Joseph Goebbels, a także stanął oko w oko ze zreinkarnowanym w świecie rzeczywistym antagonistą czarodzieja Tommy’ego. Oryginalnym pomysłem jest w tej serii komiksowej sportretowanie fandomu – znajdziemy tu wypowiedzi (z wyimaginowanych forów internetowych i blogów) fanów książek o Tommym, które stanowią ciekawy komentarz i tło do wydarzeń wokół osoby Taylora, jak również obrazują społeczność z tej dobrej, jak i z tej drugiej strony.

Towarzysząca Tomowi Lizzie mówi w pewnym momencie: „(...) mylisz się. Te bajki, którymi wyjaśniamy sobie świat, mają znaczenie”. Bajki, czy baśnie to mity dla młodszych, a funkcją mitu było wyjaśnianie świata, bycie drogowskazami życia, które miały pomóc ludziom poradzić sobie w różnych sytuacjach. Były prawdą, operującą metaforami. A my byliśmy i jesteśmy raczej Pan narrans (szympansem opowiadającym historię – za „Nauką Świata Dysku II - Glob”) niż Homo sapiens, kierujemy nasz świat zgodnie z historiami, które opowiadamy samym sobie i sobie nawzajem. Magia bez magii, ale nie w świecie „Niepisanych”. Tu literackie światy potrafią łączyć się ze sobą, wewnątrz wieloryba z „Moby Dicka” można spotkać zarówno Jonasza, Sindbada Żeglarza, jak i Pinokia. Bo w „Niepisanych” czytelnicy mają moc, jest nią nasza podświadomość zbiorowa, której symbolem jest właśnie wieloryb, potęga mas, podświadomość fikcji. Nasza (czytelników) uwaga daje opowieściom życie, a same opowieści mogą to życie kształtować, czego przykładem był, chociażby użyty propagandowo „Żyd Süss” w tomie pierwszym. Zawieszenie niewiary w trakcie lektury sprawia, że owe papierowe światy ożywają w wyobraźni, wierzymy, że Tom/Tommy czaruje i on może to robić. To trochę jak w komiksie „Multiwersum” Granta Morrison, gdzie jedna z postaci złamała czwartą ścianę. Bohater Ultra błagał czytelnika, by ten nie przewracał strony, bo tylko wtedy - kosztem poznania zakończenia historii - jest szansa, że Ziemi nie spotka zagłada. Z kolei w „Sen tysiąca kotów” z „Sandmana” dostaliśmy przykład, jak wiara zbiorowości kształtuje plastyczną rzeczywistość. W dziele Careya i Grossa to ludzie, którzy po lekturze danej opowieści coś z niej wynieśli, są źródłem mocy, którą Wilson nauczył się wykorzystywać do własnych celów.

W tomie drugim czytelnik dostał prawdziwą gratkę w postaci zeszytu „wybierz swoją opowieść”, który na miarę ograniczeń komiksowego medium dość zgrabnie pozwolił pokierować genezą Lizzie. Trzeci tom jest w moim mniemaniu jak do tej pory najlepszym. Nasi bohaterowie poznają więcej faktów z przeszłości Wilsona, gdy jego syn tym razem podróżuje w czasie do Złotej Ery komiksów. A konkretnie do wymyślonego na potrzeby „Niepisanych” „Tinkerera! Worga zbrodni”, pulpowego herosa, poprzedzającego Supermana. 

Lwią część tomu zajmuje powieść graficzna „Tommy Taylor i statek, który zatonął dwa razy”. Osobliwe jest to, że stanowi on pierwszą przygodę Tommy’ego, ale nie figuruje na liście kilkunastu powieści o czarodzieju podanej w tomie. I to moja jedyna do niej uwaga. Ta historia ucieszy szczególnie wszystkie sieroty po „Harrym Potterze”. Gdyby Carey i Gross zechcieli zaprezentować w formie graficznej powieści o Tommym w całości to myślę, że mogłyby się one stać hitem. Samą wizualizację „Statku, który zatonął dwa razy” (owym statkiem jest znany z powieści Brama Stokera żaglowiec „Demeter”) pokolorowano akwarelami, by odróżnić od przerywających co jakiś czas fabułę retrospekcji. Te wreszcie przybliżają, jak Wilson kształtował Toma, związując na zawsze jego los z Tommym. Można te „dwie historie w jednej” czytać samodzielnie, także, jeśli znacie jakiś Potterheadów, to śmiało podetknijcie im tę część trzeciego tomiszcza. Będą wam wdzięczni.

Peter Gross jest współautorem scenariusza, a przede wszystkim rysownikiem. Od czasów „Lucyfera” rozwinął swoje umiejętności, co możemy oglądać tutaj, czy też na kartach późniejszej „Rodziny z domku dla lalek”. W dodatkach do tomu pierwszego artysta zdradził co nieco ze swojego warsztatu, jak choćby to, że sporą część rysunków wykonuje od razu tuszem.

W założeniu autorów „Niepisane” miało być dla literatury tym, czym był „Kod Leonarda Da Vinci” dla renesansowej sztuki. Trudno mi ocenić, jak realnie wpłynęła seria, w momencie jej ukazywania się, na czytanie klasyki w USA, ale geografia literacka brzmi sama w sobie naprawdę kusząco. „Niepisane” to znakomity tytuł, jeden z moich ulubionych z oferty Vertigo, który dosłownie pozwala nam zobaczyć, jak fikcja wpływa na fakty (pierwotnie seria miała nosić tytuł „Fakcja”). Siła jaką niosą opowieści, kształtując historię i wpływając na życie, jak i ogólny poziom komiksu sprawiają, że można śmiało postawić go na półce obok „Sandmana” i „Baśni”. A fani tego ostatniego tytułu powinni szczególnie wypatrywać jednego z kolejnych tomów. Koteria Niepisanych dba o to, jakie dzieła pisane powstaną, jaki ślad w historii i życiu ludzi odcisną. „Niepisane” naprawdę im zaszkodzi, demaskując wszystkie sekrety bractwa, ale w przeciwieństwie do nich my, czytelnicy mamy ogromne szczęście, że seria Careya i Grossa uszła ich uwadze.


Album zawiera materiały pierwotnie opublikowane w zeszytach serii „The Unwritten” #25–30 oraz powieść graficzną „The Unwritten: Tommy Taylor and the Ship That Sank Twice”. Komiks dla dorosłych.

Tom trzeci komiksu otrzymałem do recenzji od wydawcy, który nie miał wpływu na moją opinię.


Damian Maksymowicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz