poniedziałek, 18 grudnia 2017

FLASH tom 1: PIORUN UDERZA DWA RAZY

FLASH z Nowego DC (New52) był moim zdaniem bardzo przeciętną lekturą z niesamowitymi rysunkami. Czy wraz z nastaniem Odrodzeniem seria ta zyskała jakiś powiew świeżości? Wszystkiego dowiecie się z tej recenzji.

Scenarzystą nowej odsłony serii został Joshua Williamson, znany między innymi z takich tytułów jak "Ghosted" i "Birthright" z Image Comics czy też "Predator: Fire and Stone" od Dark Horse. Dla mnie miał czystą kartę, nie przeczytałem żadnego z tych komiksów, więc niczego konkretnego po tym scenarzyście nie oczekiwałem. Dobrze na tym wyszedłem, inaczej mógłbym się srogo zawieść.

Historia składa się, dokładnie jak w przypadku większości Odrodzeniowych tomów, z wprowadzającego one-shota Rebirth i kilku numerów głównej serii. W tym przypadku aż ośmiu.

One-shot opowiada o powrocie Wally’ego Westa i początku śledztwa związanego ze znaną nam wszystkim przypinką Komendiata. Dla mnie one-shoty miały być krótką, jednorazową historią, która miała pokazać, w jakim klimacie ma być i na czym się opierać wątek główny serii. Wątek przypinki będzie odgrywać rolę nieco później i tego typu wstęp nie do końca mi pasuje, natomiast muszę przyznać, że ten rozdział dobrze zarysowuje to, czego można spodziewać się po klimacie głównej opowieści zawartej w tym tomie. 

Główny i najbardziej rozbudowany wątek tomu opowiada o organizacji, która wywołuje burzę podobną do tej przez którą Barry stał się Flashem. Pioruny trafiają w ludzi i dostają oni moce prędkości. Pomysł spodobał mi się i znalazłem w nim pewien bardzo przyjemny element. Jeden z takich piorunów trafia w kolegę z pracy Barry’ego. Ich relacja jest w miarę dobrze opisana, czyta się to nieźle. Ale do czasu. Od połowy tomu komiks robi się dla mnie strasznie schematyczny i przede wszystkim odhacza kolejne rzeczy z listy typowych zagrywek dotyczących fabuły o kumplu, który dostał moce, ale myśli inaczej niż główny bohater. 

W komiksie są dwie tajemnicze organizacje. Pierwsza służy jako pretekst do spowodowania wspomnianych wyładowań błyskawic, a jej wątek będzie jeszcze poruszany w kolejnych tomach. Druga zbiera ludzi z mocami prędkości. W końcu dowiadujemy się o “tym złym”, który nazywa się Godspeed. Jego umiejętność pozwala mu na bycie w dwóch miejscach jednocześnie, zaś głównym celem jest wchłonięcie mocy prędkości z innych jej posiadaczy. Dzięki tej informacji możemy łatwo przewidzieć wszystko to, co stanie się w dalszej części fabuły. Obawiam się, że po przeczytaniu głównej fabuły tomu, nie będziecie już chcieli do niej wracać. Jest to jednorazówka - za drugim podejściem robi się bardzo nużąca. Często jest tak, że historia nie jest może zbyt wysokich lotów, ale doskonała kreacja postaci gra dużą rolę przy końcowej ocenie. Tutaj tego nie ma. Barry w wykonaniu Williamsona od początku do końca ma grać strażnika moralności i niezwykłego sztywniaka. Iris jest wścibską i denerwującą dziennikareczką, a Wally z Nowego DC Comics jest dobrym siostrzeńcem. Dla mnie ten komiks jest zwyczajnie słaby, jeśli chodzi o główną historię. Nie porwała mnie, raczej nie sięgnę po kontynuację.

Rysunki Carmine Di Giandomenico ratują co najwyżej średnią warstwę fabularną komiksu. Jego prace bardzo dobrze pokazują ogromną szybkość głównych bohaterów, a kolory dobrane do rysunków są przepiękne. Dzięki rysunkom, scenę pierwszego pojawienia się Godspeeda zapamiętałem bardziej niż jakiekolwiek pokręcone nazwy organizacji pojawiających się w komiksie.

Uważam, że FLASH tom 1: PIORUN UDERZA DWA RAZY nie jest zbyt dobrą opowieścią i kontynuuje poziom znany z serii z Nowego DC Comics. Komiks można polecić mniej wybrednym osobom, którym nie będą przeszkadzać scenariuszowe braki. Dla fanów postaci raczej nie ma nic tutaj ciekawego. 

Maciej Matusz 
     
----------------------------------------------------------------------------------

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów THE FLASH: REBIRTH #1 oraz THE FLASH #1-8.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za dostarczenie egzemplarza do recenzji.
Omawiany komiks znajdziecie w sklepie ATOM Comics.

1 komentarz:

  1. Dla mnie jeden z najlepszych tytułów Odrodzenia. Chociaż od samego początku widać, że to luźna kontynuacja runu Roberta Vendittiego. ALE ja trochę początkowych wątków od razu nie rozumiałem. Fabuła jest moim zdaniem interesująca, a całość (no prawie) zwieńczają pięęękne rysunki Carmina Di Giandomenicco czy jakoś tak :).
    Ocena: 5/6

    OdpowiedzUsuń