wtorek, 5 grudnia 2017

KAZNODZIEJA: TOM 2


Krucjaty ciąg dalszy


Jeśli czytaliście moją poprzednią recenzję, dobrze wiecie, że pierwszy tom KAZNODZIEI oceniłem bardzo wysoko i nie mogłem się go nachwalić. I dlatego z dużą dozą niepewności podchodziłem do kontynuacji. Czy drugi tom utrzymał poziom swojego poprzednika? Na to pytanie musiałbym odpowiedzieć w następujący sposób: i tak, i nie. Z jednej strony seria dalej wciąga i oburza. Niestety jest jedno małe „ale”, o którym za chwilę.

Premierowa odsłona, jak to każdy pierwszy tom, miał za zadanie przedstawić nam bohaterów i wprowadzić nas w ich świat. Drugi już jest zwolniony z tego obowiązku i może nas wrzucić z całą brutalnością w środek wydarzeń bez zbędnego dopowiadania i powtarzania. I tu olbrzymi plus. Twórcy nie traktują czytelnika jak głupka i nie przypominają mu co chwilę tego, co wydarzyło się parę stron wcześniej. Skupiają się tylko i wyłącznie na dalszym rozwijaniu już rozpoczętych wątków oraz relacji bohaterów. Poznajemy kolejne fakty z życia poszczególnych postaci, co sprawia, że stają się one jeszcze bardziej wyraziste. Zaś decyzje, które podejmują - logiczne i zrozumiałe. W dalszym ciągu bardzo ważną funkcję pełnią retrospekcje. Tym razem przenoszą nas do pogrążonych w wojnie Wietnamu i Irlandii. Zostają rozwinięte relacje pomiędzy trójką głównych bohaterów Jessie-Cassidy-Tulip. Szczególnie rozwój postaci wampira (którego bardzo polubiłem) zasługuje na uznanie. Trudno nie zauważyć jak twórcy bawią się nawiązaniami i puszczają oko do czytelników bardziej obeznanych w kulturze, literaturze i historii.

Cóż wymyślili twórcy dla nas w drugim tomie? Odnajdziemy tu wszystko to, co zobaczyliśmy poprzednio, tylko podniesione do potęgi. Wszystkiego tu jest więcej: krwi, seksu i przemocy. Cała intryga zatacza również coraz większe kręgi, bo jak się okazało nie tylko wielebny Custer poszukuje Boga. Zamieszani są wszyscy - od polityków po księży, ale oczywiście głównym punktem programu będzie tajemnicza organizacja Graal, która (jakże by inaczej) chce zdobyć władze nad całym światem i to właśnie wokół niej skoncentrowane są tym razem najważniejsze wątki. Poznajemy wielu nowych bohaterów, pośród których każdy jest bardziej groteskowy od poprzedniego wystarczy tu wymienić Wszechojca czy Jesusa de Sade. Nie mógłbym również nie wspomnieć tak świetnie napisanej postaci antagonisty, jaką jest oczywiście Herr Starr. Wielowymiarowy bohater, którego trudno tak właściwie jednoznacznie ocenić. Jednak twórcy nie zapomnieli o starych znajomych, dlatego do gry powracają m.in. Święty od Morderców oraz duch Johna Wayne’a.


I właśnie z tym wszystkim wiąże się to jedno moje „ale”, o którym wspomniałem na początku. Pierwszy tom koncentrował się na kilku wątkach, które stopniowo i konsekwentnie rozwijał. Natomiast tutaj? Mamy mnóstwo postaci i tyleż samo wątków. Zdecydowanie za dużo. W pewnych momentach robi się z tego powodu mały bałagan i chaos. Bez kilku postaci mogłoby się według mnie obejść bez większej szkody dla samej historii.  Panowie twórcy, nadmiar też może zaszkodzić. W pewnych momentach niebezpiecznie balansują na granicy dobrego smaku. Czy ją przekraczają? Każdy musi ocenić sam według własnej mentalności. Dla niektórych z pewnością może zawiać tu jedynie zwykłą prowokacją. Twórcy niestety zrezygnowali z filozofowania na rzecz kontrowersji i akcji. Nikt tutaj już nie próbuje stwarzać nawet pozorów. Jest ostro i po bandzie. Zgodnie z zasadą "Kiedy łamiesz zasady, łam je mocno i na dobre". To, co dzieje się na orgiach de Sade'a to czysta Sodoma z Gomorą (w końcu nazwisko zobowiązuje) i niektóre osoby mogą faktycznie poczuć się zniesmaczone. Jednak w tym całym szaleństwie jest metoda, która sprawia, że czyta się Kaznodzieję w błyskawicznym tempie i na końcu można poczuć niedosyt i chęć na więcej.

Więc mam dylemat z oceną tego tomu. Z jednej strony jest to dalej wciągająca historia, którą dobrze się czyta, ale niestety nie dała mi takiego kopniaka jak za pierwszym razem. Może po prostu wynika to z faktu, że po pierwszym tomie wiedziałem już mniej więcej czego się spodziewać. Niektóre granice trudno przekroczyć. Seria idealna dla wszystkich heretyków, buntowników i idących pod prąd. Tych, co nie boją się wygłaszać kontrowersyjnych sądów. Jeśli wyzbędziecie się stereotypów i przestaniecie myśleć schematycznie, to zapewniam Was, że będziecie bawić się wyśmienicie i idealnie odnajdziecie w tej obrazoburczej rzeczywistości.

MC


Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za dostarczenie egzemplarza do recenzji.
Omawiany komiks znajdziecie w w sklepie ATOM Comics
Wcześniejszą recenzję możecie przeczytać TUTAJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz